MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bezkarność

Dariusz Knapik
W Powiatowym Urzędzie Pracy w Grudziądzu działy się rzeczy skandaliczne. Gdy wyszły na jaw, władze miasta roztoczyły nad szefami urzędu ochronny parasol.

     Kulisy działalności PUP opisaliśmy w maju ub. roku, w artykule "Praca ludzi wzbogaca". W Grudziądzu, gdzie panuje największe w województwie, sięgające 30 proc. bezrobocie, była grupa wybranych firm, które czerpały z tego niezłe profity. Dostawały preferencyjne pożyczki, tanią siłę roboczą, a szefowie PUP dbali, by ciążące na nich z tego tytułu zobowiązania pozostawały jedynie na papierze.
     Inne spółki miały szczęście do przetargów na kursy dla bezrobotnych. Nieźle wychodziły na tym interesie, gorzej było z absolwentami, z których lwia większość po zakończeniu szkoleń nadal pozostawała bez pracy. Do wybrańców należała m.in. spółka "Ja-Ma-Com"; jednym z dwóch jej udziałowców był wcześniej zastępca szefa PUP, Piotr Maternowski. Ujawniliśmy też, jak zwolniono z PUP grupę inwalidów, zatrudnionych dzięki środkom Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Zastąpili ich... krewni grudziądzkich prominentów, m.in. żona starosty.
     Burza w szklance wody
     
Artykuł wywołał prawdziwą burzę. Prezydent Grudziądza, Bożesław Tafelski skierował do PUP kontrolę z ratusza, przyjechali też inspektorzy z Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Po miesiącu grudziądzka władza ogłosiła oficjalnie, że zarzuty postawione przez "Gazetę" się nie potwierdziły. W przysłanym do redakcji piśmie rzecznika prezydenta stwierdzono, że ujawniono jedynie kilka drobnych uchybień natury formalnej.
     Okazało się jednak, że nasz artykuł trafił też na biurko ówczesnego ministra pracy, wicepremiera Longina Komołowskiego. W lipcu do PUP zjechali inspektorzy z Krajowego Urzędu Pracy. Kontrola przedłużyła się z jednego tygodnia do trzech. Powstał z niej protokół, który tylko bez aneksów, obejmował ok. 400 stron. I wtedy zaczęły dziać się rzeczy dziwne.
     Początkowo ówczesny rzecznik KUP, Michał Rabikowski obiecywał "Gazecie", że bez problemu otrzymamy wyniki kontroli. Sprawa ciągnęła się blisko miesiąc, wreszcie rzecznik oświadczył, że kierownictwo KUP podjęło decyzję, by protokół utajnić. Otrzymał go jedynie prezydent Grudziądza.
     Szukajcie, aż nie znajdziecie
     
Działalnością PUP zajęli się też opozycyjni radni z Komisji Rewizyjnej Rady Miasta. Jeszcze w styczniu, ub.r. na ich wniosek, w rocznym planie pracy wpisano m.in. kontrolę tego urzędu. Zaraz po naszym artykule, członek zespołu, który miał badać PUP, radny Mirosław Szymański dostarczył do ratusza listę dokumentów, z prośbą o ich udostępnienie. Po miesięcznej walce odmówiono mu. Szef komisji rewizyjnej, Andrzej Wietrzykowski z rządzącej SLD pouczył go też, że kontrola może mieć jedynie "charakter ogólny", bo PUP, choć podlega radzie, wykonuje zadania zlecone przez państwo.
     Komisja postanowiła więc zrezygnować z kontroli. Część członków uparła się jednak, by przeanalizować wnioski zawarte w protokole inspektorów Krajowego Urzędu Pracy. Ale prezydent odmówił radnym wglądu także i do tego dokumentu. Na posiedzenie komisji dostarczono im lakoniczne omówienie protokołu KUP, dokonane przez urzędników z ratusza, a prezydent Tafelski oświadczył radnym, że zarzuty "Gazety" się nie potwierdziły.
     W styczniu br. kolejną próbę zdobycia tajemniczego protokołu podjęli grudziądzcy działacze "Prawa i Sprawiedliwości", powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. Po wymianie pism, 1 marca, prezydent podjął administracyjną decyzję o odmowie, zasłaniając się ochroną danych osobowych, zawartych podobno w dokumencie. Działacze PiS odwołali się do sądu.
     Naszymi zarzutami próbowano też zainteresować organa ścigania. Grudziądzka prokuratura postanowiła jednak wyłączyć się z tej sprawy. Ostatecznie przekazano ją do Wąbrzeźna, a tam umorzono, z braku cech przestępstwa. Prokuratura zażądała jednak, by poinformować ją o sankcjach służbowych lub dyscyplinarnych "wobec osób winnych rażących naruszeń ujawnionych kontrolą Krajowego Urzędu Pracy".
     Prawda w oczy kole
     
W miniony poniedziałek rozmawiałem z prezydentem Tafelskim, który potwierdził swoje wcześniejsze oświadczenia, że w PUP wykryto jedynie drobne uchybienia. Co innego mówi jednak pisemna informacja o wynikach lipcowej kontroli, sygnowana przez p.o. prezesa Krajowego Urzędu Pracy, Barbarę Banasiak. Otrzymali ją w ostatnich dniach grudziądzcy działacze PiS, po skierowaniu oficjalnego wniosku do KUP.
     Kontrola badała np. udzielane przez urząd pożyczki na tworzenie nowych miejsc pracy, m.in. dla syna kierowniczki referatu PUP. Prezes KUP pisze, że stwierdzono niegospodarność w wydatkowaniu i windykacji środków Funduszu Pracy, rozpatrywanie niekompletnych i niewiarygodnych wniosków, tolerowanie przez grudziądzki urząd niewywiązywania się przez pożyczkobiorców z warunków umowy, brak reakcji na nieterminowe spłaty rat itd.
     Badano też wyliczone w artykule przetargi na szkolenia bezrobotnych, wygrane przez "Ja-Ma-Com" i inne spółki, hołubione przez kierownictwo PUP. Informacja pani prezes wymienia całą listę złamanych przepisów ustawy o zamówieniach publicznych. Równie rażące nieprawidłowości wykryto przy organizacji i finansowaniu prac interwencyjnych. Potwierdziło się m.in., że PUP nie miał prawa zawierać umów z wymienionymi w artykule spółkami, nie kontrolował też, jak wywiązują się one ze swych zobowiązań.
     To tylko niektóre przykłady, potwierdzające nasze zarzuty. Szkoda, że inspektorzy KUP ograniczyli się do zbadania faktów wymienionych w artykule. Z naszych informacji wynika, że to tylko czubek góry lodowej, ale nie mamy takich możliwości, jak oficjalna kontrola.
     Kierownik na afiszu
     
Kierownik PUP, Adam Lewicki i jego zastępca Piotr Maternowski mają się dobrze. W listopadzie ub. roku, na spotkaniu z miejską komisją rewizyjną, prezydent Tafelski oświadczył, że drobne uchybienia wykryte przez kontrole w PUP, zostały niezwłocznie usunięte. Za owe "drobiazgi" Bożesław Tafelski znacząco obciął jednak obu kierownikom premie. Powiedział mi, że zrobił to "profilaktycznie", by dołożyli wszelkich starań dla wyeliminowania istniejących jeszcze nieprawidłowości.
     W listopadzie ub. roku firma "Ja-Ma-Com", ta sama która ma takie szczęście do urządzanych przez PUP przetargów, rozlepiła po całym Grudziądzu afisze reklamujące organizowane przez nią kursy. Na końcu dopisano, że bliższe informacje można uzyskać pod wymienionymi telefonami. Wśród pięciu numerów znalazła się m.in. służbowa "komórka" zastępcy kierownika PUP, Piotra Maternowskiego, a także jego telefon domowy, który, jak wiemy, figuruje jako zastrzeżony.
     A kierownik Lewicki? Jak zawsze, co czwartek w godzinach pracy, dyżuruje przez 90 minut w Cechu Rzemiosł Różnych, gdzie dorabia sobie jako radca prawny.
     

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska