MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Barcin. Tych seniorów napędza satysfakcja

Jolanta Zielazna, [email protected]
Od prawej stoją: Grażyna Szafraniak, Jerzy Kosmalski, Aniela Nowik i Zdzisław Bokwa - reprezentacja osób, które w Barcinie działają dla seniorów
Od prawej stoją: Grażyna Szafraniak, Jerzy Kosmalski, Aniela Nowik i Zdzisław Bokwa - reprezentacja osób, które w Barcinie działają dla seniorów Jolanta Zielazna
To "dojrzali dorośli" są w Barcinie (pow. żniński) motorem wielu działań w mieście i gminie. Tu powstał pierwszy w kraju w niepowiatowym mieście Uniwersytet Trzeciego Wieku.

Co dziesiąty to emeryt

Najtrudniej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to robią? Mówią krótko: satysfakcja. Za to długo mogą opowiadać o tym, co się dzieje, o reakcjach na ich działanie.

Barcin, 9-tysięczne miasteczko na Kujawach. Więcej niż co dziesiąty mieszkaniec (ponad 1200 osób) jest w wieku zwanym przez demografów "poprodukcyjnym". Ale kilkanaście - kilkadziesiąt osób z tej grupy wręcz kipi pomysłami na działania dla grupy 50+. Są w tym bardzo produkcyjni.

Sprężyna zmian

Seniorów w Barcinie widać nie ze względu na liczbę. Ze względu na to, że dużo robią dla siebie i innych. Nie sposób spotkać się ze wszystkimi, wybieram więc reprezentację. Oto są: Aniela Nowik, Jerzy Kosmalski, Zdzisław Bokwa. I najmłodsza w tym gronie, daleka jeszcze do senioralnego wieku, Grażyna Szafraniak, dyrektorka Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Barcin.

Nieustannie wspominany jest Stanisław Nowik (zmarł w 2008 roku), mąż Anieli. Śmiało można powiedzieć, że to on był spiritus movens, sprężyną zmian jakie 10 lat temu w barcińskim ruchu seniorów się dokonały. Ruch seniorski ma tu tradycje znacznie dłuższe, sięgające 1977 roku. Nikt się od nich nie odcina, za rok świętowane będzie 35-lecie.

Nowikowie należeli do ówczesnego klubu seniora od końca l. 90. - Jeszcze pracowałam, a w 1999 roku już byłam sekretarzem klubu - wspomina Aniela Nowik. Jej mąż Stanisław był mechanikiem, pracował w Kobrze. Wyjechał do pracy za granicę, miał ciężki wypadek, wrócił jako rencista. - Żeby w kompleksy i depresję nie popaść przystąpiliśmy do klubu seniora. I tak się zaczęło. Mąż miał smykałkę do działania.

Jerzy Kosmalski jest przewodniczącym Rady Słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Emerytowany nauczyciel, harcmistrz, jakiś czas komendant hufca, organizator wielu obozów młodzieżowych. Działał więc od zawsze. - Przeszedłem na emeryturę i co? Działka to trochę za mało - mówi. - Jak mi pan Stanisław zaproponował współpracę, musiałem przyjść i zobaczyć, co się dzieje. Bywają zwątpienia, nie ma siły. A jednak wsiąkł.

Za to Zdzisław Bokwa mówi, że z 74 swoich lat, społecznie przepracował 60. Jak przeszedł na emeryturę brakowało mu działania. Zainteresował się ruchem seniorów, uniwersytetem. - Wszedłem w to i jestem. Zawsze był ludowcem, a Towarzystwo Miłośników Miasta i Gminy Barcin, którego jest prezesem to dla niego sprawa wprost wymarzona.

Pełen życia i pomysłów

Na przełomie wieków okazało się, że klubowi seniora potrzebny jest nowy impuls, nowe tory. Ludzie oczekiwali innych propozycji. - W 2001 roku klub się reaktywował, wybrano nowy zarząd, przyjęliśmy nazwę Klub Seniora "Wrzos" - wspomina Aniela Nowik. - Zaczęliśmy działać inaczej, prężnie. Przewodnicząścym został jej mąż.

- Ludzie chcieli spotykać się z innymi klubami, potrzebowali więcej integracji, prosili o zajęcia rekreacyjne, warsztaty. Powstały rozmaite sekcje zainteresowań, utworzyła się grupa wokalna "Wrzos". Od 2002 roku organizują Barcińskie Spotkania Seniorów, na które zapraszają kluby z innych powiatów.

Nowik miał głowę pełną pomysłów. - Przede wszystkim miał niebywałą łatwość nawiązywania kontaktów - mówi Grażyna Szafraniak, szefowa biblioteki. - Lubił działać.
Aniela Nowik: - Mąż lubi, żeby coś się działo. Był pełen energii, życia.

Uniwersytet w sześć tygodni

Klub seniora się rozrastał. Na spotkania przychodziło 80-90 osób. Teraz mniej, jakieś 65. Dlaczego? - Wykruszają się, starzeją, a nowi się nie zgłaszają - wyjaśnia Nowik. - Może należą gdzie indziej? Bo kiedyś był klub seniora i kilka organizacji polityczno-społeczno-sportowych - nazwijmy je ogólnie. Dziś w gminie zarejestrowanych jest ponad 40 organizacji.

Nie kto inny, a Stanisław Nowik jest autorem pomysłu o utworzeniu w Barcinie Uniwersytetu Trzeciego Wieku. - Ja jestem świadkiem narodzenia - może się pochwalić Zdzisław Bokwa. I opowiada, jak to zapamiętał: - Państwo Nowik jechali wtedy z narady, spotkałem się z nimi w Bydgoszczy i Stasiu mówi: Zdzisław, organizujemy Uniwersytet Trzeciego Wieku. Przystąpisz? Ja mówię: A z czym to się je? Bo nieznane to u nas jeszcze było. Szubin nie miał, Łabiszyn nie miał, Żnin nie miał. - Był styczeń 2006 roku - Jerzy Kosmalski tez ma tu coś do powiedzenia. Nowik, wtedy prezes "Wrzosu", powiedział: Jechałem z narady i zamarzył mi się Uniwersytet Trzeciego Wieku w Barcinie. Pomożesz mi? Dużo się nie namyślał, nie gadał, od razu zaczął organizować ludzi. Kosmalski akurat wiedział, "z czym to się je". Ma znajomych w Bydgoszczy i oni na takie spotkania chodzą.

Sześć tygodni wystarczyło, by na początku marca odbył się inauguracyjny wykład. Pomogły władze Barcina, pomogli państwo Frelichowscy z bydgoskiego Wojewódzkiego Ośrodka Kultury, znani z wielu działań dla seniorów. Opiekę naukową zapewnił Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy z prof. Romanem Ossowskim.

Seniorzy zarazili młodzież

Barciński UTW, pierwszy w Polsce w małym, niepowiatowym mieście, okazał się strzałem w dziesiątkę. Na inauguracyjny wykład przyszło 60 osób, teraz słuchaczy jest 140. I kilka osób czeka w kolejce. Więcej niż co dziesiąty barciniak w wieku poprodukcyjnym jest słuchaczem UTW. - Zaczynaliśmy od trzech sekcji: języki i obsługa komputera - wspomina Jerzy Kosmalski. - Obecnie mamy ich 15. Jest taniec towarzyski, zajęcia informatyczne, angielski i rosyjski, gimnastyka, origami, brydż, hafciarstwo, malarstwo i co tam jeszcze. To on zaczął nordic walking. - Na początku ludzie pytali: Gdzie masz narty?! Zaczynało 12-15 osób, jedna grupa. Teraz chodzą dwie. Kosmalski: - Idę na działkę czy z niej wracam, widzę grupki młodych ludzi z kijkami. Ze sklepów, z biur, młode nauczycielki. Grażyna Szafraniak: - Właśnie! Seniorzy zarazili młodzież!

Książkowa prowokacja

Z Uniwersytetu Trzeciego Wieku wykluło się Stowarzyszenie Miłośników Miasta i Gminy Barcin. To Zdzisław Bokwa chciał działać w sekcji, która skupi jego zainteresowania fotografią i historią. - Pan Bokwa nie potrafi usiedzieć na miejscu - zaznacza dyrektorka biblioteki. No i tak jakoś od słowa do słowa okazało się, że władze miasta też są zainteresowane dokumentowaniem przeszłości, ocaleniem od zapomnienia. Wsparły powstanie Towarzystwa. Ono zaś - mniej więcej pół na pół - skupia i starszych i młodych mieszkańców całej gminy.

Działa dwa lata i ma na koncie dwie publikacje. Ferment (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) wywołała książka o udziale mieszkańców Barcina w powstaniu wielkopolskim. - To była forma prowokacji i zainspirowania - ocenia Jerzy Kosmalski. - Ludzie zainteresowali się nią, szukali śladów dziadków i pradziadków, którzy brali udział w powstaniu, wielu informacji, które znają, a nam ich nie przekazali, gdy prosiliśmy. Mówią, że nie przywiązywali do tego wagi. Teraz przekazują nam dokumenty, zdjęcia, wspomnienia. No i będzie druga, poszerzona edycja książki.

Co się w mieście dzieje

Czy seniorzy mają wpływ na to co się w mieście dzieje? - Na to, co dzieje się generalnie, to nie. Owszem, wysłuchują nas, ale jest pewna polityka, którą urząd i rada prowadzą - przyznaje Kosmalski.

Jednak władze doceniają to, co dzieje się dla seniorów. Uniwersytet i inne organizacje pozarządowe dostały niedawno wspaniały prezent: miejsce na spotkania. Zwolniła się kawiarnia, która działała przy domu kultury, szukano chętnego, który by poprowadził. Wtedy seniorzy zaproponowali burmistrzowi, by im przekazać to miejsce. I oni, oraz inne organizacje pozarządowe, dostali odnowioną salę, gdzie można się spotkać, usiąść przy brydżu, poskładać origami, pogawędzić. Są szafy do przechowywania dokumentów, obok zaplecze kuchenne.

Ludzie zrobili się otwarci

Napędza ich jedno słowo: satysfakcja. Bardzo pojemne. Bo gdy pytam, co znaczy, Jerzy Kosmalski odpowiada: - Wszystkie organizacje, które tu działają wyprowadziły ludzi z mieszkań, z ławeczek przed blokami. Zaczęli spotykać się w grupach. To był jeden z celów naszego uniwersytetu, naszej działalności. Opowiem o pani, która koleżanka namówiła na nordic walking. Długo się broniła, bo nie umie. Pokazałem raz, drugi. Po miesiącu mówi: Ja nie mogę w domu usiedzieć! Potrzebuje tego! Teraz przyszła na rękodzieło. Kiedyś do wnuków jeździła na trzy miesiące teraz wytrzymuje u nich tydzień. Tu ją gna. Ludzie zrobili się bardziej otwarci, ciekawi świata. Na początku był problem ze skompletowaniem jednego autokaru na wycieczkę, teraz czasami potrzebne są dwa.

Nowikowie jeszcze w domu potrafili godzinami dyskutować. - Przychodziliśmy z jakiegoś spotkania czy zebrania, siadaliśmy przy ławie, przy kawce i nadal trwała dyskusja, dwie, trzy godziny. I wymiana zdań - opowiada Aniela Nowik. - To było tak, a na przyszły raz jeszcze inaczej to zrobimy. Od razu sobie notowaliśmy, bo nie dało się wszystkiego zapamiętać. Co zmienić, kogo zaprosić na następne spotkanie.

Pani czuła się w obowiązku kontynuować te działania po śmierci męża? - To już taka pasja. Człowiek zostawia wszystko, ma spotkanie, wyjazd. Tak samo z siebie. Trzeba zrobić. Po prostu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska