Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbara Śmiesz: Doskonale wiem, jak czuje się chory na covid. Nie raz trzymałam go za rękę, gdy odchodził [rozmowa]

Karina Obara
Karina Obara
Rozmowa z Barbarą Śmiesz, pielęgniarką z oddziału covidowego ze Szpitala Dziecięcego w Toruniu, o tym, jak to jest opiekować się pacjentami w czasie pandemii.

Zobacz wideo: Nowe odmiany koronawirusa. To musisz wiedzieć

- Jest pani na pierwszej linii frontu w pandemii. Co jest teraz najtrudniejsze w pracy w szpitalu?
Najtrudniejsza jest śmierć pacjentów. Straszne doświadczenie, bardzo traumatyczne. Śmierć w samotności, bez obecności bliskiej osoby jest niesłychanie przejmującym doświadczeniem. I dla pacjenta i dla mnie. Gdy patrzę w oczy kogoś, kto umiera samotnie, czuję, że stoi przede mną ogromne wyzwanie.

Czytaj także: Dla dziecka człowiek jest w stanie znieść wszystko. Rodzic, który traci swoje dziecko, chodzi po świecie ze szpilką wbitą w serce [rozmowa]

- Musi pani tego doświadczać codziennie?
Nie codziennie, ale bardzo często, coraz częściej. Nie jestem też codziennie w pracy. Mam dużą odpowiedzialność za osobę umierającą, którą trzymam za rękę. Jedyne, co mogę zrobić, to powiedzieć jej coś pocieszającego. Może to mało, ale chyba jednocześnie bardzo dużo, bo inaczej odchodzi ktoś, kto doznaje otuchy, serdeczności od pielęgniarki. Widzę to po twarzy tego człowieka, który ma poczucie osamotnienia, przerażenia, samotności, bo bliscy nie mogą go odwiedzić.

Musiałam dużo poukładać sobie w głowie od początku pandemii. Nauczyć się odchodzić z pacjentami, być blisko, zaakceptować, że człowiek, któremu tak bardzo starałam się pomóc podczas pobytu na oddziale, zaraz będzie „po drugiej stronie”. Zbyt często ostatnio obcuję ze śmiercią.

- Jak pani sobie z tym radzi? Czy może pani liczyć na opiekę psychologa? Przecież to dla pani też jest niesamowicie obciążające.
Oczywiście, że jest. Gdybym zgłosiła się do psychologa szpitalnego, na pewno otrzymałabym pomoc, ale nigdy z tego nie skorzystałam. Dużo rozmyślam o tym w domu, rozmawiam z przyjaciółmi, którzy wspierają mnie w tym, co robię. Gdy nasz oddział przekształcał się z laryngologicznego w covidowy, zapytano mnie, czy chcę w nim pracować. Jestem już na emeryturze, mam za sobą 42-letnie doświadczenie, ale zgodziłam się. Uznałam, że muszę pomóc tym wszystkim chorym, że im się to należy. Gdybyśmy zaczęły wszystkie odmawiać, kto by pomógł tym ludziom?

- A gdy rok temu wybuchła pandemia, myślała pani, że to wszystko potoczy się tak gwałtownie?

Nikt się tego nie spodziewał, że ta pandemia będzie tak tragiczna, niezrozumiana, pełna gwałtownych zdarzeń, zaskoczy cały świat. Na początku było to dość surrealistyczne, ale z biegiem czasu uświadomiłam sobie, że spotkało nas coś strasznego. I to trwa. Gdy powstał nasz oddział w listopadzie, myśleliśmy, że to będzie chwila. Teraz już wiemy, że potrwa to znacznie dłużej, może wiele, wiele miesięcy. Na pewno nie wrócimy szybko do dawnej pracy na oddziale laryngologicznym, wciąż będziemy oddziałem covidowym. Coraz więcej ludzi przyjmujemy do szpitala, choć jeszcze niedawno zdawało się, że wszystko się wycisza.

- Dlaczego jest coraz więcej pacjentów?
Ludzie przyjeżdżają zbyt późno do szpitala, gdy są już niedotlenieni, ich mózgi działają nieprawidłowo. Bywa, że starsi ludzie widząc nas ubranych od stóp do głowy w odzież ochronną, nie wiedzą, gdzie się znajdują. Przypadki lekkie potrafią w niedługim czasie rozwinąć się w ciężkie. Ci, którzy opuszczają szpital, nie są do końca zdrowi, mają bardzo zniszczone płuca. W domu muszą żyć z kondensatorem tlenu. Mieliśmy pacjentkę, która była u nas dwa miesiące, później mierzyła się z zanikiem mięśni, bardzo trudno jej się funkcjonowało już w domu. Mamy też jednak pacjentów, którzy lepiej sobie radzą.

Ostatnio ponad stuletnia pani dzielnie zwalczyła koronawirusa. Zawsze ogromną radością jest dla mnie, gdy pacjent z tego wychodzi. Mówię im często: niech pan się nie poddaje, nie wolno się poddawać.

- Słuchają? Nie poddają się?
Niektórzy się załamują. Widzę ich smutne oczy, które pytają: kiedy to się skończy? Młodzi spędzają u nas około dwóch tygodni, ale starsi nawet do dwóch miesięcy, czasem dłużej. To działa na nich niesłychanie przygnębiająco.

- A czy byłoby możliwe to, aby szpital zgodził się na odwiedziny u umierającego pacjenta, gdyby ktoś bliski miał kombinezon ochronny, chciał się pożegnać?
Najczęściej rodzina jest na kwarantannie. Ale gdyby nie była, mieszkała gdzieś daleko i przyjechała się pożegnać, ordynator chyba pozwoliłby na to. Pogłaskanie, trzymanie za rękę w ostatniej chwili jest bardzo ważne, wiemy o tym.

- Są jeszcze ludzie, którzy nie wierzą w żadnego koronawirusa. Uważają go za spisek rządzących, aby manipulować ludźmi. Co by im pani powiedziała?
Najchętniej zaprosiłabym ich na wolontariat na oddział covidowy, aby zobaczyli ten ogrom rozpaczy. Dyskusja z tymi ludźmi jest bezowocna, szkoda energii. I to nieprawda, że mamy do czynienia z inną odmianą grypy. Covid jest znacznie gorszy, człowiek się dusi, zdjęcie RTG płuc wielu chorych pokazuje, że już prawie nie mają tych płuc. Szukamy wolontariuszy, chętnie skorzystamy z ich pomocy. Pacjenci covidowi są leżący, trzeba ich umyć, przewinąć, są tak słabi, że nie są w stanie chodzić. Nawet gdyby wstali na chwilę, duszność natychmiast się nasili. Sama przeszłam coronavirusa. Nie wiem, gdzie się zaraziłam. Miesiąc byłam na zwolnieniu, wiem, co to znaczy.

- Co zmieniła w pani życiu cała ta pandemiczna sytuacja?
Stałam się innym człowiekiem. Bardzo się zmieniłam przez ten rok. Kocham mój zawód, zawsze pracowałam z całkowitym oddaniem. Doceniam teraz każdy dzień, świadomość, że żyję, jestem zdrowa, pomagam innym i mam dobrą kondycję, to wielka radość. Jestem też bardziej uwrażliwiona na pacjenta, ponieważ wiem, że stałam się ostatnią osobą, którą widzi mój pacjent. Płaczę razem z nim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska