Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powtórka z Korei

TOMASZ MALINOWSKI
Augustin Delgado zdobywa drugą bramkę dla Ekwadoru, mimo ofiarnej interwencji Artura Boruca.
Augustin Delgado zdobywa drugą bramkę dla Ekwadoru, mimo ofiarnej interwencji Artura Boruca. Fot. FOTORZEPA
Mimo dopingu 35 tysięcy własnych kibiców na stadionie Arena auf Schalke, polscy piłkarze rozpoczęli mistrzostwa świata w Niemczech identycznie jak 4 lata temu w Korei (0:2 z gospodarzami), od porażki 0:2 z Ekwadorem. Porażki, której chyba nie spodziewał się nawet Paweł Janas, selekcjoner biało-czerwonej reprezentacji.

To był bardzo smutny wieczór w Gelsenkirchen. Arena auf Schalke, z 35 tysiącami polskich kibiców na trybunach, była świadkiem bezbarwnej gry biało-czerwonych. To co prezentowali nasi piłkarze jest przysłowiową "wodą na młyn"dla przeciwników selekcjonera Pawła Janasa. Postawienie na graczy, którzy w klubach nie odgrywali w całym sezonie większych ról, okazało się błędem. Zawiedli też liderzy, a na wyróżnienie zasłużyli jedynie aktywni Euzebiusz Smolarek, Ireneusz Jeleń i pewny w defensywie Jacek Bąk.

Janas nie poszedł va banque. Ustawił zespół systemem 4-5-1, z wysuniętym Żurawskim, z Jeleniem na ławce, za to z Szymkowiakiem w pomocy, który - przypomnijmy - według lekarzy - nie bardzo nadaje się do gry w tak poważnej imprezie jak mistrzostwa świata. Początek wskazywał jednak, że polski szkoleniowiec wie co robi. Nasi przeważali, grali agresywnie, mieli przewagę w środku boiska, choć nie potrafili stworzyć klarownej sytuacji strzeleckiej. Grali długie piłki na szybkiego Smolarka, lewą stroną "szarpał"także Krzynówek lub para Szymkowiak - Żurawski próbowała koronkowych zagrań. Ekwadorczycy szybko rozszyfrowali styl gry biało-czerwonych. Niżsi, ruchliwsi, zaczęli więcej grać piłką, powoli opanowując środek boiska.

Moment nieuwagi w 24. min kosztował nasz zespół utratę gola. Przy wyrzucie z autu najpierw zagapił się Jop, a później do Tenorio nie zdążył Baszczyński, ekwadorski napastnik strzelił głową i było 0:1...

To podłamało naszych i rywale zaczęli stwarzać kolejne sytuacje. Tenorio, de la Cruz i Mendez bezkarnie hasali w polu karnym, a polscy piłkarze grali o tempo wolniej. Na szczęście Ekwadorczycy nie wykorzystali kilku dobrych sytuacji.

Janas nakazał aktywniejszą grę pomocnikom, ale włączający się Smolarek i słabnący z każdą minutą Żurawski potrafili wywalczyć jedynie rzuty wolne lub rożne. Te - źle bite głównie przez Krzynówka i "Żurawia"- nie robiły szkody rywalom. Za mało było też wsparcia ze strony Sobolewskiego i Radomskiego, a całej naszej drużynie brakowało agresji w odbiorze piłki.

Początek drugiej odsłony wlał nadzieje w serca polskich fanów. Aktywniejsza gra pomocników tworzyła przewagę, a coraz groźniejsze były rajdy skrzydłami Krzynówka i Smolarka. Niestety, brakowało wciąż wykończenia, zaś ekwadorscy obrońcy nie popełniali błędów (zablokowane strzały Żurawskiego i Szymkowiaka z kilku metrów). W 52. min Krzynówek zdobył - już po gwizdku arbitra - gola, ale nie został on uznany, bowiem nasz zawodnik - wydaje się - minimalnie "spalił".

Z każdą minutą rywale coraz bardziej celebrowali swoje akcje, zwlekali z rozpoczęciem gry, "usypiali"nasz zespół, który miotał się, biegając bezproduktywnie za piłką. Niewiele wniosły zmiany, bo w środku pola nie miał kto rozdzielać podań. Co gorsza, w 80. min Ekwadorczycy postawili przysłowiową kropkę nad "i". Kaviedes "klepnął"piłkę, przed polem karnym został Baszczyński i dwójka graczy ekwadorskich została sama przed Borucem, a Delgado z uśmiechem na ustach strzelił drugiego gola.

Polacy próbowali jeszcze zdobyć honorową bramkę (w słupek trafili Jeleń i Brożek), ale nie zdołali pokonać spokojnie broniącego Morę.

Paweł Janas - jak zwykle - niewiele miał do powiedzenia: - Porażka oczywiście jest dotkliwa. Przy pierwszej bramce nasi piłkarze "zaspali". Przeciwnik nie miał prawa dojść do takiej sytuacji. Obrońcy zawalili tę sytuację. Potem zaczęliśmy grać odważniej, ale straciliśmy drugą bramkę. Na razie musimy się pozbierać po tej przegranej. Przed nami jeszcze dwa mecze w grupie i trzeba dać z siebie wszystko, jeżeli myślimy jeszcze o awansie. Nie chcę na gorąco oceniać zawodników, ale nie wszyscy zagrali tak jak powinni.

Luis Suarez , szkoleniowiec Ekwadoru z kolei szczerze przyznał: - Jestem bardzo szczęśliwy, ale i zmęczony. Ten mecz kosztował nas wiele wysiłku, wiele nerwów, ale odnieśliśmy wspaniały sukces. Graliśmy ostrożnie, bo wiedzieliśmy, że Polska ma dobrą drużynę. Szukaliśmy szczęścia w kontratakach i udało się zdobyć dwie bramki. Podstawą sukcesu była determinacja moich graczy i przede wszystkim konsekwencja. Od pierwszej od ostatniej minuty realizowaliśmy to, co ustaliliśmy przed meczem. Zrobiliśmy pierwszy ważny krok do awansu do drugiej rundy, ale przed nami jeszcze daleka droga. Mecz z Kostaryką będzie na pewno inny niż dzisiejszy, ale równie trudny.

Augustin Delgado , piłkarz meczu (wybrany przez komisję techniczą FIFA), zdobywca gola nr 2 i asystujący przy nr 1 powiedział: - Musimy uczcić to zwycięstwo, ale nie możemy zapomnieć o koncentracji przed kolejnymi dwoma meczami. Pracowaliśmy ostatnio bardzo ciężko, a dzisiejsze zwycięstwo jest nagrodą za to. Zrobiliśmy bardzo duży krok naprzód.

Jacek Krzynówek przyznał tylko: - Graliśmy słabo i wszyscy o tym wiedzą. Ekwador miał dwie groźne sytuacje, które wykorzystał. Musimy otrząsnąć się z tej porażki i skoncentrować się przed meczem z Niemcami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska