Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłopotów z badaniami na BSE nie udało się ukryć

KAMILA PERKOWSKA [email protected]
Dziś odbędzie się pierwsza rozprawa przeciwko koncernowi Roche Diagnostics, zwycięzcy przetargu na testy do wykrywania BSE. Procesuje się z nim bydgoska firma ChS Computers, która przetarg przegrała. W tym tygodniu zapadnie decyzja, czy kontrakt z Roche zostanie w ogóle zerwany.

Na tę decyzję z niecierpliwością czekają laboratoria wykonujące badania w kierunku BSE. Kilkanaście dni temu poinformowały głównego lekarza weterynarii, że nie chcą dłużej pracować na sprzęcie i testach kupowanych za unijne pieniądze od Roche Diagnostics, zwycięzcy ogólnopolskiego przetargu. Zdaniem laborantów sprzęt się psuje, a serwisanci zwlekają z naprawą. Kłopot sprawiają również testy, które przekłamują wyniki badań. To z kolei rodzi obawy, że do obrotu trafia zakażone mięso wołowe. Jego spożycie może wywołać groźną dla ludzi chorobę Creutzfelda-Jakoba.
- Poprosiliśmy o opinię na temat sprzętu. Chcieliśmy wiedzieć, jak laboratoriom pracuje się na nim - przyznaje Janusz Związek, zastępca głównego lekarza weterynarii. - Dotarły do nas uwagi. Widziałem jednak zaledwie część z nich. Nie pamiętam już co dokładnie było nie tak i z jakich laboratoriów one pochodziły.

Żądania ministra

Odpowiedzialna za umowę z Roche Diagnostics jest Jednostka Finansująco-Kontraktująca (działa w ramach Fundacji Fundusz Współpracy). "Pomorska" dotarła do dokumentów, z których wynika, że Krzysztof Jurgiel, były już minister rolnictwa od początku wiedział o problemach laboratoriów. Jednak dopiero niedawno zażądał od JF-K "wyegzekwowania poprawy sytuacji w wypełnianiu umowy przez Roche".
Z kolei wiceminister Marek Chrapek pytał laboratoria, czy mają możliwość korzystania z testów kupionych za pieniądze budżetowe od innych firm i na jak długo mogłyby one wystarczyć? Odpowiedź była jedna: zgromadzone zapasy wystarczą na około trzy miesiące. Jednak żeby utrzymać ciągłość badań, należy ogłosić kolejny przetarg najpóźniej w maju.
- Laboratoria muszą wykonywać badania, ale czy wszystko jest tak, jak powinno być, to już inna sprawa - mówi enigmatycznie Paweł Skublicki, krajowy konsultant ds. BSE w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Nieprawdą jest więc to, co od początku twierdzi Maria Boratyn-Laudańska, p.o. dyrektora departamentu ds. bezpieczeństwa żywności i weterynarii w resorcie rolnictwa. Jej zdaniem nie ma żadnych kłopotów z wykonywaniem badań i realizacją zamówienia.

Zadecyduje raport

Skargi pracowników laboratoriów świadczą jednak o tym, że kłopoty są i to dosyć poważne. Dlatego Jednostka Finansująco-Kontraktująca nie wyklucza, że umowę z Roche Diagnostics zerwie. - Bezpieczeństwo ludzi jest najważniejsze. Jednak rozwiązanie umowy wartej 11 milionów złotych to poważna sprawa, dlatego żeby podjąć właściwą decyzję, musimy otrzymać jeszcze dwie ekspertyzy. Jeżeli raport będzie niekorzystny dla szwajcarskiego koncernu, współpracę z nim zakończymy przed czasem - twierdzi Izabella Nowakowska, dyrektor JF-K.
Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Tym bardziej, że dyrektor Nowakowska przyznaje, iż JF-K skłania się raczej ku temu, by umowa z Roche nadal obowiązywała. I nic dziwnego, bo to właśnie Jednostka Finansująco-Kontraktująca, na polecenie Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, podpisała ją z koncernem w atmosferze skandalu w grudniu ubiegłego roku. Przypomnijmy: zdaniem komisji konkursowej najkorzystniejszą ofertę przedstawiła wtedy bydgoska firma ChS Computers. - Dzień przed podpisaniem umowy z Roche, dostałem dwie informacje. Pierwszą o tym, że to my wygraliśmy przetarg i następnego dnia mam się stawić w Warszawie, by podpisać kontrakt. Drugą wieczorem, że lepszy niespodziewanie okazał się Roche - mówi Jacek Stielow, szef ChS.
Przeszukali i zabrali
Bydgoska firma nie zgadza się z taką decyzją, dlatego skierowała pozew przeciwko Fundacji Fundusz Współpracy oraz Roche Diagnostics. Żąda unieważnienia kontraktu i odszkodowania w wysokości 10 milionów złotych. Dziś pierwsza rozprawa w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
ChS miała kłopoty z przygotowaniem się do niej. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzi śledztwo wyjaśniające, czy w organizowanych przez FFW przetargach doszło do nieprawidłowości, przeszukała ostatnio siedzibę firmy ChS i dom Jacka Stielowa, jej szefa. - O godzinie szóstej rano 12 funkcjonariuszy ABW weszło najpierw do mojego domu, potem do firmy. Zarekwirowali laptopa i dokumenty związane z różnymi przetargami, w których ChS brała udział. ABW interesowały dwa pierwsze przetargi na zakup testów na BSE. Nie zapytali natomiast o ostatni, który wzbudza największe kontrowersje. A dokumenty, które mi zabrali potrzebuję w sądzie - tłumaczy zdenerwowany.
Maciej Kujawski, rzecznik prasowy warszawskiej Prokuratury Okręgowej mówi tylko: - Potwierdzam, takie przeszukanie miało miejsce. Ze względu na dobro śledztwa niczego więcej nie ujawnię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska