Aby dostać bilet na film emitowany podczas tegorocznego Berlinale, trzeba było stanąć w długiej kolejce już wczesnym rankiem, a i to nie dawało gwarancji, że zobaczy się wymarzony obraz. Bywało, że widzowie trwali dzielnie w kolejce przez dwie godziny, po czym odchodzili z kwitkiem, ale i tak nie chcąc zrezygnować z pójścia do kina, decydowali się na mniej znaczącą produkcję. Co roku w Berlinie luty jest niemal miesiącem narodowego święta. Wielu czeka tu niecierpliwie na rozpoczęcie festiwalu filmowego. Ulice miasta ustrojone są świecidełkami, sklepy szykują się do wyprzedaży, właściciele liczą na zysk; szczególnie ci, którzy mają swoje małe i większe biznesy w okolicach Potsdamer Platz, gdzie znajduje się najwięcej kin.
- W Berlinale genialne jest to, że można ujrzeć sławę światowego kina, która przypadkiem będzie szła tą samą ulicą co ty - mówi Krzysztof Zastawny. Od 20 lat mieszka w Berlinie, jest redaktorem Magazynu Polsko-Niemieckiego Dialog. - W taki sposób zupełnie przypadkiem natknąłem się na Isabellę Rossellini. Ustąpiła mi miejsca w kawiarni Maxim. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to ona. No i ta atmosfera, którą wspomina się cały rok. Masa ludzi i filmów z całego świata. Jedyna sposobność, aby zobaczyć np. film z Iranu to właśnie Berlinale.
Wybrał martini
Czarowi Berlinale ulegają niemal wszyscy, dość wspomnieć, że w tym roku akredytowanych było tu ponad 3800 dziennikarzy z całego świata, a miliony widzów obejrzało kilkaset filmów. Na jednej z konferencji dziennikarka z Niemiec tak bardzo dała się uwieść urokowi George’ a Clooney’ a, że zapytała go, czy da się porwać na spacer po Berlinie, a jeśli nie, to przynajmniej czy przyjmie od niej prezent w postaci butelki martini.
- Wybieram martini - z promiennym uśmiechem odparł Clooney. I już posypały się brawa wobec błyskotliwości gwiazdy. Bo niby dlaczego miałby się zgodzić na spacer z jedną wielbicielką, skoro przed Berlinale Palast, miejscu światowych premier filmowych, gdzie gwiazdy wprost z luksusowych aut stawiają stopy na czerwonym dywanie, czekają tłumy fanek.
Ogromną popularnością na tegorocznym Berlinale cieszyły się filmy egzotyczne, ale takie, które poruszają dotkliwe problemy polityczno-psychologiczne. Nie odniosły więc sukcesu filmy chińskie czy indyjskie, choć gromadziły niemałą widownię, ale filmy europejskie i arabskie.
Główną nagrodę Złotego Niedźwiedzia otrzymał film "Grbavica", fabularny debiut bośniackiej dokumentalistki Jasmili Zbanic. "Grbavica" porusza temat okrucieństw wojny oraz gwałtów serbskich żołnierzy na bośniackich kobietach. Głównymi bohaterkami filmu są matka i córka z Sarajewa, które próbują poradzić sobie z dziedzictwem, jakie niesie ze sobą wojna. Sara, 12-letnia córka Esmy, chce pojechać na szkolną wycieczkę. Dziewczynka wierzy, że jej ojciec był bohaterem wojennym i prosi matkę o pokazanie jej dokumentów, które umożliwią wyjazd za darmo. Esma nie ma jednak żadnych podobnych papierów. Przez lata okłamywała córkę i samą siebie ukrywając prawdę o wojnie w Sarajewie i okolicznościach, które towarzyszyły narodzinom jej córki.
Prapremiera w Toruniu?
Jak na słabe ulokowanie, bo poza konkursem, nieźle spisały się polskie filmy. "Komornik" Feliksa Falka otrzymał Nagrodę Jury Ekumenicznego a "Jestem" Doroty Kędzierzawskiej Nagrodę Specjalną Jury Kinderfilmfest. Ten drugi film kręcony był przed dwoma laty w Chełmnie. Kędzierzawska stworzyła przejmujący obraz odrzuconego przez matkę chłopca, który ucieka z domu dziecka i zamieszkuje na opuszczonej barce. Sale kinowe podczas wyświetlania filmu w Berlinie były pełne, a widzowie wychodzili zapłakani. - To potrzebny film - mówili - dla tych, którzy zapomnieli o kochaniu dzieci.
"Komornik" otrzymał nagrodę: "Za stworzenie celnego i wstrząsającego portretu współczesnych przemian politycznych w Polsce i zaprezentowaniu go jako przypowieści o korupcji, zawierającej uniwersalne przesłanie oraz za wysokie walory artystyczne i ochronę takich wartości jak sprawiedliwość, hojność i ludzka godność" - oceniło jury. Andrzeja Chyrę, który zagrał głównego bohatera, zobaczymy już latem w nowym filmie "S@motność w sieci" nakręconego na podstawie bestsellerowej powieści Janusza L. Wiśniewskiego, pisarza pochodzącego z Torunia. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, prapremiera filmu odbędzie się właśnie w Toruniu.
- Szukam niejednoznacznych postaci, aby się w nie wcielić w filmowej roli - powiedział na Berlinale Andrzej Chyra. - Chodzi o to, aby stworzyć jakąś tajemnicę, bo ona jest warunkiem budowania napięcia.
I o takie napięcie na berlińskim festiwalu się zabiega, za siedem euro, bo tyle kosztuje przeciętnie bilet na festiwalową projekcję filmową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ostrowska pochwaliła się maturą córki. Pokazała wymowne zdjęcie
- Tak Kozidrak spełnia się jako babcia. Paparazzi przyłapali ją na luzie i bez doczepów
- Sykut straci posadę w "Tańcu z Gwiazdami"? Oto, co mówi o planach na przyszłość
- Tak mieszka Luna. Widok z okna zapiera dech. Podobnie jak to, co jest w salonie