Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiele hałasu o nic

Redakcja
Nie będzie wcześniejszych wyborów do Sejmu i Senatu. Prezydent Lech Kaczyński trzymał wczoraj cały kraj w napięciu do 21.10.

Dopiero wtedy wygłosił krótkie orędzie do narodu. Andrzej Lepper i Roman Giertych, liderzy Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin, odetchnęli z ulgą. Opozycja parlamentarna zadaje sobie pytanie, o co chodziło braciom Kaczyńskim, sprawcom sześciogodzinnego zamieszania?

Wczoraj, kilkanaście minut po godzinie 15, Polska Agencja Prasowa podała elektryzującą informację: "Prezydent Lech Kaczyński jest bliski podjęcia decyzji o rozwiązaniu parlamentu".

O północy mijał bowiem termin decyzji prezydenckiej w sprawie ewentualnego rozwiązania Sejmu z powodu nieprzekazania prezydentowi ustawy budżetowej. Zgodnie z konstytucją, prezydent zarządza nowe wybory do parlamentu nie później niż 45 dni od dnia decyzji, czyli najpóźniej do końca marca.

Wśród polityków zawrzało. Przez kilka godzin nikt z władz PiS nie chciał potwierdzić tej informacji. Bydgoski poseł tej partii Tomasz Markowski był zaskoczony. Twierdził, że o niczym nie wie. Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Maciej Łopiński skwitował sytuację słowami "poczekamy, zobaczymy", zachęcając jednocześnie do wysłuchania orędzia prezydenta Lecha Kaczyńskiego o godz. 20. Pytany, czy podpisanie paktu stabilizacyjnego między PiS, Samoobroną i LPR jest rozwiązaniem gwarantującym stabilizację powiedział: - W sytuacji, w której koalicja z PO nie była możliwa, podpisanie paktu stabilizacyjnego było jakimś rozwiązaniem, ale ostatnie wydarzenia pokazują też, że rozwiązanie to może być dość mało stabilne.

Liderzy partii, które 2 lutego podpisały z PiS pakt stabilizacyjny - Andrzej Lepper i Roman Giertych - byli zdumieni zapowiedzią skrócenia kadencji Sejmu.
     Lepper powiedział, że jeśli potwierdzą się informacje o rozwiązaniu parlamentu, będzie to oznaczało, że PiS od samego początku prowadził cyniczną rozgrywkę: - Jeśli parlament zostanie rozwiązany, to cała wina spadnie na PiS. Jeśli Jarosław Kaczyński podpisał pakt stabilizacyjny, a teraz będą przyspieszone wybory, to oznacza, że PiS prowadził grę i od początku oszukiwał.

-_ Rozwiązując parlament prezydent złamałby konstytucję. Nie upłynął jeszcze termin, który daje możliwość podjęcia takiej decyzji - _skomentował na gorąco Roman Giertych. Chwilę później szef LPR powiedział, że chce z całą konsekwencją dążyć do realizacji paktu stabilizacyjnego. Dodał też, że "nie było żadnych jego wypowiedzi, które mogłyby świadczyć o tym, że Liga chce podważyć pakt stabilizacyjny".

Wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski natomiast nie krył oburzenia: - To rekord świata, jeżeli chodzi o nielojalność PiS wobec swoich partnerów z Samoobrony i LPR. Byłoby to niesamowite polityczne wiarołomstwo.

Napięcie rosło z godziny na godzinę. Zaskoczenie potęgowała zapowiedź, że o godz. 18.30 w siedzibie Samoobrony odbędzie się spotkanie sygnatariuszy paktu stabilizacyjnego, szefów PiS, LPR i Samoobrony. Tuż przed spotkaniem prezes PiS stwierdził: - Ciągle uważam, że można rządzić co najmniej przez rok w oparciu o pakt stabilizacyjny, ale nie wszystko na to wskazuje. Będę to próbował wyjaśniać. Jestem tu, aby tych wyborów nie było. Zaznaczył natomiast, że w kwestii skrócenia kadencji parlamentu nie chce mówić w imieniu prezydenta.
     Lepper z kolei powiedział przed spotkaniem: - Spodziewam się, że Jarosław Kaczyński albo chce sprawdzić, czy Samoobrona i LPR nie zechcą popierać projektów ustaw zgłaszanych przez PO, albo po prostu ogłosi, że wybory są już przesądzone - powiedział. To ostatnie byłoby, w ocenie Leppera, nieeleganckie.

Po trwającym kilkadziesiąt minut spotkaniu Jarosław Kaczyński wyraził nadzieję, iż przekona prezydenta, by nie rozwiązywał Sejmu. Poinformował też o podpisaniu przez liderów PiS, Samoobrony i LPR protokołu dodatkowego do umowy stabilizacyjnej. Przewiduje on, że także poprawki do projektów ustaw mogą być zgłaszane tylko za zgodą wszystkich uczestników paktu. Jak dodał, "poważnym elementem skłaniającym prezydenta do braku wiary" w powodzenie paktu były różnego rodzaju zapowiedzi, że "dywersyjne i awanturnicze propozycje PO zostaną w jakiejś mierze poparte przez naszych partnerów". Lepper podkreślił jednak, że Kaczyński nie gwarantował, iż prezydent nie rozwiąże parlamentu. Po wspólnej konferencji prasowej z Romanem Giertychem powiedział, że porozumienie kończy to zamieszanie.

W tym czasie szef PiS pojechał do Pałacu Prezydenckiego, gdzie Lech Kaczyński spotkał się też z marszałkami Sejmu i Senatu. Po konsultacjach, o godz. 20 prezydent miał ogłosić swą decyzję. W ostatniej chwili poinformowano, że orędzie prezydent wygłosi godzinę później.

Po godz. 21 Lech Kaczyński zakomunikował w orędziu, że nie rozwiąże parlamentu. Zaznaczył, że według konstytucji prezydent może, ale nie musi skracać kadencji Sejmu.W najbliższym tygodniu zwoła Radę Gabinetową. Prezydent powiedział m.in.: "W związku z tym, że został podpisany pakt stabilizacyjny nie widzę przesłanek do skrócenia kadencji Sejmu".

Informacje o tym, że prezydent Lech Kaczyński był bliski podjęcia decyzji o skróceniu kadencji parlamentu, to tylko takie "strachy na Lachy", to znaczy na kilku polityków wyraźnie przestraszonych możliwością przyspieszonych wyborów. Mnie intuicja podpowiada, że jeszcze nie raz będziemy świadkami takiego teatru - powiedział wieczorem lider PO Donald Tusk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska