Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja anatomii

Rozmawiał ADAM WILLMA
Rozmowa z MARCINEM KOSZAŁKĄ, reżyserem filmu "Istnienie"

- Wymyślił pan "Istnienie" dla Jerzego Nowaka?

- Nie, od dłuższego czasu szukałem w krakowskiej Akademii Medycznej osoby, która planuje oddać swoje ciało nauce. W USA jest to zjawisko dość popularne, w Polsce cały czas nieznane i budzące emocje. Uczelnie medyczne borykają się z ogromnymi problemami wskutek braku ciał. Szukałem przy pomocy profesora Skawiny kilka lat, miałem kilku kandydatów, ale zawsze coś się nie układało. Profesor był kiedyś na spektaklu z udziałem Jerzego Nowaka i przez przypadek powiedział mu o moich zabiegach. Nowak zasugerował, żebyśmy się spotkali.

- Co jest prawdą, a co fikcją w "Istnieniu"?

- Prawdą jest to, że film zostanie pokazany, kiedy pana Nowaka już nie będzie. Nie wiadomo oczywiście, kiedy to nastąpi, mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy na to czekać. Nie ma żadnego ciśnienia ze strony sponsorów. Na pewno nie będę filmował zwłok mojego bohatera, ponieważ nie jest to potrzebne dla dramaturgii filmu. Sekwencja pośmiertna będzie kreowana. Choć film do lata będzie w miarę zamkniętą całością, to nie wiem, czy nie będzie jakiejś "dokrętki". Miałem kiedyś ochotę zrobić film naprawdę ostry, którego finałem byłaby sfilmowana śmierć bohatera, ale dziś wiem, że to byłoby przekroczenie granicy moralnej, której przekraczać nie chcę.

- Zdjęć preparatu w formalinie, które oburzają pana oponentów, nie będzie?

- Formalina będzie, tylko te zdjęcia nie będą realizowane na zwłokach mojego bohatera. Nie jest mi to potrzebne ani z dramaturgicznego, ani z moralnego punktu widzenia. Choć Jerzy Nowak planuje zapisać swoje ciało nauce (i zapewne to zrobi), to przecież nie muszę czekać na jego śmierć, są inne środki. Na filmowanie ciała Jerzego bym się nie zdobył. Preparat ludzki to widok pornograficzny. Kamera skupi się na żywych ludziach - studentach, którzy dzięki takim preparatom uzyskują fundamentalną dla swojej pracy wiedzę z anatomii. To w ogóle będzie raczej film o życiu niż o śmierci. Owszem, to jest film o odchodzeniu Jurka Nowaka, ale też o jego walce o duchową nieśmiertelność. Ludzkie ciało, ten worek mięsa, nic tu nie znaczy.

- Pana bohater nie zobaczy nigdy tego filmu w całości?

- Ten film będzie miał siłę oddziaływania dopiero wówczas, gdy zostanie zamknięty kluczem odchodzenia.

- Jakim aktorem w filmie o samym sobie okazał się Jerzy Nowak?

- Na początku bałem się Nowaka, bo on jest dość ostrym i wymagającym aktorem. To jest człowiek, który lubi udowadniać młodym twórcom, że nie mają jeszcze doświadczenia. Ale szybko się dotarliśmy.
Sam do końca mnie wiem, kiedy Nowak gra, a kiedy jest samym sobą. Tę granicę trudno wytyczyć. Nawet, kiedy piję z nim wódkę, nie wiem, czy jest w tej chwili Nowakiem-aktorem czy Nowakiem-człowiekiem. Aktorzy w ogóle miewają problemy z rozróżnieniem tych ról. Mój przyjaciel Michał Żebrowski wyznał mi kiedyś, że gdy rano przy myciu patrzy na siebie w lustrze, też nie bardzo wie, czy nie gra w tej chwili.
- W "Istnieniu" dzielą was nie tylko miejsca na planie, ale i pokolenia.
- Na początku było trudno. Nowak - jako zawodowy aktor - żądał ode mnie scenariusza. Przygotowałem w tym filmie wiele scen kreowanych, ale na zasadzie prowokacji czy improwizacji. Pisanie dialogów mijało się jednak z celem. Dla Nowaka to był stres, że chodzimy czasem pół dnia i nic nie nagrywamy, on miał poczucie marnowania czasu. Ale po pierwszych zdjęciach Jerzy się przełamał i teraz dobrze sobie radzi.

- A pan?

- Cieszą mnie głosy wsparcia ze strony świata filmowego. Bywam atakowany, zwłaszcza przez dziennikarzy, ale jak można atakować coś, czego się jeszcze nie widziało?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska