Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim są chłopcy ze zdjęcia

Hanna Sowińska
To fotografia to prawdziwa perełka. Znajduje się w  materiałach przejętych przez bydgoską Delegaturę Instytutu  Pamięci Narodowej. Przedstawia moment, kiedy działacze  ?Solidarności?, w tym m.in. Jan Rulewski i Antoni  Tokarczuk wyprowadzani są przez milicjantów i tajniaków z  budynku WRN tylnym wejściem, od strony parku.  -  Pamiętam, że krzyczałem. Wówczas usłyszałem: ?Trzeba  Rulewskiego uciszyć?. Wtedy zaczęli bić - tak zapamiętał tę  dramatyczną chwilę Jan Rulewski.
To fotografia to prawdziwa perełka. Znajduje się w materiałach przejętych przez bydgoską Delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej. Przedstawia moment, kiedy działacze ?Solidarności?, w tym m.in. Jan Rulewski i Antoni Tokarczuk wyprowadzani są przez milicjantów i tajniaków z budynku WRN tylnym wejściem, od strony parku. - Pamiętam, że krzyczałem. Wówczas usłyszałem: ?Trzeba Rulewskiego uciszyć?. Wtedy zaczęli bić - tak zapamiętał tę dramatyczną chwilę Jan Rulewski. Wojciech Wieszok
Kilkudziesięciu dziennikarzy zagranicznych, jeszcze więcej krajowych - tylu naraz nigdy do Bydgoszczy nie ściągnęło. Po 19 marca 1981 r. czekali na wiadomość o ogłoszeniu strajku generalnego.

     Gdyby nie pobicie trójki działaczy bydgoskiej "Solidarności", cztery dni później do miasta nie przybyliby członkowie najwyższych władz Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". Krajowa Komisja Porozumiewawcza stawiła się w komplecie łącznie z ekspertami, m.in. Tadeuszem Mazowieckim, Janem Olszewskim i Bronisławem Geremkiem.
     Nocne obrady
     23 marca o 17.00 w największej sali Domu Kultury ZNTK przy ul. Zygmunta Augusta rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie KKP. Dziennikarze siedzieli w pomieszczeniu obok. Reprezentowali różne agencje i redakcje: Reuters, New York Times, radziecki dziennik Prawda, francuską agencję fotograficzną Gamma. Na zewnątrz, przez wiele godzin, stał tłum. Ludzie chcieli wiedzieć, co będzie dalej: strajk generalny czy może stan wyjątkowy?
     Zdarzenia z 23 na 24 marca doskonale pamięta Stefan Pastuszewski , jeden z czołowych bydgoskich opozycjonistów, wówczas zastępca redaktora naczelnego pisma "Wolne Związki". - Byłem wtedy rzecznikiem Komisji Krajowej Porozumiewawczej. W Domu Kultury było chyba 150 dziennikarzy. Wpuszczałem ich na salę, weryfikowałem. Nawet gdzieś mam listę z nazwiskami tych korespondentów.
     Chińczyk stale spał
     Niektórych zapamiętał bardzo dobrze. Choćby dziennikarza chińskiej agencji Sinhua. - Obrady przeciągały się do późna w nocy. Chińczyk stale spał, a gdy kolega z BBC budził go, zadawał tylko jedno pytanie: "Czy będzie strajk?" Był też dziennikarz z radzieckiej agencji TASS. Młody, bardzo wesoły. Z wykształcenia był socjologiem. Niestety, także agent KGB.
     Po przeciągających się do późna obradach KKP podjęła uchwałę o strajku. Międzyzakładowym komitetom założycielskim zalecono, by przeniosły się do dużych zakładów pracy. W przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego lub prób jego realizacji załogi miały przystąpić do strajku generalnego w całym kraju.
     - W trakcie obrad w ZNTK poproszono mnie do Wałęsy, dano jakiś tajny numer telefonu. Miałem zadzwonić do sekretariatu generała Jaruzelskiego i oświadczyć, że jak dojdzie do strajku generalnego, to rura nie będzie odcięta. Tak właśnie miałem powiedzieć, a oni, w Warszawie, mieli wiedzieć, co to znaczy. Chodziło o radziecki ropociąg do NRD i tranzyt kolejowy przez Polskę. Słowem mieliśmy gwarantować sowiecką rurę i tory do wschodnich Niemiec - wspomina Pastuszewski.
     Tam był kocioł
     IPN przyznał Pastuszewskiemu status osoby pokrzywdzonej. W materiach, które otrzymał nie znalazł jednak nic, co dotyczyłoby marca 1981 r. - Czekają na mnie materiały w Warszawie i Gdańsku. Spodziewam się, że coś tam jest. Ta sprawa była rozgrywana na szczeblu centralnym.
     Sprawcy brutalnego pobicia do dziś nie zostali wykryci. - Tam był kocioł. Była nie tylko milicja, ale ludzie w cywilu, tak zwani karatecy. Zwróciłem na nich uwagę podczas przerw w obradach sesji. Widać było, że się rozgrzewają. Mieli takie bardzo płynne ruchy. Tak poruszają się karatecy przed akcją.
     Nie wiadomo również, kto wydał rozkaz usunięcia siłą związkowców. Pastuszewski uważa, że decyzja o użyciu siły była podjęta w stolicy. -Chciano przede wszystkim rozbić strajk chłopski w gmachu ZSL. To, co stało się w sali WRN, to była tylko przymiarka.
     **

     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska