Pomoc i przemoc

     Rodzina (a ściślej - syn) pacjenta, do którego wezwano karetkę na ul. Jackowskiego w Grudziądzu, skierował do Komisji Zdrowia Rady Miejskiej skargę, w której w ostrych słowach krytykuje pracę załogi karetki, zwłaszcza sanitariusza i kierowcy. Zarzuca m.in. zbyt długi czas przyjazdu (35 minut) i opóźnianie odjazdu, co narażało życie nieprzytomnego ojca, będącego po dwóch zawałach, wylewie i z tętniakiem mózgu.
     Dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Władysława Biegańskiego dr Marek Nowak próbował rzecz wyjaśnić, jednak uznał, że instytucją władną rozstrzygnąć tę bulwersującą sprawę jest prokuratura.
     Dzień przed wpłynięciem skargi rodziny pacjenta, meldunek o czynnej napaści na lekarza karetki złożyła ekipa, która udzielała choremu pomocy. Według lekarza pogotowia, zdrowiu, a być może życiu pacjenta zagrażało nie to, że załoga karetki pracowała niewłaściwie, ale to, że syn chorego - Piotr B. oraz dwaj jego bracia agresywnie zaatakowali lekarza i utrudniali pracownikom pogotowia czynności służbowe.
     Informacje o tym zajściu zawiera meldunek złożony w Oddziale Pomocy Doraźnej, a w księdze wypadków Chirurgicznej Izby Przyjęć opisano uraz, jakiego doznał lekarz.
     Dyrektor szpitala Marek Nowak w zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa, skierowanym do Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu pisze m.in., że lekarz udzielający pomocy podlega ochronie jako funkcjonariusz publiczny. Do dowodów załączono także skargę rodziny oraz wyjaśnienie do tej skargi, napisane przez poszkodowanego lekarza.
     **