Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupiec syn kupca

Małgorzata Wąsacz [email protected]
Józef i Zofia Pilaczyńscy z dziećmi: Władysławem,  Romualdem (na zdjęciu po lewej stronie), Gabrielą, Aliną i  Andrzejem. Zdjęcie z 1939 roku.
Józef i Zofia Pilaczyńscy z dziećmi: Władysławem, Romualdem (na zdjęciu po lewej stronie), Gabrielą, Aliną i Andrzejem. Zdjęcie z 1939 roku.
Wszystko zaczęło się od Starego Rynku, a dokładniej od hurtowni bławatniczej Romana Stobieckiego i jego żony Marii. - To tutaj do szwagra i najstarszej siostry na praktykę czeladniczą przyjechał mój tato, Józef Pilaczyński. Był rok 1920, a Bydgoszcz była już wolna - wspomina Romuald Pilaczyński, syn Józefa.

     Hurtownia mieściła się przy ul. Stary Rynek 20, bodajże w największym budynku na placu. - To właśnie pracując w Bydgoszczy tato poznał moją mamę - Zofię, siostrę Czesława Borysa, bardzo bogatego bydgoskiego kupca. Nie tylko miał on sklep bławatny przy placu Teatralnym, ale również kilka domów, m.in. ten, w którym obecnie mieści się Pałac Ślubów przy ul. Sielanka. Rodzice pobrali się w 1924 roku. To był mariaż dwóch kupieckich rodzin - opowiada z uśmiechem Romuald Pilaczyński. Państwo Pilaczyńscy mieli szóstkę dzieci. Jedna córka zmarła jeszcze przed drugą wojną światową.
      Nauka od mistrza
     
W tajniki zawodu Józefa Pilaczyńskiego wprowadzał znakomity nauczyciel. Trzeba zaznaczyć, że Roman Stobiecki założył w 1909 roku Zrzeszenie Kupców Samodzielnych. Skupiało wszystkich kupców, bo przed wojną było nie do pomyślenia, by kupiec funkcjonował poza środowiskiem. Romuald Pilaczyński pokazuje jednodniówkę wydaną w 1949 roku, z okazji 40-lecia zrzeszenia. - Zarówno wujek, jak i tata bardzo aktywnie w nim działali - informuje.

Romuald Pilaczyński z żoną Urszulą
Romuald Pilaczyński z żoną Urszulą

Tak wyglądał sklep Pilaczyńskich przy ul. Gdańskiej 14. Zdjęcie zostało zrobione jeszcze przed poszerzeniem sklepu o dodatkowy lokal w 1936 roku

     Sklep z neonem
     
19 marca 1924 roku Józef Pilaczyński otworzył "Specjalny Magazyn Wypraw", czyli sklep z materiałami bławatnymi przy ul. Gdańskiej 14, zaraz przy Hotelu "Pod Orłem". Na brak klientów nie mógł narzekać. W Bydgoszczy było powszechnie wiadomo, że kto wydawał za mąż córkę, wyprawkę ślubną, a później tę dla dzieci - kupował u Pilaczyńskich. - Z pieluchami włącznie - dodaje z śmiechem Romuald Pilaczyński. Ale nie tylko z tego słynął sklep. To właśnie on, jako pierwszy w mieście posiadał świetlny neon z nazwiskiem właściciela. Tak było aż do wybuchu wojny.
     Interes rozwijał się. W 1936 roku powiększono sklep o jeden lokal w budynku obok. Od tej pory firma mieściła się przy ul. Gdańskiej 14-16. Wcześniej, bo w 1928 roku, Pilaczyński rozbudował część przemysłową firmy, tworząc czyszczalnię i sortownię pierza, wytwórnię waty oraz fabrykę bielizny i kołder watowanych i puchowych. Przeniósł ją na ulicę Pomorską 10. W 1939 roku kupiec zatrudniał aż 60 pracowników. - W latach 30. panował straszny kryzys gospodarczy. Bezrobocie było ogromne, a co jest z tym związane wiele rodzin żyło w nędzy. Tata uważał, że trzeba pomagać bezrobotnym. W jaki sposób? Najlepiej dając im pracę. Zbiórki pieniędzy uważał jedynie za półśrodek. Dążył do rozwoju przedsiębiorczości - przekonuje Romuald Pilaczyński.

Romuald Pilaczyński z żoną Urszulą

     Nie samą pracą
     
Nie tylko praca pochłaniała Józefa Pilaczyńskiego. Był społecznikiem. Udzielał się w Bydgoskim Towarzystwie Wioślarskim. A trzeba przyznać, że wówczas 50 procent sponsorów klubu stanowili kupcy. Czas poświęcał także Automobilklubowi Bydgoskiemu, którego był współzałożycielem w 1928 roku. Dziesięć lat później wybrano go przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. - Tato był również wielkim miłośnikiem harcerstwa, do którego zresztą wszyscy należeliśmy. Szczególnie był związany z Gimnazjum Koedukacyjnym Kupieckim w Bydgoszczy. To właśnie dla 27 Drużyny Harcerzy w nim działającej ufundował sztandar. To było chyba w 1938 roku lub na już początku 1939 - wspomina pan Romuald.
     W nowej kamienicy
     
W 1939 roku Józef Pilaczyński kupił kamienicę przy ul. Kasprowicza 4. Po jej remoncie w lipcu, rodzina się tutaj przeniosła z sześciopokojowego mieszkania przy ul. Pomorskiej 10. - Ojciec uznał, że firma się rozwija, więc trzeba stworzyć lepsze warunki życia rodzinie - opowiada syn. Niedługo nacieszyli się nowym domem. Wybuchła wojna. Józef pojechał walczyć, Zofia została z piątką dzieci. Najstarsze miało 15 lat, a najmłodsze - zaledwie roczek. W pierwszych dniach września Niemcy zarekwirowali sklep i warsztat, a kobietę z gromadką dzieci wyrzucili z domu. Przez pięć lat schronienia udzielał im ks. kanonik Jan Konopczyński, proboszcz parafii pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy przy ul. Ugory 16 na Szwederowie. - To właśnie do tej parafii należała większość pracowników firmy taty. Był dla nich bardzo dobry. Jego dewiza brzmiała: "Najtańszy i najlepszy pracownik to taki, który jest dobrze opłacany". Pracownicy doceniali jego hojność. Dlatego też, gdy tylko jedna z kobiet dowiedziała, że zostaliśmy pozbawieni dachu nad głową, poinformowała o tym księdza, a ten nas przygarnął. Poza tym tata również wspierał finansowo parafię, więc pewnie ten gest był również formą wdzięczności - zastanawia się Romuald Pilaczyński.
     We wrześniu 1941 roku Niemcy chcieli wywieźć niespełna 14-letniego Romualda na prace do "bambra", czyli gospodarstwa rolnego. - Na szczęście mamie udało się załatwić dla mnie zajęcie w DAG. Pracę, jako goniec, rozpocząłem 19 września 1941 roku. Po roku, znowu dzięki mamie, trafiłem do firmy spedycyjnej C. Hartwig, przy ul. Dworcowej 54. Tam się nauczyłem fachu. Po wojnie uczęszczałem do wieczorowej szkoły kupieckiej. Tak więc z zawodu jestem kupcem spedytorem, ale również mistrzem bieliźniarskim wszystkich specjalności - opowiada.
     Szefowa, uruchamiamy?
     
Józef Pilaczyński nie wrócił z wojny. Został zamordowany w Katyniu. W 1945 roku Zofia powróciła do kamienicy przy ul. Kasprowicza 4 z czwórką dzieci; najstarszy syn przebywał w wojsku w Anglii. Wraz z Romualdem postanowili znowu uruchomić firmę, zarówno sklep przy ul. Gdańskiej, jak i zakład przy ul. Pomorskiej. Szybko zaczęli się zgłaszać byli pracownicy. Najczęściej zadawali pytanie: - Szefowa, uruchamiamy? _Tak też się stało. Niestety na krótko. Przyszedł rok 1950 i prywatne sklepy zlikwidowano.
     Społecznik
     
- _Poszedłem do pracy w branży. Przez 15 lat pracowałem w spółdzielczości. Ostatnia funkcja, którą pełniłem i którą sobie bardzo cenię, to kierownik techniczny Spółdzielni Pracy "Zenit" w Bydgoszczy
- opowiada Romuald Pilaczyński. Choć społeczna działalność pana Romualda "w motoryzacji" rozpoczęła się już w 1948 roku, osiemnaście lat później został mianowany dyrektorem biura klubu "Automobilklubu Bydgoskiego". Do 1993 roku pełnił różne funkcje społeczne we władzach Polskiego Związku Motorowego, zarówno szczebla okręgowego, jak i zarządu głównego. Przez sześć lat reprezentował PZMot w międzynarodowych władzach Kempingu i Caravaningu. Jest także współbudowniczym kartodromu przy ul. Oksywskiej w Bydgoszczy, a wraz z Tadeuszem Władyką, reaktywował wyścigi samochodowe w 1970 roku w Toruniu. Może się pochwalić wieloma odznaczeniami za swoją pracę społeczną. Zapytany o to, które sobie ceni najbardziej odpowiada: - Złoty Krzyż Zasługi za działalność na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, krzewienie kultury motoryzacyjnej i rozwoju sportów motorowych z 1977 roku oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski z 1985 roku. Jestem również dumny z tytułu Honorowego Prezesa "Automobilklubu Bydgoskiego" oraz zarządu okręgowego PZMot.
     Zdjęcia pochodzą z archiwum Romualda Pilaczyńskiego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska