Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akt bez Kulczyka

Redakcja
Najbogatszy Polak nie stawił się przed komisją śledczą, chce zeznawać za granicą. Czy poseł Giertych szuka "kwitów" na prezydenta?

     Jan Kulczyk nie stawił się we wtorek przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen. Wyznaczony przez niego pełnomocnik, znany krakowski adwokat, prof. Jan Widacki przedstawił wniosek o przesłuchanie biznesmena w Londynie lub gdzie indziej za granicą. W oświadczeniu odczytanym przez Widackiego Kulczyk motywował wniosek obawą o swe bezpieczeństwo w Polsce.
     Wyłączyć trzech posłów
     
Po raz pierwszy w pracach komisji śledczej ds. PKN Orlen zdarzyło się, iż nie stawił się świadek, a jedynie jego pełnomocnik. Komisja wyznaczyła Kulczykowi nowy termin przesłuchania - 30 listopada w Warszawie i nakazała usprawiedliwić wtorkową nieobecność.
     Komisja odrzuciła przedstawiony przez Widackiego wniosek Kulczyka o wyłączenie z komisji trzech posłów opozycji, Romana Giertycha (LPR), Zbigniewa Wassermanna (PiS) i Konstantego Miodowicza (PO). Wcześniej jej członkowie i ekszastanawiali się nad trybem i dopuszczalnością takiego wniosku.
     Jan Widacki powiedział dziennikarzom, że wniosek o wyłączenie Giertycha i Wassermanna wynikał z tego, iż obaj posłowie - w przekonaniu autora wniosku - swymi wypowiedziami i zachowaniem zdradzili, iż nie są bezstronni. Miodowicz natomiast - przypomniał Widacki - był przed laty szefem kontrwywiadu UOP, a komisja "co krok natyka się na wątki związane ze służbami specjalnymi". Dlatego, według mecenasa, jest prawdopodobne, że w przyszłości może on być powołany na świadka przed komisją. Adwokat Kulczyka zastrzegł, że nie zarzuca stronniczości posłowi PO, a "wręcz przeciwnie".
     Kulczyk ostrzega
     
Brytyjski dziennik "Financial Times" opublikował we wtorek rozmowę z Kulczykiem, który ostrzegł, że ataki polityczne na przedsiębiorców zagrażają ekonomicznej przyszłości Polski. Jak się dowiedziała korespondentka PAP od autora artykułu Stefana Wagstyla, jego rozmowa z Kulczykiem odbyła się w poniedziałek rano w biurze "FT" w Londynie. Gazeta od dawna o nią zabiegała i w poniedziałek Kulczyk wyraził zgodę. Na zakończenie spotkania biznesmen dał rozmówcy do zrozumienia, że udaje się do lekarza.
     Widacki powiedział komisji, że stan zdrowia biznesmena pogorszył się, gdy Kulczyk wracał z USA do Polski na przesłuchanie. W czasie międzylądowania w Londynie Kulczyk udał się do szpitala. Widacki przekazał komisji faks z londyńskiej placówki. Według eksperta komisji dr Ewy Gruzy z Uniwersytetu Warszawskiego, ten faks to jedynie informacja, że Kulczyk został przyjęty na badania, a w dokumencie nie ma mowy o rozpoznaniu choroby i stanie zdrowia Kulczyka.
     Widacki przekazał komisji również zaświadczenie lekarskie z kliniki kardiologicznej w USA, z tłumaczeniem i historią choroby Kulczyka. (Pod koniec października br. przedstawiciele Kulczyk Holding poinformowali, że leczy się on w USA) Eksperci komisji orzekli, że przekazane jej zaświadczenie nie spełnia wymogów polskiego prawa. Również brak w nim rozpoznania medycznego.
     W oświadczeniu odczytanym przez Widackiego podczas posiedzenia komisji Kulczyk podkreślił: "Pogróżki i insynuacje naruszają moje prawa (...) Ponoszę konkretne i dające się wyliczyć straty. Moje firmy zatrudniają kilkadziesiąt tysięcy ludzi, płacą miliardowe podatki (...) Czy chodzi o ułatwienie rządów autorytarnych, a w gospodarce ułatwienie rządów administracji?".
     Poznański biznesmen napisał w oświadczeniu, że jest "w stanie stanąć przed komisją, choć - wedle zaleceń lekarzy - nie powinien". Tłumacząc to względami bezpieczeństwa i wnosząc o przesłuchanie go za granicą podkreślił, że "rozpętano przeciwko niemu bezprzykładną, pełną pomówień i insynuacji kampanię oszczerstw i podejrzeń". Tym samym, dodał, pozbawiono go "elementarnych praw jako człowieka i obywatela".
     Propozycja Gertycha
     
Do tej kampanii włączyli się - napisał Kulczyk - niektórzy członkowie sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen, m.in. Zbigniew Wassermann, który rozważał, czy można mu (Kulczykowi) zająć majątek na podstawie ustawy o opodatkowaniu majątku pochodzącego z nielegalnego źródła. Kulczyk uznał to za "obrzydliwe pomówienie" i zapewnił, że jego majątek pochodzi z legalnych źródeł, co, jak podkreślił, było już wielokrotnie kontrolowane.
     Wspominając o zagrożeniu, Kulczyk jako powody wymienił wypowiedzi posła PO Jana Rokity, który - według niego - straszył go, że może "podzielić los Jeremiasza Barańskiego, który powiesił się w wiedeńskim więzieniu". Kulczyk napisał też, że członek komisji Zbigniew Wassermann ostrzegł go - za pośrednictwem mediów - iż będąc na jego miejscu "by nie wracał".
     Kulczyk podkreślił też, że zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik rozważał w mediach możliwość postawienia mu zarzutu szpiegostwa - by w kilka dni później, gdy wiadomość ta żyła własnym życiem stwierdzić, że nie ma podstaw do postawienia takiego zarzutu.
     Kulczyk sugerował także, iż niektórzy politycy chcą z nim postąpić tak, jak z biznesmenem Romanem Kluską, czy jak z b. prezesem PKN Orlen Andrzejem Modrzejewskim, którego zatrzymanie było powodem powołania komisji śledczej.
     Biznesmen oświadczył, że spotkał się z nim wiceszef komisji Roman Giertych i powiedział mu, że komisji nie zależy na atakowaniu go, ale że Kulczyk będzie bezpieczny, gdy dostarczy dowody kompromitujące prezydenta.
     Po oświadczeniu Widackiego, Giertych odparł, że przypadkowo spotkał się z Kulczykiem na Jasnej Górze. - Zagadnął mnie, ja mu nie radziłem, aby przedstawił informacje o panu prezydencie, czy dawał kompromitujące materiały odnośnie prezydenta. Zdawkowo przekazałem mu informacje, że powinien mówić prawdę, a jeśli jakieś dokumenty chciałby przekazać komisji, zawsze może to zrobić - dodał poseł LPR. Andrzej Różański (SLD) uważa jednak, że sprawę domniemanych nacisków na świadka, trzeba wyjaśnić.
     Odpierając zarzuty Kulczyka Wassermann powiedział, że z odtajnionych notatek Agencji Wywiadu wynika, iż "Kulczyk poinformował organy ścigania o wielkiej korupcji, że miał się powołać na płatną protekcję, że miał w rozmowie z agentem wywiadu rosyjskiego rozmawiać o wrażliwych sprawach."
     W Londynie bezpieczniej
     
W jednej z przerw zarządzonych przez komisję Widacki mówił reporterom o obawie "działań pozaprawnych" wobec Kulczyka i dlatego wniósł o przesłuchanie go za granicą. - A w Londynie nie ma możliwości działań pozaprawnych? - indagowali dziennikarze. - Są mniejsze. Tam się czuje bezpieczniej. Jest w szpitalu, żeby nie było wątpliwości - odparł prof. Widacki. Na pytanie, co mu jest, adwokat odparł, że "to jest pytanie do pana Kulczyka i jego lekarzy - tajemnica lekarska wiąże lekarza, a pan Kulczyk jeśli będzie chciał to o tym powie".
     Kuna tylko organizował
     
Po południu komisja przesłuchała Andrzeja Kunę, jeden z organizatorów wiedeńskiego spotkania (lipiec 2003 rok) Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem. Kuna zapewnił, że rola jego i Aleksandra Żagla ograniczyła się do zorganizowania lokalu i "przyjęcia na siebie kosztów lunchu", podczas którego Kulczyk rozmawiał z Ałganowem.
     Kuna, podobnie jak przesłuchiwany wcześniej jego wspólnik Żagiel, podkreślił, że nie był inicjatorem spotkania w Wiedniu Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem, nie uczestniczył w żadnych rozmowach na temat Rafinerii Gdańskiej ani PKN Orlen, nie słyszał, aby w jego obecności Kulczyk i Ałganow rozmawiali o "pierwszym" i łapówkach za sprzedaż Rafinerii Gdańskiej. Kuna powiedział, że czteroipółgodzinne spotkanie poświęcone możliwościom transferu rosyjskiej energii elektrycznej na Zachód, w którym oprócz niego, Żagla, Kulczyka i Ałganowa brał udział doradca Kulczyka Marek Modecki, odbywało się w niewielkiej oddzielnej sali znanej winiarni ze "świetnie zaopatrzoną piwnicą" win.
     Posłom nie udało się dowiedzieć, czy Kulczyk, lecąc do Wiednia na spotkanie z Ałganowem, miał świadomość, że spotka się z rosyjskim szpiegiem, o którym w Polsce było bardzo głośno w związku z tzw. aferą Olina. Zdaniem Kuny, Kulczyk nie wypytywał o Ałganowa ani jego, ani Żagla.
     Świadek powiedział też, że po rozmowie z Ałganowem Kulczyk oświadczył, iż poinformuje o niej premiera Leszka Millera. Dopytywany przez Konstantego Miodowicza (PO), Kuna zeznał, że nie słyszał, aby Kulczyk obiecywał jakieś działania lobbingowe w sprawie omawianej z Ałganowem, czyli tranzytu energii elektrycznej z Rosji przez Polskę na południe Europy.
     Komisja postanowiła wezwać na świadka ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa. Komisja chce wystąpić o bilingi z lat 2000-2004 przychodzących i wychodzących połączeń telefonicznych wysokich urzędników kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego: ministrów Dariusza Szymczychy, Marka Ungiera, Marka Siwca, szefa doradców prezydenta Andrzeja Gduli i doradcy - Stanisława Cioska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska