Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co łączy przedstawiciela handlowego, inżyniera i przedsiębiorcę? Cała trójka uwielbia samochody. A dokładniej drift

Katarzyna Dworska
Michała Wątrobę, Kamila Wierzbowskigo i Michała Dobosiewicza połączyła wspólna pasja - auta. Dla nich liczy się pisk opon i bardzo szybka jazda.

Ryk silnika, kłęby dymu i zapach palonych opon. Kamil Wierzbowski, Michał Wątroba i Michał Dobosiewicz znają się od lat. W 2010 roku dwójka z nich wybrała się do Poznania na rundę Driftingowych Mistrzostw Polski. Spodobało im się i zostali właścicielami bmw E30. Rocznik 85. I tak to wszystko się zaczęło.

Przeczytaj także: Drift Masters Grand Prix 2015 - wielki finał na Motoarenie
Najpierw tuning, potem przyszła kolej na drift
Byli pod takim wrażeniem, tego co zobaczyli w Poznaniu, że postanowili spróbować swoich sił. Założyli grupę MSL Drifters i rozpoczęli żmudną naukę. - Nazwa teamu, to po prostu skrót od Myślęcinka, czyli miejscowości, w której mieszkamy - mówi Michał Wątroba, 27-letni przedstawiciel handlowy w rodzinnej firmie. - Moje zainteresowanie motoryzacją zaczęło się po odebraniu prawa jazdy. Poprzez modny w tamtych latach tuning zacząłem modernizować moje pierwsze auto, którym było renault clio.
Renault już nie ma, ale wciąż pracuje nad bmw E30. Tym samym, który kupili 4 lata temu. - Wszystkie nasze samochody posiadają modyfikacje dotyczące specyfikacji driftingowej i regulaminów lig - opisuje "Liver". - Sami je przeprowadzamy w przydomowym warsztacie. Tak samo jak naprawy.
Podobnie było z resztą ekipy. Michał Dobosiewicz, dla przyjaciół "Dobek" od najmłodszych lat zafascynowany był wyścigami. Gdy jego znajomi pierwszy raz przewieźli go "driftowozem" poczuł, że to właśnie to. - Zaraz po ukończeniu bydgoskiej "samo-chodówki" skupiłem się na drifcie - wspomina natomiast Kamil Wierzbowski, 29-letni przedsiębiorca. - Ten sport motorowy pochodzi z ulic Japonii. Polega na celowym zerwaniu przyczepności kół samochodu przy dość dużej prędkości i kontrolowanie poślizgu, na jak najdłuższym odcinku drogi.

Opony na wagę złota
Początki nie były wcale łatwe. - Nauka wymaga dziesiątek, a może i setek godzin treningów - opowiada "Liver". - Tak naprawdę im więcej, tym lepiej. Nadal jesteśmy na początku i jeszcze wiele spalonych opon przed nami.
Od czego więc najlepiej jest zacząć? - Od kupna samochodu tylnonapędowego - odpowiadają zgodnie. - I po prostu ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Oczywiście w bezpiecznym miejscu.
Członkowie MSL Drifters spotykają się codziennie. Za zgodą urzędników trenują na lotnisku za Świeciem. - Niestety w Bydgoszczy nie ma odpowiednich miejsc do tego -przyznają.
Ich team zajmuje się modyfikacjami pojazdów, organizacją treningów, wyjazdami na zawody i promocją motorsportu w mieście. Do tej pory brali udział w kilku rundach DriftOpen i imprezie Drifterzy Charytatywnie. Można było ich spotkać podczas Święta Osiedla Błonie i Dni Fordonu w ramach Drift Taxi. - Polega to, na przewożeniu pasażerów po torze w trakcie treningów - opisuje "Dobek". -Udało się nam zorganizować namiastkę tego właśnie w Fordonie. Chcieliśmy pokazać mieszkańcom, jak to wygląda ze środka auta.
Jeżeli chodzi o opony, to na treningach jeżdżą na czym się tylko da. - Byleby miało trochę gumy - śmieje się "Cortez", czyli Kamil Wierzbowski.

Planują, organizują i wciąż ćwiczą
Już przygotowują się do sierpniowego wyjazdu na Drift-Open, który odbędzie się na torze Motopark w Koszalinie. - Mamy też w planach pojawienie się na AgroShow w Bednarach - mówi Wierzbowski. - Jeśli rozmowy z Klubem Sportowym Polonia ułożą się pomyślnie, to będzie można nas zobaczyć również podczas meczów tej drużyny.
Ich największym marzeniem jest wyjazd do Japonii. Bardzo chcieliby przekonać się, czy kultowy już film "Szybcy i wściekli" oddaje klimat Tokio. Na razie jednak szukają sponsorów. - Drift, jak każdy motorsport jest bardzo kosztowny, a nasze prywatne budżety kurczą się w oczach podczas każdego sezonu - dodaje "Liver". - Czasami musimy rezygnować z codziennych przyjemności na rzecz naszej pasji.
Pieniądze są im potrzebne na regularne wyjazdy i treningi, a także na rozwój techniczny "driftowozów". - Jedyną nagrodą do tej pory jest doświadczenie i uśmiechnięte twarze pasażerów - śmieją się. - Ale warto. Robimy bowiem to, co kochamy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska