Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cuda neurochirurgii dają nadzieję chorym

Hanna Sowińska
Lipiec 2012 r. Prof. Marek Harat (po lewej) i dr Marcin Rudaś wykonują zabieg wszczepienia elektrod do mózgu u 19-letniej pacjentki cierpiącej na patologiczną otyłość.
Lipiec 2012 r. Prof. Marek Harat (po lewej) i dr Marcin Rudaś wykonują zabieg wszczepienia elektrod do mózgu u 19-letniej pacjentki cierpiącej na patologiczną otyłość. archiwum / Andrzej Muszyński
- Co ja będę robić, jak mnie już wyleczą? - pyta 7-letnia Zuzia Macheta. Ze swoją straszną chorobą jedzie pełna nadziei do USA.

Myśli o cudownych lekach i terapiach, przywracających zdrowie, towarzyszą ludzkości od dawna. Jednak nigdy nadzieja na "cudowne uzdrowienia" nie była tak bliska spełnienia.

Na wieść o tym, że zespołowi polsko-brytyjskich specjalistów udało się postawić na nogi sparaliżowanego od pasa w dół pacjenta, prof. Geoffrey Raisman z University College w Londynie miał powiedzieć, że to osiągnięcie jest bardziej imponujące niż wysłanie człowieka na Księżyc.

Prof. Raisman wie, co mówi - naprawianiem uszkodzonego rdzenia zajmuje się od 40 lat, a dwie dekady temu odkrył niezwykłe zdolności glejowych komórek węchowych.

Przeczytaj także: Tych troje młodych ludzi połączyły choroby, na które tradycyjna medycyna nie znalazła sposobu

Supermen na wózku

Gdy jedni marzą o lotach na Marsa, inni (a są ich tysiące) - przykuci do łóżek i wózków inwalidzkich - czekają na Świętego Graala neurochirugii. Liczą, że przyjdzie taki dzień, kiedy nienaprawialne dotąd uszkodzenia rdzenia kręgowego będzie można naprawiać.

Wierzył w to Christopher Reeve, amerykański aktor, najsłynniejszy kinowy Superman, którego w 1995 r. poniósł na planie filmowym spłoszony koń. Na skutek upadku aktor skręcił kark i doznał paraliżu.

O tym, jak bardzo chciał być znowu sprawny, świadczy fakt, że zgodził się testować na sobie nowe metody, mające naprawić uszkodzony rdzeń kręgowy. Był nawet zwolennikiem dopuszczenia terapii z użyciem komórek macierzystych pobranych z ludzkich płodów.

Reeve nie doczekał dnia, kiedy świat dowiedział się, że nie komórki macierzyste, ale tzw. glejowe komórki węchowe, na dodatek pobrane nie z błony śluzowej nosa, tylko z mózgowia, mogą być szansą dla osób z uszkodzonym rdzeniem.

Cuda we Wrocławiu

Wieści o pierwszym na świecie sukcesie w rekonstrukcji rdzenia nie pochodziły z jednej ze słynnych amerykańskich uczelni czy instytutów badawczych, ale z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (jesień 2014 r.). To tam zespół lekarzy dokonał swoistego cudu. Jego beneficjentem jest Dariusz Fidyka, który od 2010 r. był sparaliżowany od pasa w dół. Dzięki eksperymentalnemu zabiegowi odzyskał czucie w nogach i może się poruszać przy pomocy sprzętu ortopedycznego.

Ścisłe kryteria kwalifikacji

Ten "medyczny cud", przy całkowicie przerwanym rdzeniu kręgowym, to wynik zastosowania autorskiej metody polegającej na przeszczepieniu własnych glejowych komórek węchowych pacjenta, połączonej z rekonstrukcją rdzenia wszczepami z nerwów obwodowych.

- Znam ten przypadek, bo byłem recenzentem pracy habilitacyjnej. Pacjent miał rdzeń przecięty, a nie zmiażdżony, jak to najczęściej dzieje się wskutek wypadków komunikacyjnych, na dodatek w odcinku piersiowym. Dlatego do następnych zabiegów poszukuje się osób z takimi samymi obrażeniami. Kryteria kwalifikacji do operacji są bardzo ścisłe - mówi prof. Marek Harat, szef Kliniki Neurochirurgii w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy.

Wiadomość o udanym zabiegu we Wrocławiu zelektryzowała tych pacjentów, którzy w wyniku przerwania rdzenia, w jednej chwili, ze zdrowych stali się niepełnosprawnymi. Dotyczy to m.in. byłej wokalistki zespołu Varius Manx, Moniki Kuszyńskiej.

Od 2006 r., po wypadku, jest sparaliżowana od pasa w dół. Sięgała po wszystkie dostępne kuracje, z terapią komórkami macierzystymi włącznie (miała przeszczep komórek macierzystych w Moskwie, ale efektów nie ma).
Regeneracja uszkodzonego rdzenia, uznawana dotąd za niemożliwą, jest faktem. Aby móc powiedzieć, że to nie eksperyment a uznana metoda lecznicza, potrzeba więcej takich operacji.

Rozwiązanie jest za rogiem?

Prof. Harat studzi emocje. - Dla kilku chorych to będzie bardzo ważny przełom, pod warunkiem, że metoda zadziała. Za wcześnie, by powiedzieć, że to działa na pewno.

Podkreśla, że w neurochirurgii rekonstrukcyjnej ciągle olbrzymim problemem jest uzyskanie dobrego materiału tkankowego do naprawy uszkodzonych części ośrodkowego układu nerwowego. - O ile komórki macierzyste służą do rekonstrukcji narządów - odtwarza się z nich nerki, pęcherz moczowy, rogówkę, chrząstkę, kości, to nie ma komórek, które w układzie nerwowym zachowywałyby się zgodnie z naszymi oczekiwaniami - tłumaczy.

Bydgoski neurochirurg przypomina, że zaprzestano badań nad komórkami płodowymi ze względów etycznych.
- Prawdopodobnie nigdzie na świecie już się tego nie robi. Próbowano eksperymentować na komórkach embrionalnych, czyli pochodzących z jeszcze wcześniejszego okresu rozwoju płodowego, ale zaniechano, bo komórki mnożyły się poza kontrolą, czyli zachowywały się jak komórki nowotworowe. Poszukuje się różnych sposobów - poprzez inżynierię genetyczną próbuje się odwrócić mezenchymalne komórki macierzyste do tak pierwotnego rozwoju, by mogły się różnicować w komórki układu nerwowego.

Przyznaje, że pomysłów, koncepcji jest wiele. - Śledzę to wszystko od lat, bo to jest olbrzymia nadzieja neurochirurgii. Mam wrażenie, że rozwiązanie jest tuż za rogiem - wysyłam swoich asystentów za granicę, do ośrodków, które się tym zajmuję, ale lata mijają, a my nie mamy tego, czego oczekujemy - przyznaje.

Eksperymenty to nasza specjalność

Polska neurochirurgia może jednak pochwalić się wieloma sukcesami, o których głośno było w ostatnich kilkunastu latach. Ich autorem jest prof. Harat (wraz z zespołem). W 1999 r. wykonał pierwszy w kraju zabieg u pacjenta z chorobą Parkinsona (dziś ta operacja jest refundowana przez NFZ, bo nie jest to już eksperyment).
- Nagle, na naszych oczach chory staje się zdrowym człowiekiem. Drżenie ustaje. To coś niezwykłego, w przeciwieństwie do wszystkich innych zabiegów, gdzie z duszą na ramieniu czekamy, aż pacjent operowany - na przykład z powodu guza mózgu - obudzi się. Przecież nie mamy pewności, czy będzie mówił, ruszał kończynami, widział - mówi prof. Harat.

Po stymulacji mózgu w chorobie Parkinsona przyszły następne. Pod koniec 2002 r. w szpitalu wojskowym przeprowadzono pierwszy w Polsce zabieg psychochirurgiczny u chorego cierpiącego na zespół natręctw, powiązany z depresją i stanami lękowymi. Za każdym razem prof. Harat zaznacza, że właśnie ta operacja była najtrudniejsza.

Ingerencja skalpelem w ludzkie emocje

- Pierwsza szansa na rozwój tej dziedziny pojawiła się na przełomie lat 40. i 50. - wtedy Egas Moniz dostał Nagrodę Nobla. Drugą szansę miałem ja - to było właśnie w grudniu 2002 roku.

Podkreśla, że wokół psychochirurgii narosło wiele mitów. - Działo się tak chociażby pod wpływem książki i zrealizowanego na jej podstawie filmu "Lot nad kukułczym gniazdem". Jest to najlepiej sprzedająca się opowieść o tym, że można ingerować w ludzkie emocje poprzez zabiegi chirurgiczne. To przez długie lata była powszechna wiedza, bardzo negatywna, o tego typu zabiegach. Tymczasem rzeczywistość jest taka - do neurochirurga trafia bardzo ciężko chory człowiek, którego zawiodły wszystkie inne terapie. Często znajduje się już na marginesie życia społecznego i rodzinnego. Więc rozpaczliwie próbuje wrócić do normalności.
Na czym polegał nowatorski zabieg? Przez niewielki otwór w czaszce pacjenta wprowadzono elektrodę, dzięki której za pomocą wysokiej temperatury chirurdzy zniszczyli wadliwe połączenia.

W kolejnych latach prof. Harat zajął się operacyjnym leczeniem osób z dystonią (mimowolne ruchy, które powodują wyginanie różnych części ciała), mózgowym porażeniem dziecięcym i chorobą Tourette'a (objawia się mruganiem oczami, ruchami ramion lub głowy, grymasami, pochrząkiwaniem czy mlaskaniem, w ciężkiej postaci choroby występują tiki złożone, osoba chora podskakuje, dotyka siebie lub innych osób, kręci się w kółko, może wypowiadać słowa, które są pozbawione sensu). Kilka lat później, zachęcony dobrymi wynikami, zaczął wszczepiać stymulatory także ludziom z ciężką depresją.

Subtelne leczenie otyłości

W 2010 roku w rozmowie z "Pomorską" mówił, że możliwe będzie leczenie uzależnień i patologicznej otyłości poprzez głęboką stymulację mózgu. I tak się stało.

W lipcu 2012 r. przeprowadził zabieg u 19-letniej pacjentki cierpiącej na patologiczną otyłość. - To fascynujące, że do leczenia osób z olbrzymią otyłością zaczynamy podchodzić w bardziej subtelny sposób. Wiemy już, że nie w przewodzie pokarmowym tkwi choroba, a w głowie. Najcięższe przypadki patologicznej otyłości związane są z zaburzeniami mózgu, w ośrodkach zlokalizowanych w podwzgórzu - chodzi o ośrodek sytości i głodu. Gra pomiędzy tymi ośrodkami odpowiada za chęć przyjmowania pokarmów bądź uczucie sytości - wyjaśniał na konferencji prasowej.

Druga eksperymentalna operacja z powodu patologicznej otyłości została przeprowadzona w bydgoskiej klinice u pacjentki z USA. U niej, tak jak u 19-latki, też były uszkodzone ośrodki głodu i sytości.

Sukcesem (ale dopiero po drugim zabiegu) zakończyła się terapia u Ewy cierpiącej na autoagresję (rok 2013). - Córka jest nowym człowiekiem - przyznaje mama.

Wielki ból w małych ciałkach

Eksperymentalna operacja budzi ogromne nadzieje u rodziców 7-letniej Zuzi Machety i malutkiego Kajtka ze Śremu. Tę dwójkę dzieci cierpiących na pęcherzowe oddzielanie się naskórka (Epidermolysis Bullosa, czyli EB) zna cała Polska. Dzięki hojności tysięcy ludzi o wielkich sercach Zuzia i Kajtuś zebrali ogromne pieniądze potrzebne na leczenie w USA (terapia jednego pacjenta kosztuje 6 mln zł).

Historia niewyobrażalnego cierpieniem Zuzi jest opisana na jej stronie internetowej.
"Zuzia ma uszkodzony gen odpowiedzialny za produkcję kolagenu w skórze. Przez co naskórek nie "trzyma się", oddziela od głębszych warstw skóry. Jak to kiedyś określono, chorym na EB brakuje kleju w skórze. Ból odczuwany przez Zuzię jest porównywalny do poparzenia II stopnia. Jeżeli kiedykolwiek się oparzyłeś, to wiesz co mam na myśli".

Tam też Sylwia Macheta, mama dziewczynki pisze: "W 2008 na Uniwersytecie Minnesoty odkryto, że przeszczep szpiku oraz komórek macierzystych u osób z EB prowadzi do znacznej poprawy stanu zdrowia chorych. Skóra pacjentów zaczyna produkować kolagen i rany zaczynają się goić, a układ pokarmowy zaczyna działać prawidłowo. Leczenie jest bardzo skuteczne, przeszło je już kilkoro dzieci z EB".

Za Zuzię i Kajtka, za wszystkich, których życie bez cierpienia zależy od eksperymentalnych operacji, ściskam kciuki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska