Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia Piotr Lis nie znosi ciszy. Zostanie ukarany po popisach w Rzeszowie?

(jp)
Piotr Lis nie pierwszy raz stał się "antybohaterem" w ekstralidze.
Piotr Lis nie pierwszy raz stał się "antybohaterem" w ekstralidze. archiwum
Sędzia Piotr Lis w przeszłości udowodnił, że liczyć nie potrafi. W Rzeszowie uparł się, żeby zostać bohaterem widowiska.

Można czasami zastanawiać się czy sędziowie zbyt rzadko sięgają w ekstralidze po czerwone kartki, aby temperować niekiedy zbyt ambitną jazdę zawodników. Sędzia Piotr Lis najwyraźniej jest tego samego zdania, bo w czasie meczu PGE Stal Rzeszów - KS Toruń mocno poprawił statystyki: wystarczyły mu cztery wyścigi do pokazania dwóch czerwonych kartek.

Najpierw ujrzał ją Mirosław Jabłoński, gdy upadł daleko z tyłu za prowadzącą parą Chris Holder - Adrian Miedziński. Arbiter dokładnie tak samo postąpił w biegu numer 4, gdy wykluczył do końca meczu Oskara Fajfer za upadek w tym samym miejscu. Sytuacja była jeszcze dziwniejsza, bo junior został potrącony (a przynajmniej wytrącony z rytmu jazdy) przez klubowego kolegę Jasona Doyle'a. - To on powinien być wykluczony - denerwował się Fajfer. Nic nie wskórał i takie wykluczenie oznacza, że zabraknie go także w kolejnym meczu.

Upadki Jabłońskiego i Fajfera. PGE Ekstraliga/x-news

Oba upadki - podobnie jak Krystiana Rempały chwilę później - wynikały przede wszystkim ze złego stanu nawierzchni i Lis doskonale powinien zdawać sobie z tego sprawę. Arbitrowi natomiast długo nie przeszkadzała krzywo startująca taśma, choć był kilka razy o tym fakcie informowany. Ba, z właściwą sobie swadą oznajmił Jackowi Gajewskiemu, że krzywa taśma... nie miała wpływu na wynik spotkania.

Brawo. Szkoda, że Piotra Lisa nie było w kwietniu na Stadionie Narodowym. Uniknęlibyśmy wielkiego skandalu, bo sędzia wyjaśniłby wszystkim, że ta dziwaczna taśma do niczego w żużlu nie jest potrzebna.

O klasie i talencie sędziego w sporcie najlepiej świadczy jeden fakt - nie znamy jego nazwiska. To oznacza, że spokojnie i w ciszy świetnie wywiązuje się ze swoich obowiązków i nie stara się przebić na plan pierwszy sportowego widowiska.

Lis dba, żeby o nim było głośno, bo nie pierwszy raz popisał się swoim "fachowym" przygotowaniem (zresztą nie jest w tym jedyny, pozdrowienia dla Marka Wojaczka). To on przecież był autorem słynnego skandalu w półfinale ekstraligi w 2012 roku, gdy na Motoarenie nie potrafił dobrze policzyć KSM Unii Tarnów. Wtedy najpierw odgwizdał walkower i finał torunianom, a potem trzeba było mecz powtarzać.

Sędziego wysłano wówczas na (nie)zasłużone wakacje, na których najwyraźniej nie douczył się swojego rzemiosła. Może pora na dłuższą przerwę?

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska