Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

FCC & TFA Husqvarna Poland 2015 w Toruniu

Grzegorz Olkowski
Strażacy przyjechali do Torunia z Wielkiej Brytanii, Austrii, Czech, Anglii, Estonii, Niemiec, Gibraltaru, Węgier, Litwy, Słowenii i USA.  Większość zawodów rozgrywa się na Rynku Nowomiejskim, ale zawodnicy muszą też wbiec na wieżę Ratusza Staromiejskiego.
Strażacy przyjechali do Torunia z Wielkiej Brytanii, Austrii, Czech, Anglii, Estonii, Niemiec, Gibraltaru, Węgier, Litwy, Słowenii i USA. Większość zawodów rozgrywa się na Rynku Nowomiejskim, ale zawodnicy muszą też wbiec na wieżę Ratusza Staromiejskiego. Grzegorz Olkowski
To już siódma edycja międzynarodowych zawodów strażackie - FCC & TFA Husqvarna Poland 2015 w Toruniu.

Mundurowi z całego świata walczą o tytuł "Najtwardszego Strażaka" oraz "Najtwardszego z Najtwardszych". Zawody składają się z dwóch części, tzw. formuł. To TFA (Toughest Firefighter Alive Poland) i FCC (Firefighter Combat Challenge). Każda z nich podzielona jest na pięć ekstremalnych etapów.

Z pierwszą częścią zawodów, FCC, strażacy zmagali się wczoraj. Składała się z pięciu dyscyplin. Trzeba było: wciągnąć pakiet węży strażackich na 3. piętro, przesunąć kilkudziesięciokilogramowe obciążenie uderzeniami młota, przeciągnąć napełnioną linę gaśniczą i ewakuować poszkodowanego - czyli przeciągnąć manekin na dystansie ok. 30 metrów. Na wypełnienie każdego z zadań strażacy mieli zaledwie 4 minuty.

- Publiczności może się wydawać, że każdy z zawodników robi to bezbłędnie i bez wielkiego wysiłku - mówi Marta Winiarek-Miętus, rzeczniczka prasowa mistrzostw. - Ale pamiętajmy, że to dwustu najlepszych strażaków świata. Najlepsi z najlepszych, ścisła czołówka. Wszyscy są odpowiednio przygotowani, trenują wiele miesięcy, żeby tu przyjechać. A i tak zdarzają się kontuzje i fizyczne wyczerpanie. Konkurencja FCC jest niezwykle trudna, bo zawodnicy przystępują do niej w pełnym umundurowaniu, noszą maskę tlenową, a więc muszą ukończyć etapy zanim skończy się powietrze.

- Moim atutem jest wieża, ta część zadania idzie mi dobrze - przyznaje Paweł Hess, strażak z Bielska-Białej, który ma już na koncie zwycięstwo w zawodach o takiej samej formule we Francji. - Na końcu mięśnie są już tak niedotlenione, że gdy się podnosi manekin i ciągnie te 80 kilogramów, ma się wrażenie, ze nogi za chwilę eksplodują. Wysiłek jest ogromny.

Mimo to wśród zawodników znalazły się również kobiety. - Nie ma taryfy ulgowej, rywalizuję z mężczyznami mając te same limity czasu, to samo obciążenie - mówi Marta Ryba, która reprezentuje jednostkę ratowniczo-gaśniczą w Wado-wicach. - Spotykamy się na tych zawodach regularnie, zawodnicy z całej Polski, można śmiało powiedzieć, że stanowimy rodzinę. Ta możliwość spotkania rekompensuje cały trud tych zawodów.

Które z zadań jest najtrudniejsze? - Jest powszechna opinia, że to przeciąganie manekina - mówi strażaczka. - Ale to akurat mój ulubiony fragment. Lubię się porządnie zmęczyć.

Organizatorzy przyznają, że zawody są opracowane w taki sposób, by strażacy ćwiczyli to, co naprawdę przydaje im się podczas akcji, w codziennej pracy. - Przeciągnięcie manekina to ewakuacja człowieka podczas akcji - wylicza Marta Winiarek-Miętus. - Przesuwanie ciężaru młotem ma symulować sytuację, gdy trzeba przesunąć jakiś przedmiot w czasie akcji, na przykład szafkę, żeby dostać się do pomieszczenia. Wejście po wąskiej klatce schodowej na trzecią kondygnację to również coś, co często zdarza się w pracy strażaków.

Sobota to druga część mistrzostw, czyli zawody Toughest Firefighter Alive. Dziś zawodnicy musieli zmierzyć się w pięciu konkurencjach. Na początek rozwijanie, łączenie i zwijanie strażackich węży. Później 100 uderzeń 6-kilogramowym młotem, podniesienie i przenoszenie 70-kilogramowego manekina, bieg przez specjalny drewniany tunel z obciążeniem rąk do 20 kg, przeskoczenie ściany o wysokości 3 metrów, wniesienie obciążenia na wieżę, a wreszcie 300-metrowy bieg z wężami gaśniczymi oraz wejście na 40-metrową wieżę, po wąskiej zabytkowej klatce schodowej Ratusza Miejskiego na toruńskim rynku. - Nie wyobrażam sobie zrobić coś takiego - przyznaje Michał Malinowski, torunianin, który przyszedł z synem obserwować zawody.

Najlepsi robią to wszystko w czasie krótszym niż siedem minut. A liczy się nie tylko czas, ale i technika. - Jest szereg błędów, za które zawodnicy mogą dostać karę - mówi Magda Kocińska, torunianka, która z powodu kontuzji w tym roku sędziowała w zawodach, a rok temu brała w nich udział. - Zawodnicy nie mogą pominąć żadnego stopnia na wieży, muszą odpowiednio uderzać młotem. Jest sporo szczegółów na które trzeba zwracać uwagę. Patrząc na zawodników przygotowujących się do startu przypominałam sobie moje własne oczekiwanie na start rok temu. Za rok znowu spróbuję, warto!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska