Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wrócił prawnik Siergiej z wojny w Donbasie

Roman Laudański
- Nikt nie myślał, że tylu będzie poległych
- Nikt nie myślał, że tylu będzie poległych Roman Laudański
W głównej alei cmentarza są groby dwudziestu żołnierzy i ochotników pochodzących z Łucka. Wszystkie mogiły pokryte kwiatami. Wśród nich - Siergieja.

Na oficjalnej liście poległych na wojnie w Donbasie jest już półtora tysiąca nazwisk ukraińskich żołnierzy i ochotników. Może teraz liczba ta zbliża się już do dwóch tysięcy? 300-400 to zaginieni. Inni podają, że 600.

W kilkuset grobach spoczywają NN, nie udało się ustalić ich nazwisk. Cywilów zginęło ponad 6 tysięcy. To rachunek strony ukraińskiej. A ilu zginęło Rosjan po stronie separatystów i żołnierzy regularnej armii? Część separatystów została pochowana w bezimiennych mogiłach - w przydrożnych rowach lub przypadkowych dołach.

Czytaj: "Tęsknimy za Ukrainą, ale tam już nie dało się normalnie żyć"\

W 2007 roku Siergiej Klimczuk był jednym z kilku założycieli Kozackiego Bractwa Strzeleckiego w Łucku. To organizacja podobna do polskich bractw kurkowych. Od lat współpracuje z Bractwem Kurkowym z Tucholi.
Żonie przyśnił się mąż Siergiej, który przyszedł do niej w nocy i powiedział, że wynajął mieszkanie w Charkowie. Zapytała: - Po co nam dom w Charkowie, przecież mamy już w Łucku? - Nie szkodzi, niech będzie - uśmiechnął się spokojnie.
Rannego na froncie Siergieja przewieziono do szpitala w Charkowie, gdzie zmarł. Może stąd charkowskie mieszkanie ze snu żony?
Siergiej został ranny 17 sierpnia ubiegłego roku.

Walczyli w wiosce Hrjaszczywate na przedmieściach Ługańska. Stali mocno, bronili pozycji przed prorosyjskimi separatystami. Po długim ostrzale wyszli z piwnicy umyć ręce. Być może spadł pocisk wystrzelony z czołgu. Koledzy wspominali, że nie słyszeli dźwięku nadlatującej rakiety czy granatu moździerzowego.

Został ranny w tył głowy.
Siergiej walczył przez miesiąc. Zaciągnął się ochotniczo - najpierw do batalionu "Ajdar", a później do regularnej armii. A przecież inni mają jeszcze mniej szczęścia - wychodzą na pierwszą akcję i giną. On walczył miesiąc.
Był prawnikiem, zawsze służył radą. Wykładał prawo na uniwersytecie. O takich jak on mówią: prawdolubca.
Mariusz Wegner z tucholskiego Bractwa Kurkowego poznał Siergieja w 2007 roku, kiedy kozacy z Łucka przyjechali do Tucholi.

- Dzięki znajomości z biskupem Marcjanem Trofimakiem i Walentym Wakolukiem, redaktorem naczelnym "Monitora Wołyńskiego" skontaktowaliśmy się z kozakami. Po naszej wizycie na Ukrainie zaprosiliśmy ich do Tucholi na obchody święta 11 Listopada. Wtedy po raz pierwszy widziałem Siergieja.

Mariusz Wegner wspomina ostatnią rozmowę z Siergiejem - po ubiegłorocznym zlocie kozackim pod Beresteczkiem - 22 czerwca. - Widać było, że Siergiej coś w sobie nosi, ale nie bardzo chciał o tym rozmawiać. Dopiero na koniec w Łucku, przy pożegnaniu przytrzymał dłużej moją dłoń. Może to przypadek? Coś mu chodziło po głowie.
Za miesiąc był już na froncie.

Dwa miesiące później - zginął.
- Trudno mówić o przeczuciu, ale zdawał sobie sprawę, że na wojnie wszystko może się zdarzyć - dodaje Mariusz Wegner. - Ale nie powiedział nam, że idzie na wojnę do Donbasu. Zaskoczył wszystkich. Nawet swoim przyjaciołom ze stowarzyszenia powiedział w ostatnim dniu, że jutro wyrusza na front. Nie można powiedzieć o nim inaczej, jak o serdecznym, ciepłym człowieku, z którym zawsze było o czym porozmawiać.

Kozak Saszka Sokur, z którym stoimy nad grobem Siergieja, dodaje, że przecież tak niedawno razem z Siergiejem spływali Brdą w jednym kajaku.

Kawałek dalej na cmentarzu pod Łuckiem pochowany Artem Karaban, 23-letni chłopak, który też chciał wstąpić do Bractwa Kozackiego. Urodzony w 1993 roku. Zginął 7 sierpnia 2014 roku.

Czytaj: Wojna zmieniła wszystko

- Nie był ochotnikiem, dostał wezwanie do wojska - wspomina Wiktor Fedosjuk, biz nesmen z Łucka.
- Nieustannie trwa rotacja walczących oddziałów na nowe. Teraz starają się młodych nie brać, ale widocznie wtedy potrzebowali żołnierzy. Chłopak pracujący w mojej firmie też jest na froncie jako kierowca. Z kilkudziesięciu wezwanych do wojska - przeżyło pięciu- może dziesięciu chłopaków. Zatrzymali się na nocleg na odsłoniętym terenie. Przykryły ich salwy rakietowe wystrzelone z "Gradów". Nawet nie mieli chwili, żeby szukać gdzieś schronienia. Podobno nikt ich nie uprzedził, żeby zamaskowali pozycję. Spłonęli ludzie i samochody. W ubiegłym roku młodzi szli na front bez przeszkolenia.

- Walczą i giną nasi patrioci, którzy mają sumienie i wiedzą, że trzeba bronić kraju - dodaje Wiktor.
Główna alejka cmentarza pod Łuckiem wypełniła się żołnierskimi grobami. Gdzie pochowają następnych?
- Nikt nie myślał, że tylu będzie poległych - wzdycha Wiktor Fedosjuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska