Na kłopoty Ogórek - Leszek Miller

Przewodniczący Leszek Miller w ostatnim tygodniu kampanii prezydenckiej pojawił się w Bydgoszczy, by zastanawiać się z przedstawicielami SLD jak zachęcić obywateli do udziału w wyborach i głosowania na Magdalenę Ogórek. Przypomniał też, że wchodzimy w okres uczczenia zakończenia drugiej wojny światowej, co jest okazją do oddania honorów wszystkim walczącym na różnych frontach wojny. Drugim tematem rozmów w Bydgoszczy była kampania parlamentarna (wybory już jesienią). - Musimy decydować nie tylko o priorytetach programowych, ale i formule - czy powinniśmy bardziej się otworzyć, czy iść do wyborów pod sprawdzoną marką - tłumaczył Leszek Miller. Nie podał jednak ani nazwisk, które miałyby pociągnąć listy wyborcze w kampanii parlamentarnej, ani z kim SLD zawierałby ewentualne sojusze i układał listy wyborcze.

- Polakom potrzebny jest wyższy wzrost gospodarczy, sprawiedliwy podział dóbr, lepszy dostęp do ochrony zdrowia i edukacji oraz więcej pieniędzy na rozwój nowoczesnych technologii - wymieniał szef SLD.

Posłanka Anna Bańkowska przypomniała, że w ubiegłym roku ok. 27 proc. Polaków było zagrożonych ubóstwem. Gorsze od nas są: Łotwa, Rumunia, Bułgaria i Grecja. Przewodniczący Miller przyznał, że nasz region jest jednym z silniejszych bastionów SLD z dużym zapleczem utalentowanych polityków, jak np. Anna Bańkowska, Janusz Zemke czy wicemarszałek Jerzy Wenderlich. Nie ustosunkował się jednak do pytania "Pomorskiej", dlaczego to oni - bardziej rozpoznawalni wśród członków SLD - nie zostali kandydatem Sojuszu w wyborach prezydenckich.
- To ciekawy wątek, tylko musiałby pojawić się kilka miesięcy wcześniej - przyznał Leszek Miller. - Teraz to już nieaktualne. Decyzja o wystawieniu kandydatury Magdaleny Ogórek została podjęta i dziś nie czas, by tego żałować.

Zapytaliśmy Leszka Millera, czy satysfakcjonuje go wynik Magdaleny Ogórek (sondaże dają jej trzyprocentowe poparcie, to o połowę mniej niż deklarowane poparcie dla SLD). - Nie mam zdolności proroczych. Nie zamierzam popełniać politycznego samobójstwa decydując się na wystawienie tej, a nie innej kandydatki. Kiedy zapytaliśmy, jaki wynik satysfakcjonuje Leszka Millera - odpowiedział: "najlepiej wysoki".

Leszek Miller uniknął również odpowiedzi na ewentualne rozliczenia powyborcze w sytuacji, kiedy Magdalena Ogórek nie uzyskałaby "wysokiego" wyniku. - SLD miał różne doświadczenia z sondażami - przypomniał Leszek Miller. - W 2005 roku na 48 godzin przed wyborami parlamentarnymi "Rzeczpospolita" opublikowała badania, które dawały nam 4 procent, co nie gwarantowało nam wejścia do Sejmu. Po wyborach mieliśmy 11 procent poparcia i 55 mandatów w Sejmie.

Posłanka Anna Bańkowska (SLD) przekonywała, że np. dwa tygodnie lub więcej przed wyborami - nie powinny być publikowane sondaże, bo one "mącą i sugerują niezdecydowanym ludziom w głowie". - Magdalena Ogórek miała bardzo dobry początek swojej kampanii, a później - na skutek lokalnej kampanii - wszystkim wmówiono, że ona nie umie mówić, że teraz wytrawni dziennikarze prowadzący z nią wywiady są zszokowani, że mówi mądrze, logicznie i po polsku - przekonywała posłanka Bańkowska. - Jestem za tym, żeby wstrzymać sondaże przed wyborami, żeby dać szansę ludziom na wyrobienie samodzielnego zdania. Czas pracuje na jej korzyść, a gdyby wstrzymać sondaże, to moglibyśmy być spokojni o wynik.

- Głos na Magdalenę Ogórek, to głos na SLD - zachęcał przewodniczący Miller. - Im więcej głosów, tym lepsza nasza pozycja startowa w wyborach do polskiego parlamentu.