Środkowo-Wschodnia Europa w Gdańsku

A jednak polskie obchody 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej będą miały wysoką rangę. 7 i 8 maja na Westerplatte spotkają się szefowie jedenastu państw (tylu zapowiedziało do tej pory swój przyjazd), głównie z Europy Środkowo-Wschodniej. Jest to sukces dyplomatyczny prezydenta Bronisława Komorowskiego, który swój pomysł przedstawił zaledwie kilka miesięcy temu.
Sam pomysł polskich obchodów z udziałem głów państw spotkał się wcześniej z ostrą reakcją prawicy. W lutym w Sejmie Witold Waszczykowski z PiS na-zwał prezydencką inicjatywę "obłudą i wyborczą ustawką". Przekonywał też, że polskie władze drastycznie zmieniły retorykę wobec Rosji ze względu na kampanię wyborczą.

Odpowiedział mu wówczas kujawsko-pomorski poseł Tomasz Lenz zarzucając arogancję PiS, bo przecież nie da się inaczej ułożyć kalendarza wyborczego.

Dziś, kiedy okazało się, że do Polski przyjadą prezydenci i premierzy Słowacji, Czech, Bułgarii, Litwy, Łotwy, Estonii, Węgier, Rumunii, Chorwacji, Ukrainy i Słowenii, opozycja nie jest tak skora do krytyki.

Wprawdzie Zbigniew Girzyński, były poseł PiS z Torunia, nie uważa gdańskich obchodów za wielki sukces, niemniej przyznaje, że brak prezydentów Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji jest symptomatyczny. - Ale dobrze się stało, że prezydent Komorowski wyszedł z taką inicjatywą. Hollande? Niech przyjedzie, to dopiero mogę komentować. Takich polityków, co się zapowiadali i nie przyjechali znam wielu.

Jednak Kancelaria Prezydenta liczy na obecność tego ostatniego - Francois Hollande otrzymał zaproszenie i nie wykluczył, że 7 maja pojawi się na Westerplatte. Z kolei nieobecność premiera Wielkiej Brytanii jest zrozumiała - tego dnia na Wyspach odbędą się wybory parlamentarne.

Prezydenckie kontakty
Zbigniew Sosnowski, kujawsko-pomorski poseł PSL mówi, że to bez wątpienia sukces dyplomatyczny Polski: - Trzeba mieć dobre kontakty z szefami innych państw i autorytet, by zgromadzić w 70 rocznice najtragiczniejszej wojny kilkanaście głów państw. To udało się prezydentowi Komorowskiemu. Żeby zebrać dobre żniwo, trzeba przedtem zasiać - na takie kontakty trzeba zapracować.
Trochę inaczej widzi to poseł Girzyński: - Z moich obserwacji wynika, że ludzie z Kancelarii Prezydenta stawali na głowie, by przyjechało jak najwięcej gości.
Z kolei Janusz Golinowski, politolog z bydgoskiego UKW, podkreśla, że prezydenckiej inicjatywie pomogła sytuacja na Ukrainie. Gdyby nie izolacja Rosji, ranga naszych obchodów byłaby niższa. - Niewątpliwie obchody i data wyborów będą sprzyjać prezydentowi - mówi bydgoski naukowiec.
Ciekawe, kto z rodziny królewskiej Wielkiej Brytanii będzie reprezentował w Gdańsku premiera Dawida Camerona? - Bez względu na to - przekonuje Antoni Mężydło, poseł toruńskiej Platformy - możemy mówić o dyplomatycznym sukcesie. Nie wątpię, że także od strony organizacyjnej wszystko będzie dobrze. Cieszę się, bo kiedy pan prezydent ogłosił, że obchody będą na Westerplatte, nie sądziłem, że to się może udać.

Argument, że inicjatywa prezydencka wpisała się w wybory jest dla posła Mężydły demagogiczny: - Na siłę można to uznać za promocję wyborczą, ale prezydent nie może przecież zastrzec, że dziś reprezentuje urząd, a jutro będzie kandydatem. Nawet w najbardziej gorącym etapie kampanii prezydent pozostaje prezydentem.

Nasi rozmówcy podkreślają, że nie ma mowy o "konkurencyjności" moskiewskich i gdańskich uroczystości. Większość krajów Europy podjęło suwerenną decyzję, by nie obchodzić 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Z oczywistych względów.