Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

In vitro nie leczy niepłodności. To sposób, by być rodzicami

Hanna Sowińska
archiwum
Cywilizacja zabija naturalną zdolność prokreacji. Jeśli nie powstrzymamy tego procesu w Europie, za kilka pokoleń dzieci będą mogły się rodzić już tylko "na szkle" - prognozuje dr hab. Roman Kotzbach, prof. UMK, bydgoski androlog, ginekolog i położnik.

- Pierwsze polskie dziecko urodzone metodą in vitro ma dziś 28 lat, tymczasem dotąd nie doczekaliśmy się prawnego uregulowania kwestii związanych ze sztucznym zapłodnieniem. Dlaczego?
- Przed poprzednimi wyborami były podejmowane próby. Skończyło się na przygotowaniu przez poszczególne partie projektów, które trafiły do kosza. Unikamy, nie chcemy tego zrobić z różnych powodów.

- Jesienią też mamy wybory parlamentarne i sytuacja się powtarza. Sejm właśnie ostro zabrał się do pracy. Odrzucił kilka skrajnych projektów, przekazując 9 kwietnia do dalszych prac te, który firmuje rząd i SLD. Nie rozumiem jednak, dlaczego rządowy nazywany jest projektem ustawy o leczeniu niepłodności.
- In vitro jest tylko drogą do uzyskania potomstwa. Na pewno nie leczy z niepłodności. To opinia wielu specjalistów. Tu nie powinno być żadnych wątpliwości. Leczenie odbywa się w ramach procedur finansowanych przez NFZ.

- Dla przeciętnego Kowalskiego i jego żony lub partnerki najważniejsze jest to, kto będzie mógł skorzystać z in vitro i jaka będzie "technologia" sztucznego zapłodnienia. W rządowym projekcie jest mowa o małżeństwach i osobach we wspólnym pożyciu potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.
- Jest to jeden z kontrowersyjnych punków tego projektu. Wspólne oświadczenie nic nie znaczy. Kto to będzie potwierdzał? Prawnik, notariusz? Jeśli dana para chce rzeczywiście się związać i tworzyć rodzinę, która ma zapewnić dziecku odpowiednie wychowanie, to ten związek musi być prawnie zalegalizowany. Bo to nie jest żadna legalizacja, kiedy dwie osoby oświadczają, że mieszkają razem. Po roku czy dwóch związek się rozpada. Największym problemem w rozpadających się małżeństwach są dzieci. W latach 80. mieliśmy w Polsce 30 tys. rozwodów rocznie, teraz mamy aż 70 tys.

A osoby samotne? Ten projekt forsowało SLD.
- Mimo wszystko metoda prowadząca do powstania ciąży powinna być zastrzeżona dla trwałych związków. Należy mówić o rodzicielstwie świadomym - o macierzyństwie i ojcostwie. Nie wolno mówić, że ktoś "ma" czy "posiada" potomstwo. Dziecko nie jest przedmiotem! Natomiast każda droga uzyskania potomstwa powinna być przyjęta.
- Problemem najbardziej czułym jest liczba zarodków. Zapłodnionych mogłoby być nie więcej niż sześć komórek jajowych.
- Niewątpliwie to i tak za dużo. Niestety, teraz jest wolnoamerykanka. Prawdą jest, że do jamy macicy wprowadza się kilka zarodków - dwa, trzy, bo jest tak, że tylko tam się zagnieździ. Ale sześć? Zostaje kilka zarodków, które nie będą użyte. I co dalej z nimi zrobić? Będą mrożone w ciekłym azocie, tak jak to robi się obecnie. Pamiętajmy jednak, że to jest życie. Teraz tymi zamrożonymi zapładnia się kobiety, których materiał rozrodczy na to nie pozwala. Są kobiety, które mają hormonalnie wywołane dojrzewanie nawet do kilkunastu komórek pęcherzyku Grafa w jajniku. Od nich bierze się te komórki jajowe, a następnie sprzedaje. Tak być nie powinno, ale tak jest. Mieliśmy w klinice (Klinika Położnictwa i Ginekologii w "Bizielu" - przyp. aut.) kilka pacjentek, które były z tak zwanym zespołem hiperstymulacji - to jest stymulowanie hormonalne jajników do dojrzewania pęcherzyków pierwotnych, dalej poprzez pęcherzyk dojrzewający, dominujący aż do pęcherzyka Grafa, gdzie jest już komórka jajowa. Przy pomocy USG pobiera się te komórki jajowe, zamraża i one służą potem do rozrodu. To nie jest w żaden sposób prawnie uregulowane, ale tak jest.

W trakcie prac sejmowych odrzucono projekt PiS, który zakazywał in vitro, tymczasem nawet Kościół dopuszcza tę metodę, pod warunkiem tworzenia tylko jednego zarodka.
- To jest już bardzo duży krok ze strony Kościoła. Bo Kościół opiera się na jednej zasadzie: że prawo do powołania życia jest prawem bożym. Człowiek w jakiś sposób pomaga, ale tego życia nie tworzy. Ono samo się "stwarza" przez fakt, że jest komórka jajowa i jest plemnik zawierający materiał genetyczny, które w taki czy inny sposób połączone tworzą życie. I to jest fakt. Jak to prawnie ująć? Różnie to w różnych krajach bywa. To nie jest - według mnie- wkroczenie do prawa bożego.

Projekt ustawy o leczeniu niepłodności | Create infographics

Posłowie i senatorowie zdecydują, jaki będzie dalszy los tych projektów. Tymczasem już pojawiło się zagrożenie ze strony Episkopatu, które zagroziło ekskomuniką.
- Myślę, że chyba do tego nie dojdzie. Tym bardziej że z realizowanego od 2013 roku rządowego programu in vitro już urodziło się ponad 1600 dzieci. Dziecko jest upragnione, oczekiwane, każde jest ogromną wartością. Umożliwienie tym osobom, które chcą być matkami i ojcami spełnienia tego pragnienia, jest naszym prawem. To jest nasze prawo naturalne i prawo boże. My tylko musimy im w tym pomóc.

- Czy kolejne podejście Sejmu do prawnego uregulowania problemu sztucznego zapłodnienia zakończy się tym, że będziemy mieli wreszcie ustawę?
- Jest taka potrzeba, mimo że norm moralnych nie da się włożyć w żadne artykuły i paragrafy. Konieczne są jednak przepisy, które będą eliminowały nadużycia, kamuflaże, oszukiwanie pacjentek, branie od ludzi pieniędzy i zarabianie kroci przy braku efektów. Ustawowe zapisy są potrzebne tym, którzy chcą lub będą chcieli korzystać z osiągnięć medycyny, by stać się rodzicami. Dostaną prawo do kontrolowania tego całego procesu. Niestety, obawiam się jednak, że Platformie Obywatelskiej może zabraknąć głosów.

- Czy dzieci z probówki są gorszej jakości?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo.

- Tak uważa prof. Andrzej Kochański, specjalista genetyki klinicznej i laboratoryjnej , który o rządowym projekcie wypowiada się bardzo negatywnie. Twierdzi, że jego zapisy ignorują całkowicie współczesny stan wiedzy z zakresu biomedycyny, genetyki, biologii molekularnej. Idzie dalej: mówi, że w ostatnich latach zgromadzono olbrzymi zasób wiedzy dotyczącej negatywnego wpływu zapłodnienia pozaustrojowego na zdrowie dzieci. Były jakieś badania prowadzone?- Znam poglądy prof. Kochańskiego. To, co głosi, nie zostało nigdzie potwierdzone, mimo że podaje jakieś liczby. Mówi, że u dzieci urodzonych w wyniku sztucznego zapłodnienia jest więcej uszkodzeń genetycznych, więcej przypadków Downa. Twierdzi, że tworzymy genetycznie uszkodzone zarodki, które potem powodują zwielokrotnienie ilości wad wrodzonych. Profesor jest ekstremalnie negatywnie ustosunkowany do in vitro. - Dobrego zdania o tej metodzie nie ma także dr inż. Antoni Zięba, wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. W jednym z wywiadów powiedział, że "in vitro nie jest procedurą życia, tylko śmierci i niczego nie leczy". Tylko drugi człon tej opinii jest prawdziwy, ale o tym już mówiliśmy.
- Co do śmierci. Nie jest powszechnie wiadomym, że aż 50 proc. ciąż naturalnych kobiety ronią. Uszkodzone genetycznie zarodki są wydalone.Tak to się dzieje.
- Coraz więcej par ma problemy, by w sposób naturalny doczekać się potomka. Mówi pan o tym od dawna.
Na niepłodność cierpi w Polsce już 20 procent par. Przyczyna leży po obu stronach, choć niekiedy czytamy lub słyszymy, że za brak potomstwa "winna" (!) jest kobieta. To też mit, bo praktyka pokazuje, że jest coraz więcej bezpłodnych mężczyzn. Co piąte małżeństwo jest z jakichś powodów naturalnie niepłodne. Tych ludzi się leczy, zaczynając od wyszukania przyczyny niemożliwości zajścia kobiety w ciążę. Przypomnę: ponad 80 proc. kobiet po roku - przy stałym współżyciu bez zabezpieczenia - zachodzi w ciążę. Gdy jednak ciąży nie ma, trzeba szukać przyczyn.
- Wskazywanie na kobietę, jako winną tego, że kołyska stoi pusta, jest zwyczajną nieprawdą.**
- Oczywiście. Niestety, bardzo złym prognostykiem na przyszłość jest rozwój cywilizacyjny i wpływ na płodność męską. Zmieniają się proporcje - to nie jest już pół na pół. To przesuwa się w stronę męską. Zajmuję się niepłodnością męską od wielu lat i widzę, że zdolność zapładniająca mężczyzn się pogarsza. Mamy w tej chwili wielki problem z ftalanami. Są to związki, które wchodzą w skład sztucznego tworzywa. Są wszędzie - w ubraniach, przedmiotach codziennego użytku, opakowaniach, budownictwie itd. Ftalany są bardzo groźne. Powodują uszkodzenie nasienia - przez nie następuje degeneracja komórek nasiennych i występują wady genetyczne. To że ze zdolnością zapładniającą mężczyzn jest coraz gorzej powoduje, że... rozwija in vitro. Za kilka pokoleń sztuczne zapłodnienie może stać się jedynym sposobem na to, by pojawiły się dzieci. Co ciekawe, dotyczy to tylko Europy. Na przykład w Afryce jeszcze nie mają takich problemów. Nie zdajemy sobie z tego sprawy, że jesteśmy otoczeni jednym wielkim polem elektromagnetycznym - telefony komórkowe, komputery, telewizory i inne urządzenia. Ono działa ujemnie na plemniki. Proces produkcji plemnika jest stały i niezmienny. Trwa 74 dni - od spermatogoni, czyli od powstania komórki macierzystej do dojrzałego plemnika działają szkodliwe czynniki. Nie mamy na to wpływu.

Czytaj e-wydanie »

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska