Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyjechali na zjazd absolwentów bydgoskiego "Mechanika". Po co? "Po wspomnienia, spotkać się z kolegami, zajrzeć do klas i toalet, gdzie paliło się pierwsze papierosy"

Roman Laudański
Absolwenci z rocznika 1968: Edward Kołecki, Jan Ruciński, Zbigniew Drozdowski i Ireneusz Bielski
Absolwenci z rocznika 1968: Edward Kołecki, Jan Ruciński, Zbigniew Drozdowski i Ireneusz Bielski autor
Czym skorupka za młodu nasiąknie - a my w "Mechaniku" byliśmy za młodu. Tu dostawaliśmy w kość, stąd wyszliśmy na ludzi! - wspominali absolwenci Zespołu Szkół Mechanicznych nr 1 w Bydgoszczy. Po co przyjeżdża się na zjazdy absolwentów? - Po wspomnienia, spotkać się z kolegami z dawnych lat, znowu dotknąć tych samych poręczy, zajrzeć do klas, także do toalet, gdzie paliło się pierwsze papierosy, przejść się korytarzami, poczuć atmosferę młodości - wyliczają absolwenci, którzy w sobotę spotkali się na obchodach 105-lecia bydgoskiego "Mechanika".

- To była szkoła życia - uśmiecha się Jan Ruciński, absolwent pięcioletniego technikum mechaniczno-elektrycznego (kierunek zmieniono na mechaniczny - obróbka skrawaniem) z 1968 roku. - Nobilitowało samo przyjęcie, bo wtedy "Mechanik" był szkołą na najwyższym poziomie. Nauki dużo, przedmioty trudne, a nauczyciele naprawdę wymagający.
Te wątki pojawiają się w wielu opowieściach.

Klasowy kolega Jana Rucińskiego - Zbigniew Drozdowski, prowadzi własną firmę. Wtedy przez pięć lat był klasowym "wójtem". - Wspominam szkołę rewelacyjnie. Gonili nas do nauki tak, że głowa bolała, ale z perspektywy lat wiem, że wtedy zostaliśmy dobrze ukształtowani. Po "Mechaniku" w większości spotkaliśmy się na bydgoskim ATR-ze (dziś UTP) studiując kierunki mechaniczne.

"Wie - sław, Wie - sław!"

Jan Ruciński pracował w Bydgoszczy w wielu firmach, obecnie w Moto-Budrex. - Technikum zostało w każdym z nas.

- Tu w młodości zostaliśmy mocno ukształtowani i ukierunkowani - nauczono nas technicznie myśleć - dodaje Zbigniew Drozdowski. - Jesteśmy konkretni, co ułatwia życie. Kiedy przed laty pracowałem w różnych zakładach przemysłowych, zawsze spotykałem absolwentów "Mechanika". Powiem szczerze: dawaliśmy radę.

W tamtych czasach przed szkołą był jeszcze niezasypany Kanał Bydgoski. Zamiast centrum handlowego - były działki z kinem "Mimoza" przy ul. Dolina.
- Przed każdym pierwszym maja była próba marszu uczniów - wspominają absolwenci. - Orkiestra prowadziła, a my maszerowaliśmy wokół ogródków działkowych i zamiast skandować na sygnał: "Wie - sław", Wie - sław!" - darliśmy się: "krze - sła!, krze - sła!"
I nikomu to nie przeszkadzało.

Tyle pięknych zawodów

- Pierwszą, prawdziwą wódkę piliśmy dopiero po maturze - dodaje Jan Ruciński. Absolwenci przypominają sentencję ich wychowawcy Jana Klepcarza: "Jest tyle pięknych zawodów, niech się rodzice zastanowią, czy syn musi uczyć się w tej szkole?"
- Murarz, krawiec czy ksiądz! - wyliczają koledzy ze śmiechem. - Jak się nie podoba, to droga otwarta!
Zaczynali w 50-osobowej klasie. Skończyło chyba 19.

- Była też cicha rywalizacja między "Mechanikiem" a nieistniejącą dziś "Kolejówką" - przypomina Edward Kołecki, właściciel najpiękniej prowadzonych zeszytów, z których koledzy chętnie korzystali przy nadrabianiu zaległości.

Matematyki uczyła pani Lewandowska. Ostra? Skądże, zgrabna i młoda, co podobało się chłopakom w typowo męskiej szkole. Z dziewczynami zawsze był tu kłopot. Czasem pojawiały się "rodzynki" np. na kierunku radiowo - telewizyjnym. One mogły wybierać. Koledzy z dawnej klasy przypominają, że w ich czasach "Mechanik" zapraszany był na zabawy do "Szóstki" (liceum). Najczęściej chodzili jednak do szkoły pielęgniarskiej, gdzie proporcje damsko - męskie wreszcie się wyrównywały.
Przed laty w sąsiedztwie szkoły mieściły się warsztaty mechaniczne tzw. "wajchy". W pierwszej klasie należało doskonale poznać piłkę do metalu i tępe pilniki. Robili szarpaki, pompy wodne, później zaczepy do haków holowniczych.

- Ojciec dał mi nowy pilnik, zabrałem go na warsztaty, a tu pan Kwaśniewski ("Kwachu") zabrał mi go i wyrzucił mnie z zajęć - wspomina Edward Kołecki. - Później zawsze pracowałem najbardziej łysymi pilnikami!
Dodaje też, że w szkole odebrali podstawy dobrego wychowania i dyscypliny. - Spacery po korytarzach tylko w papciach. Złapany w butach kupował litr rozpuszczalnika i wiórki do parkietu. Czapkę trzeba było nosić obowiązkowo, także przyszytą tarczę. Dwóch kolegów z zamożniejszych domów próbowało przychodzić do szkoły w skórzanych marynarkach. Zaraz musieli wracać do domu po mundurek, a następnego dnia stawić się z rodzicami. Rygor był - zapewnia Edward Kołecki, który zapamiętał też noc z 1966 roku, kiedy technikum się paliło. - Mieszkałem niedaleko. Widziałem łunę pożaru, spaliło się ostatnie piętro. Rano dyrektor ogłosił, że mamy trzy dni wolnego. To była frajda! Ale wodę wymiataliśmy z całego budynku.
- Po maturze wiedzieliśmy, że coś potrafimy, coś znaczymy - dodaje Jan Ruciński. - Byliśmy otwarci na świat i pewni, że damy radę. Zawsze na studiach absolwenci "Mechanika" mieli przewagę techniczną nad innymi. To było widać.
Ireneusz Bielski (ta sama klasa) pracował w ubezpieczeniach, bankowości, był także konsultantem trzech wicepremierów w komisji planowania przy Radzie Ministrów. Ale to wszystko - jak mówi - pikuś. Mamy rok najsłynniejszego kryptologa Mariana Rejewskiego. - A kto jest dziś w pierwszej trójce światowej sławy kryptologów? Józef Pieprzyk, nasz absolwent! Mieszka w Sydney. Niektórzy mówią, że figura numer jeden w światowej kryptologii. Nasz kolega.

Magia szkoły

Remigiusz Lis absolwent z 1987 roku przyjechał na jubileusz z Mikołowa koło Katowic. Po "Mechaniku" zaczął studiować filozofię! Tę samą klasę (budowę maszyn) skończył Piotr Sionkowski. - Co nas przyciąga? Magia szkoły, wartości, przyjaźń, sport, orkiestra szkolna (grał na flecie poprzecznym) prowadzona wtedy przez pana Mąkę.

- Wiele rzeczy, których nauczyłem się w "Mechaniku" pomaga mi w życiu - zapewnia Piotr Sionkowski (zarządza firmami). - Tu była przyjaźń, koleżeństwo, szacunek dla starszych, poszanowanie godności. Byli wymagający nauczyciele, jak np. prof. "Onuca" (chemiczka). Wtedy wydawało się nam, że ona gnębi, a ona chciała nas nauczyć. Szkolne "kosy" to także prof. Kądziorski "Mundek" (mechanika), prof. Maniewski. Wychowawczyni Wacława Nowicka nauczyła nas też szacunku do muzyki, do sztuki.
- Dla tych wszystkich lat chętnie wróciłbym do "Mechanika" jeszcze raz - uśmiecha się Piotr Sionkowski. - Szkoła śniła mi się wyłącznie pozytywnie, choć wylało się tu trochę łez, atramentu i litry tuszu kreślarskiego na rysunku technicznym.

Rafał Miętki (skończył budowę maszyn) przyjechał na zjazd z wielkopolskiego Leszna siedział w jednej ławce z Piotrem Sionkowskim. - Najsympatyczniej wspominamy termodynamikę z "Hajaszkiem" - prof. Olędzkim, matematyka z Zosią Rydzewską (zmarła w tym roku), rosyjski - masakra - z Krystyną ("Carycą") Ruminską. Czy lekcje przysposobienia obronnego z Fryderykiem Iłowskim.
Wspomina szkolą orkiestrę (grał na kornecie), a z jednej klasy grało w orkiestrze 9 uczniów.

Zobacz także: Uczniowie szkoły w Samostrzelu pamiętają swoją Madamę [zdjęcia]

Atmosfera z tamtych lat

To na czym polega urok szkoły? Jej wyjątkowość? M.in. na osobowościach nauczycielskich - mówi Halina Hubert, emerytowana polonistka z "Mechanika". - Na tych, którzy potrafili zachęcić i przymusić do nauki. Nakierować na właściwe tory, zmusić do wysiłku intelektualnego. A to wymaga dużo samozaparcia i chęci. Tam gdzie jest wysiłek, muszą być chęci.

- Młodość ciągnie, trzeba powspominać - uśmiecha się Marek Górski, absolwent z 1976 roku. - Szkoła miała swój urok, dyscyplinę, profesorów. Wysoki poziom. Po ukończeniu tej szkoły można się było dostać na każdą uczelnię techniczną. Mariusz Szczepański (budowa maszyn), absolwent z 1982 roku. - Po liceum nie miałeś nic, a tu kończyłeś szkołę z konkretnym zawodem. To była najlepsza szkoła techniczna w mieście. Szło się do szkoły z tradycjami, bo wielu rodziców kończyło wcześniej tę szkołę - dodaje Mariusz Szczepański. - Tu o profesorach opowiadane były legendy: o Trybuszewskim, Kądziorskim, Klepcarzu, Kędziorskiej, Makowskiej. Kiedy studiowałem na ATE-ze, to wiadomo było, kogo uczyła matematyki pani Makowska. Ci nie mieli problemów, pozostali nadrabiali zaległości.

- Nie wiem, czy dzisiejsi uczniowie rozumieją tradycje tej szkoły - zastanawia się Mariusz Szczepański. - Zazdroszczę im, że mają już salę gimnastyczną, której nie było w naszych czasach, ale i bez niej sport stał na wysokim poziomie. Podczas spotkania w Operze" brakowało mi niekoniecznie apelu poległych, wymieniania tych, którzy już zmarli, ale wspomnienia. Obok mnie siedział pan, który kończył "Mechanika" w 1952 roku! Oni jeszcze chodzili w czapkach kupowanych w sklepie Bociana - w sklepie czapkarskim przy ul. Magdzińskiego. Mogło być minus 10 stopni na zewnątrz, ale w tej czapce trzeba było jechać do szkoły - uśmiecha się Marek Górski.
Kiedy prof. Iłowski miał dyżur na korytarzu, to nikt nie palił w toalecie. Zabierał legitymacje, zegarki, cokolwiek, po które później trzeba było się zgłaszać.

Marek Górski: - "Klepa" lubował się w zabieraniu butów. I wielu "podpadniętych" tak paradowało po korytarzu.
- Przeszkadzałeś na lekcji, to byłeś wyrzucany za drzwi, jasne reguły - Mariusz Szczepański.
Tomasz Witt (absolwent osprzętu lotniczego i urządzeń pokładowych z 1984 roku) w dniu jubileuszu wybrał się rano na ryby, by zdążyć na zjazd. Tłumaczy, że musiał tu dojechać. Poczuć klimat, atmosferę, zajrzeć do sal, przejrzeć albumy, na których jesteśmy piękni i młodzi. Fantastyczne czasy. Spotkali się ze Zdzisławem Tadrowskim i Adamem Tomyślakiem, który jest dziś nauczycielem praktycznej zawodu.
- Pamięta się atmosferę, nie było lekko. Musiał być szacunek dla nauczycieli, dobra dyscyplina, trzeba było spinać się w nauce.
Tomasz: - Chodzi o to, żeby dotknąć tej poręczy i ściany, Wejść do toalety, gdzie paliłeś pierwsze papierosy.
Adam: - Zajrzeć do katedry, gdzie gnębiła cię "Onuca".

- Zawsze wpadniemy, chociaż coraz mnie ludzi do pogadania - wzdychają. - Może starsi będą bardziej sentymentalni? Przecież nasze roczniki są najmłodsze z najstarszych. Poniżej nas nie widać absolwentów.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska