Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włocławski samotnik, czyli towarzyski Eugeniusz Gajewski

Piotr Witwicki
Większość znała go, jako aktora z "Rejsu". Często narzekał, że wszystkie najlepsze kwestie z filmu usunęła cenzura.
Większość znała go, jako aktora z "Rejsu". Często narzekał, że wszystkie najlepsze kwestie z filmu usunęła cenzura. WA
Mówiono o nim "włocławski aktor", choć pamiętano go głównie z "Rejsu". Na pewno był ciekawą osobowością. Działał w domach kultury, współpracował z niepełnosprawnymi i zakładał kółka teatralne. Bardziej niż aktorstwa uczył jednak miłości do poezji. Właśnie minęło dziesięć lat od śmierci Eugeniusza Gajewskiego..

Mówił bez przerwy. Gadał, gdy wyjeżdżał z bramy. Najpierw było słychać jego głos, a potem widać wózek pchany przez jego przyjaciół. A on narzekał głośno na nierówny chodnik. Nie zamykały mu się usta. Z jego domu do teatru nie było wcale daleko, ale on potrafił opowiedzieć po drodze kilka historii. Każda z nich była przerywana soczystym: - Kurwaaaan! Gdy jedno kół wózka inwalidzkiego wpadło gdzieś między połamane chodnikowe płyty. - Chcesz żebym stracił też drugą nogę? Pytał wściekły tego, kto mu pomagał. A przecież pchanie jego wózka nie było łatwe. On sam i bez nogi ważył ponad sto kilo. Do mocnych odzywek Eugeniusza można się było przyzwyczaić. Z czasem nawet je polubić. Na pewno dziś za swoje teksty zostałby oskarżony o mobbing, a kilku uczniów spotkanie z nim przypłaciłoby wizytą u terapeuty. - Gdy był zły potrafił rzucić kulą w występujących na scenie. Za chwilę kazał ją sobie zresztą przynieść - mówi Jan Błasiak, wtedy aktor ze szkolnego kółka teatralnego Eugeniusza. - Na powitanie poprosił mnie o przekręcenie swojej plastykowej nogi. Byłem przerażony.

Czytaj też: Stanisław Lewandowski: żeglarz z kamerą
Większość znała go, jako aktora z "Rejsu". Często narzekał, że wszystkie najlepsze kwestie z filmu usunęła cenzura. Te, które ocalały, stały się potem kultowe. Ludzie na ulicy zaczepiali go, by zacytować mu dialogi z filmu. Zaczęło się rozdawanie autografów, a Eugeniusz odgrywał sceny, które nie weszły do filmu. Jego ulubioną była dyskusja o motoryzacji. - We Włoszech, to samochód ma dopiero klakson - mówił udając, że trąbi. Znacznie niższym, choć przeszywającym dźwiękiem odpowiadał mu Jan Himilsbach i dodawał: - Panie Lublin, to ma klakson. Cenzura wycięła ten fragment. Nie można było przecież nabijać się z ważnego dla polskiego przemysłu auta, które dodatkowo powstało na radzieckiej licencji.

"Rejs" najpierw długo czekał na premierę, a potem żył własnym życiem. Według Eugeniusza największy wpływ na film miały skrzynki wódki, które na statek dostarczała milicja rzeczna. Studiów aktorskich nie skończył, ale zagrał jeszcze w "Trzeba zabić tę miłość" i występował w teatrze. Był konferansjerem, dyrektorem Domu Kultury w Wąbrzeźnie, menadżerem w knajpie w Dobrzyniu nad Wisłą. Właśnie wtedy poznał Pawła. Miłość swojego życia. - To był człowiek z zasadami, gdy go poznałem zmieniło się wszystko - mówi Paweł Dolatowski. - Eugeniusz pomógł mi zaakceptować siebie takim, jakim jestem.
Razem zamieszkali we Włocławku. To był początek lat 90. Poprzedni system się rozpadł, a w nowym Eugeniusz czuł się niepotrzebny. Był coraz bardziej chory. Z pracą było trudniej niż kiedyś. Przez moment dorabiał sobie nawet w piekarni. W końcu dostał rentę. Cukrzyca była dla niego bezlitosna. Wkrótce okazało się, że trzeba amputować nogę. - Po wszystkim leżał w szpitalu i ukradkiem zbierał lekki nasenne, by popełnić samobójstwo - wspomina Paweł Dolatowski. - Zabrałem mu je, a on krzyczał, bym odszedł i nie marnował sobie życia.

Eugeniusz wpadł w depresję. Nie mógł pogodzić się z tym, że będzie się teraz poruszać na wózku inwalidzkim. Wtedy pojawił się pomysł, by stworzył własne kółko przy Teatrze Impresaryjnym we Włocławku. Okazało się, że młodzi go potrzebują. Pracując z nimi, wrócił do życia. Młodzież traktowała go zresztą poważniej niż dorośli. Ci często nie potrafili brać na poważnie wielkiego, schorowanego geja krzykacza, który z trudem poruszał się na wózku. Zaczęły się problemy z salą. Potrzebne było miejsce do prób, ale zawsze było coś ważniejszego niż jego teatr. Te walki o miejsce go wykańczały. Czuł, że świat pędzi w jakimś niezrozumiałym dla niego kierunku. Stał się fanatycznym obrońcą poprzedniego systemu. Nowe czasy nie przyniosły mu przecież nic dobrego. Został z głodową rentą, której znaczna część schodziła na lekarstwa i papierosy.

Umarł tak, jak chciał: w domu przy Pawle. Do końca byli razem. Na pogrzeb Eugeniusza przyszły tłumy. Ówczesny prezydent Włocławka Władysław Skrzypek podziękował zmarłemu za niezapomnianą rolę w filmie "Miś". Eugeniusz w nim nie grał. Jego prochy bliscy wrzucili do Zgłowiączki. Tak, jak chciał w swój ostatni rejs wyruszył nad morze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska