Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bać się czy nie bać, czyli wojna obok nas

Rozmawiał Roman Laudański
dr Grzegorz Kaczmarek, socjolog
dr Grzegorz Kaczmarek, socjolog archiwum
Rozmowa z dr. Grzegorzem Kaczmarkiem, socjologiem z UKW w Bydgoszczy.

- Coraz więcej wokół nas opinii najróżniejszych ekspertów i polityków ostrzegających przed ewentualną wojną. Zaczynamy się bać?

- Nasze pokolenie nie doświadczyło wojny, ani atmosfery przedwojennej. To coś, co jest w ludziach, wisi w powietrzu, tego nie da się przekazać nawet w najlepszych podręcznikach historii. Dziś, w odróżnieniu od tamtych czasów, media mają zdecydowanie większy wpływ na budowanie takiej atmosfery, co zresztą robią...

- ...nakręcamy ją?

- Bo to bardzo medialny temat, sam budujący napięcie: ćwiczenia na poligonach, mobilizacje, dramatyczne wypowiedzi ludzi i tzw. zwykłych ludzi. Mam jednak nadzieję, że dzięki mediom jesteśmy lepiej poinformowani o ewentualnych zagrożeniach. Ludzie bardziej świadomi próbują coś zmienić, żebyśmy znowu nie byli zdani na szaleństwo polityków, jak to zawsze w historii bywało. Przecież o wojnach decydują możni tego świata. Prosty obywatel, żołnierz nie miał nic do gadania, przypadała mu rola mięsa armatniego.

- Media codziennie informują o wojnie na Ukrainie, chyba że wydarzy się inne nieszczęście. Podczas manifestacji w rocznicę aneksji Krymu Rosjanie krzyczeli do Putina: "Następna Finlandia, a potem Polska!"

- Mam nadzieję, że nikt dosłownie tego nie potraktuje, i nie pocieszam się jak pocieszali się Polacy w sierpniu 1939 roku, kiedy nie wierzyli w zapowiedzi wojny. Były buńczuczne wypowiedzi, że jesteśmy "silni, zwarci, gotowi", ale do końca nikt nie chciał wierzyć, że wojna jest możliwa. Przecież wojna jest zawsze czymś tak strasznym i absurdalnym, że wypieramy możliwość jej wybuchu. Tak samo chyba reagujemy, kiedy dowiadujemy się, że to nas dotknęła śmiertelna choroba. Media, ale i sama kultura, przyzwyczaiły nas do sensacyjności informacji i reagujemy jak wielu na atak terrorystyczny z 11 września na WTC. Ilu wtedy myślało, że to po prostu film katastroficzny? Trudno było uwierzyć, że coś takiego może się wydarzyć w realnym świecie, w USA.

- Mamy armię zawodową, ale chyba nie do końca wierzymy, że ona nas obroni?

- Nie jestem strategiem, ale obawiam się, że historia lubi się powtarzać. Polska znów jest państwem frontowym. Znów nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie mogliśmy ćwiczyć na lokalnych wojnach jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Rosja.

- Byliśmy na wojnach w Iraku i w Afganistanie.

- W ograniczonym zakresie, raczej jako usprawiedliwienie aspiracji wielkich mocarstw. Bezradność Ukrainy pokazuje, że państwa młodych demokracji w tym Polska - dość lekceważąco traktowały konieczność wypracowania polityki bezpieczeństwa energetycznego czy doktryny obronnej. Dość naiwnie liczymy na Amerykanów, którzy "na pewno" przyjdą nam z pomocą.

- Politycy uspokajają, że przyjdzie NATO.

- Ale widząc, że Amerykanie potrzebowali trzech tygodni, żeby zebrać niewielki oddział z rakietami Patriot i przyjechać na ćwiczenia pod Warszawę, wcale nie czuję się bezpieczniej. Wprost przeciwnie - jeśli ktoś rzeczywiście chciałby nas zaatakować, to przecież nie będzie czekać, aż sprowadzimy do siebie np. amerykańskie baterie z Niemiec. Dramatyczne jest to, że po okresie stabilizacji, porozumień, znowu w kwestii bezpieczeństwa cofamy się o kilkadziesiąt lat. Dojście Hitlera do władzy i jego ekspansywność także była wynikiem postaw innych państw europejskich. Czy dzisiaj jest inaczej? Zachowanie Putina, postawa Rosji nie jest krytykowana przez wszystkich. Nie brakuje państw, które ciągle chcą robić interesy z Rosją. Historia się powtarza, interesy wielkich są ponad interesami małych krajów, a my nie należymy do pierwszej ligi.

- Z sondażu dla "Faktów TVN" wynika, że 27 proc. Polaków - gdyby coś się zaczęło - walczyłoby zbrojnie, a 19 proc. wyjechałoby z kraju.

- A reszta?

- 37 proc. stawiałoby opór, ale nie walcząc zbrojnie. 5 proc. poddałoby się najeźdźcom.

- Kiedy trwa mobilizacja - a jak słyszymy w mediach - trwa choć dotyczy jednej jednostki, to nikt nie pyta rezerwisty, czy ma ochotę narażać się i ginąć. Tak naprawdę nikt z nas nie ma na to ochoty. Minęły czasy ideologizowania żołnierzy. Na pewno coraz trudniej byłoby nam uzasadnić ideowo potrzebę narażania własnego życia i dobrobytu. Dziś mamy zdecydowanie więcej do stracenia niż kiedyś. Wiemy, jaki jest koszt wojny. Nie dziwię się ludziom. Gdyby dopytać tych, co chcą stanąć z bronią w ręku, czego i kogo chcą tak naprawdę bronić, to może część wycofałaby się z takich deklaracji.

- Przepraszam za patos, może kierowali się poczuciem patriotycznego obowiązku, o którym zapominamy?

- Te pojęcia się rozmywają, co widać w dramatyczny sposób na Ukrainie i w Unii Europejskiej, która tylko debatuje. Nie ma poczucia europejskiej solidarności, bo gdyby była, to łatwiej byłoby zbudować wspólną doktrynę i armię. A skoro tego nie ma, to liczymy na wojska zaciężne - amerykańskie.

- Bać się czy nie bać?

- Nie bać się, ale zrobić wszystko, żeby nie było powodu do obaw.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska