Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisławowi Tittenbrunowi kłaniała się cała Bydgoszcz

Gizela Chmielewska [email protected]
Na tej kamienicy nie ma tablicy memorialnej. A być powinna - przy ul. Kołłątaja 6 przez wiele lat mieszkał Stanisław baron Tittenbach de Tittenbrun, powstaniec styczniowy, człowiek, któremu honory oddawała cała międzywojenna Bydgoszcz. Jego potomkowie żyją na Wybrzeżu.

Z Dryszczowa w świat

Stanisław Tittenbrun przyjechał z żoną Zofią i córką Natalią do Bydgoszczy w 1921 r. Tu koszty utrzymania były niższe niż w innych regionach kraju, co w ich przypadku, po utracie majątku na Podolu, nie było bez znaczenia.

Urodzony 3 maja 1847 r., syn Antoniego i Franciszki z Pawełkiewiczów, wywodził się z rodziny pochodzącej z Kurlandii, której dewiza brzmiała Sic age ne timeas - Tak czyń, nie obawiaj się. Jego rodzice, w połowie XIX w., kupili folwark Dryszczów w powiecie chełmskim na Lubelszczyźnie oraz budynki zajazdu i stajni pocztowej, którą Antoni Tittenbrun kilka lat prowadził.

Za zgodą ojca, Stanisław, jeden z ośmiorga rodzeństwa, w styczniu 1863 r. wstąpił do oddziału powstańczego, który tworzono niedaleko Chełma. Antoni Tittenbrun nie mógł zabronić synowi udziału w powstaniu. Dobrze wiedział, czym kierują się młodzi Polacy podejmując taką decyzję. Sam ją kiedyś podjął - w 1830 r. walczył w powstaniu listopadowym.

Stanisław Tittenbrun uczestniczył w walkach na Lubelszczyźnie, m. in. w bitwie pod Fajsławicami. Z pola walki, gdzie został postrzelony w nogę wyniósł go ojciec. Potem ukrywał się, być może pod zmienionym nazwiskiem. 2 lipca 1883 r. założył rodzinę. Jego małżonką została Zofia, córka Adama Sumowskiego i Heleny Marii z książąt Wareg Massalskich.

Radowicze na Wołyniu

Zofię, urodzoną 18 czerwca 1863 r., wychowywała siostra jej ojca, Helena, bezdzietna wdowa po Modeście Steckim, marszałku powiatu łuckiego. Panna Sumowska mieszkała z nią w Radowiczach - majątku Steckich - w powiecie kowelskim na Wołyniu. Helena Stecka miała za sobą powstańczą przeszłość i zesłanie na Sybir. Podobnie jak inni członkowie rodziny, miała wielkie serce dla ludzkiej biedy. Zofia Tittenbrunn przez całe dorosłe życie kontynuowała jej dzieło.

- Moi pradziadkowie mieszkali w Szarawce pod Płoskirowem, w pałacu zwieńczonym basztami - mówi Magdalena Grabowska. - W jednej z baszt Stanisław Tittenbrun miał swój gabinet. Tu dorastała czwórka dzieci - urodzona w 1886 roku Tekla Zofia, która używała tylko drugiego imienia. A także urodzony w 1890 roku Zygmunt, w 1891 roku Władysław - mój dziadek i w 1896 roku Natalia. Do pradziadków należała też cukrownia.

Dziś Płoskirów to miasto Chmielnicki, Szarawka jest jego przedmieściem. A po majątku Tittenbrunów nie ma śladu...

Raj w Szarawce

Rodzina Tittenbrunów prowadziła w Szarawce spokojne, dostatnie życie. Chłopcy uczyli się w szkołach, dziewczynki miały domowe nauczycielki. Wszyscy, łącznie z panem domu, uwielbiali psy.

- W planach rodzinnych Zygmuntowi wyznaczono cukrownię - i w tym kierunku się uczył - mówi Magdalena Grabowska. - Władysław, który miał przejąć ziemię, skończył wydział chemii na Politechnice Kijowskiej. Panny Tittenbrunówny miały wyjść dobrze za mąż. Udało się to tylko najstarszej Tekli Zofii, która poślubiła Stanisława Zawadzkiego, inżyniera kolejnictwa. I wyjechała z nim do Paryża. Natalia została wysłana do Instytutu Szlachetnie Urodzonych Panien w Petersburgu. Ale nie dokończyła tam edukacji. Przeniesiono ją do Sacre Couer we Francji, następnie do Lozanny w Szwajcarii, gdzie jeden z przyjaciół jej ojca był profesorem na uniwersytecie. Skarżyła się stamtąd, że nie ma do swojej dyspozycji służącej i o zgrozo - musi sama czyścić swoje buciki. Dlatego z wielką radością wróciła do Szarawki.

Podobnie jak wielu innych kresowych ziemian, Tittenbrunowie angażowali się w prace społeczne, nie szczędząc na ten cel pieniędzy. W lipcu 1934 r. "Dziennik Bydgoski" podkreślał: "Wraz z małżonką przyczynił się niemało do utrzymania polskości wśród ludu podolskiego."

Przez Winnicę do Zakopanego

Władysław Tittenbrun miał szczęście - gdy rewolucja rozszalała się na dobre, mieszkał w Warszawie ze świeżo poślubioną małżonką - Jadwigą z Hornów, z rodziny znanych warszawskich garbarzy. W tym samym czasie jego bliscy w Szarawce żyli w ciągłym zagrożeniu. Pewnego dnia weszli tam bolszewicy - Stanisława Tittenbruna i jego syna Zygmunta wywieźli do więzienia, do oddalonej o ok. 120 km Winnicy.

- Ciocia Natalia opowiadała, że gdy jeden z bolszewików zauważył przypiętą do sukni prababci Zofii brylantową broszką, zerwał ją, z furią rzucił na podłogę i rozdeptał butami - mówi Magdalena Grabowska. - Służąca pozbierała to, co zostało - dziesiątki drobnych brylancików osadzonych w platynie, kawałki połamanego złota...

Stanisław Tittenbrun wrócił do domu. Zygmunt został w więzieniu. Rodzina starała się go wydostać, bezskutecznie. W 1919 r. został rozstrzelany i pochowany w masowym grobie w Winnicy. Tittenbrunowie już wówczas nie mieszkali w Szarawce. Ukryli się w Winnicy. Potem wyjechali do Zakopanego, a w lipcu 1921 r. zameldowali się Bydgoszczy. Mniej więcej w tym czasie Władysław, za pieniądze z posagu żony , kupił poniemiecki majątek pod Świeciem - w Przysiersku, obejmujący 114 ha.

Sąsiedzi Porczyńscy

W Bydgoszczy Tittenbrunowie wprowadzili się do kamienicy przy ul. Kołłątaja 6 (do 1931 r. nr 4). Ten dom kupili Maria i Zygmunt Porczyńscy z Wołynia, tak jak oni - rozbitkowie kresowi. Obydwie rodziny mieszkały na pierwszym piętrze. Porczyńscy pod "czwórką", Tittenbrunowie pod "trójką".
W sąsiednich domach też mieszkało wielu znajomych z Kresów Wschodnich. Tittenbrunowie mogli z nimi wspominać dawne dobre czasy. Mogli płakać nad swoim losem, mogli się też cieszyć, chociażby z tego, że mieszkają właśnie przy ul. Kołłątaja. Patron tej ulicy urodził się przecież na Wołyniu.

Dobroczyńca Piłsudski

Początkowo państwo Tittenbrunowie mieli trudną sytuację materialną. Z dawnego majątku zostały im, nie licząc drobnych pamiątek, właściwie tylko wspomnienia. Obowiązywała już co prawda ustawa sejmowa, wydana w 1919 r., dzień po rozkazie Józefa Piłsudskiego, dotycząca materialnego wsparcia powstańców. Jednak obejmowała ona tylko osoby pozostające w niedostatku.

Stanisław Tittenbrun otrzymał stopień podporucznika. Ale nic więcej. Dlatego tak jak wiele osób w tej samej sytuacji, dawni właściciele Szarawki zdecydowali się wyprzedawać osobiste rzeczy. I tak np. w listopadzie 1920 r. czytelnicy "Dziennika Bydgoskiego" dowiedzieli się, że w mieszkaniu przy ul. Kołłątaja 6 na pierwszym piętrze można kupić kożuch, męskie ubranie, palto, kapelusze i buty rozmiaru 42. By uzupełnić domowy budżet, Natalia Tittenbrun dawała lekcje francuskiego.

- Prababcia Zofia sprzedawała swoją biżuterią - mówi Magdalena Grabowska. - Pierścionek zaręczynowy pozbywał się brylancików, które otaczały pokaźny szafir. By mąż się nie zorientował, prosiła jubilera o wstawianie w puste miejsce zwykłych szkiełek. Do jubilera trafiły też brylanty ze zniszczonej przez bolszewika broszki. Na szczęście nie wszystkie.

Kłopoty finansowe skończyły się ostatecznie, gdy w 1922 r. znowelizowano ustawę dotyczącą powstańców. Dzięki temu Stanisław Tittenbrun otrzymał nie tylko porządną emeryturę, prawo do korzystania z bezpłatnej opieki lekarskiej, ale też ordynansa, który ułatwiał rodzinie codziennie życie.

- Ciocia Natalia zawsze podkreślała, że Marszałek Piłsudski to dobroczyńca jej rodziny - mówi Magdalena Grabowska

Park Kochanowskiego

Stanisław Tittenbrun szybko stał się osobą znaną w mieście. Spotykano go prawie codziennie, gdy szedł przez Park Kochanowskiego - eleganckiego, w mundurze, który zaprojektowano specjalnie dla weteranów. W pamięci Zbigniewa Raszewskiego, wówczas ucznia, który spotykał go tam w drodze do szkoły szczególnie utkwił właśnie mundur powstańca. Po latach opisał go w swojej książce pt. "Pamiętnik gapia".

Tittenbruna widywano na uroczystościach, na zebraniach - zawsze na honorowym miejscu. Podczas procesji Bożego Ciała należał do wiernych z kościoła garnizonowego, którzy nieśli baldachim nad księdzem z monstrancją.

Jak podkreślała lokalna prasa, Stanisław Tittenbrun był w Bydgoszczy jedynym spośród szesnastu powstańców żyjących w Wielkopolsce. W 70. rocznicę powstania styczniowego "Dziennik Bydgoski" 22 stycznia 1933 r. opublikował wiele artykułów na temat zrywu narodowego. W tym również wywiad ze Stanisławem Tittenbrunem. Tego też dnia jego fotografia i artykuł mu poświęcony znalazły się na pierwszej stronie "Gazety Bydgoskiej".
Tittenbrun często był zapraszany na spotkania z żołnierzami, z młodzieżą. Chętnie opowiadał o powstaniu. Prezentował swoje liczne odznaczenia - m.in. Krzyż Niepodległości. Z kolei pani Zofia włączyła się w działalność Związku Polaków z Kresów Wschodnich, starała się też pomagać bydgoszczanom spoza tego środowiska. Nawet po sąsiedzku miała pole do działania - Schronisko dla Niewidomych. Niestety, zdarzało się, że ludzie wiedząc o jej dobrym sercu starali się to wykorzystać. Kiedyś np. do jej drzwi zapukał bezrobotny, prosząc o pomoc. Zaproponował, że oprawi zniszczone książki. I jedną rzeczywiście pięknie oprawił, ale gdy przyszedł drugi raz - z domu zniknęła portmonetka oraz nowe rękawiczki. Całe zdarzenie 5 marca 1932 r. trafiło na łamy "Dziennika Bydgoskiego".

Złote gody

W 1934 r. państwo Tittenbrunowie obchodzili złote gody. Uroczystość odbiła się głośnym echem w mieście. Mszę św. w farze prowadził ks. kanonik Józef Szulz. 1 lipca 1934 r. "Dziennik Bydgoski" pisał: "Świątynia zaroiła się od sztandarów, z któremi przybyli reprezentanci organizacji b. wojskowych i sportowych.(...) Na nabożeństwo przybyli licznie delegacje władz. (...) Czcigodni jubilaci! Pan Bóg pozwolił Wam po krwawym znoju i tułaczce doczekać najpiękniejszego dnia w Waszym życiu. Wszyscy Was tu znają najszczerzej uwielbiają. Chcemy zatem być wyrazicielami uczuć tutejszego społeczeństwa, życząc Wam Drodzy Państwo zdrowia i najdłuższego życia. Obyście w wolnej Ojczyźnie szczęśliwie doczekali diamentowych godów!"

Jednak to życzenie już nie miało spełnić.

Wojskowe Powązki

Stanisław Tittenbrun zmarł 23 lipca 1934 r. w wieku 88 lat. W lokalnej prasie ukazały się nekrologi od rodziny i od prezydenta miasta.

26 lipca "Kurier Bydgoski" wspominał:
"Był i żył między nami. Jego granatowy mundur, na nim przypięte ordery - Krzyż Walecznych z okuciem, Krzyż Hallerczyków, szereg orderów pułkowych - znamy wszyscy, bośmy go zawsze i wszędzie widzieli.(...) Wszyscyśmy na ten mundur patrzyli z uznaniem. Wszyscyśmy wielce cenili wielkiego patriotę i wojownika o Polskę. Wszyscyśmy go pokochali(...) Pochylmy dzisiaj z czcią głowę nad spowitą w żałobę krepę biało-czerwoną chorągwi państwowej i położony wieniec najwdzięczniejszej pamięci na trumnie Zmarłego weterana."
Bydgoszczanie pożegnali Stanisława Tittenbruna na mszy św. w kościele garnizonowym, którą odprawił tak dobrze mu znany ks. Szulz. Nie został pochowany w Bydgoszczy - czekała na niego kwatera na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach - miejsce przygotowane dla weteranów powstania styczniowego. Rok później rodzina zaprosiła bydgoszczan do fary na nabożeństwo poświęcone jego pamięci. Trzy lata po odejściu męża - 17 kwietnia 1937 r. - w szpitalu powiatowym na Bielawkach zmarła Zofia Titttenbrun. W "Dzienniku Bydgoskim" 11 maja 1937 r. napisano: "Była cichą apostołką w całym tego słowa znaczeniu, ideałem matki. Nic dla siebie, wszystko dla innych - było jej dewizą."

Zofia i Stanisław Tittenbrunowie nie są jedynymi przedstawicielami rodziny, pochowanymi na warszawskich cmentarzach. Od 2009 r. na Starych Powązkach spoczywa Zofia Komedowa-Trzcińska, żona sławnego kompozytora, która była wnuczką Leona Tittenbruna - brata Stanisława.

Bez Przysierska, na Wybrzeżu

Po śmierci rodziców panna Natalia pozostała w Bydgoszczy. Dzięki protekcji szwagra, który mieszkał w Paryżu otrzymała posadę w Dyrekcji Kolei Polsko-Francuskiej, jako tłumaczka. Tu przeżyła wojnę. Po wyzwoleniu zajmowała pokoik na ostatnim piętrze tej samej kamienicy, w "kołchozowym" mieszkaniu. Nadal była urzędniczką na kolei - tyle że tłumaczyła głównie listy z języka rosyjskiego. Jej brat nie mieszkał już w Przysiersku, nowa władza zabrała mu majątek. Za to do Bydgoszczy sprowadzili się kolejni Tittenbrunowie.

- Stanisław Tittenbrun był bratem mojego dziadka Mieczysława - mówi Wanda Tittenbrun, której nazwisko figuruje w Encyklopedii Solidarności - Ja z mamą, już bez ojca, bo ten został zamordowany przez hitlerowców na Pawiaku, zamieszkałam w Bydgoszczy po powstaniu warszawskim. Ciocię Natalię zapamiętałam jako dość ekscentryczną osobę. Sąsiedzi chyba nie mieli z nią łatwego życia. Była trochę wyczulona na punkcie swego pochodzenia. Nienawidziła bolszewików, co wynikało z jej doświadczeń na Wołyniu. Za to miała dobrą opinię o Niemcach. A my o Niemcach miałyśmy z mamą jak najgorsze zdanie.
Pani Natalia ostatnie lata swego życia spędziła u bratanicy Małgorzaty Grzybowskiej na Wybrzeżu. Jej siostra Tekla Zofia zmarła w 1944 r., brat Władysław w 1952 r., ona w 1973 r. Została pochowana na cmentarzu w Gdańsku.

Na osiemnaste urodziny praprawnuczka Zofii i Stanisława Tittenbrunów, również Zofia - wnuczka Magdaleny Grabowskiej - otrzymała od babci pierścionek z trzema brylancikami, uratowanymi z broszki, którą w Szarawce rozdeptał bolszewik. Te brylanty przypominają teraz kolejnemu pokoleniu o honorze i odwadze, wpisanymi w dzieje rodziny. Tak jak przypomina o tym dewiza rodu Tittenbrunów: Sic age ne timeas.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska