Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice tylko z nazwy. Niemowlę miało siniaki na całym ciele i zwichniętą nóżkę

Katarzyna Piojda
Karolinka aż dwa lata czekała na szczęśliwe zakończenie sprawy. Dziewczynka rozwija się już teraz tak, jak jej rówieśnicy. Jest pogodnym dzieckiem
Karolinka aż dwa lata czekała na szczęśliwe zakończenie sprawy. Dziewczynka rozwija się już teraz tak, jak jej rówieśnicy. Jest pogodnym dzieckiem nadesłane
Od tamtej tragedii minęły dwa lata. Karolinka jej nie pamięta.

| Create infographics

"Za ścianą cały czas słychać płacz dziecka. Dorośli też tam są, ale nie reagują. Ostro imprezują". Takie zgłoszenie odebrały pracownice socjalne z Rejonowego Ośrodka Pomocy Społecznej Bartodzieje. To był początek lutego 2013 roku.

Socjalne pojechały na miejsce. Pod adres, który wcześniej nie był im znany. Do skromnego mieszkania w bloku przy ul. Skromnej.

Czytaj: Skatował synka, bo przeszkadzał mu w grze na komputerze

Siniaki nie tylko na buzi
W łóżeczku w drugim pokoju leżała śliczna dziewczynka z siniakami na buzi.
- Córka się uderzyła - przekonywała matka 4-miesięcznej Karolinki.
Konkubent 20-latki - tata małej - też przedstawiał taką wersję.
Pracownice pomocy społecznej nie uwierzyły. Zaczęły oglądać dokładniej maluszka. Były w szoku. Obie równo.
- Przecież dziecko nie mogło zrobić sobie siniaków na całym ciele - mówiły. Inne obrażenia też zauważyły.
Kobiety wezwały pogotowie i powiadomiły policję.

Okazało się też, że Karolinka ma zwichniętą nóżkę. Prawdopodobnie to skutek pobicia. Policja potwierdziła przypuszczenia. Badania wykazały, że dziewczynka była od dłuższego czasu maltretowana. Mała pacjentka w szpitalu spędziła dwa tygodnie.

Rodzice w radiowozie
Matka i ojciec Karoliny trafili do radiowozu, a ich córka po opuszczeniu szpitala - do domu dziecka. Sąd zdecydował o oddzieleniu jej od rodziców.
Początkowo oboje rodziców było podejrzanych o znęcanie się nad córką.
Ostatecznie jednak tylko matka małej, Natalia S., usłyszała zarzuty prokuratorskie: znęcania się i uszkodzenia ciała. Młoda kobieta dostała dozór policji. Wcześniej nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego biła córkę. Podejrzewano u matki chorobę psychiczną, ale ta nie została stwierdzona. Partner młodej kobiety wystąpił w sądzie jedynie w charakterze świadka.

Ulotnili się
Para nie zagrzała miejsca na długo w Bydgoszczy. Zanim doszło do tragedii, 20-latka i jej chłopak mieszkali w naszym mieście przez kilka tygodni.
Przyjechali z Sadek w powiecie nakielskim. Gdy tam mieszkali, już korzystali ze wsparcia opieki społecznej, bo oboje pochodzą z biednych rodzin, tzw. nieporadnych życiowo. Przeprowadzając się do Bydgoszczy myśleli, że odetną się od korzeni. Biedy, bezrobocia i problemów.
Na pomoc swoich rodzin młodzi nie mogli liczyć. Nawet nie chcieli.

Kłopoty dopiero jednak się pojawiły. Właśnie w dużym mieście. Młodzi ludzie chcieli się usamodzielnić. Zamieszkali razem z noworodkiem w wynajętym mieszkaniu w bloku. Natalia miała zajmować się dzieckiem, a młody ojciec - poszukać pracy.

| Create infographics

| Create infographics

2-letni Marcelek to obecnie rówieśnik Karolinki.

O chłopcu z Włocławka zrobiło się głośno w zeszłym miesiącu. Policja dostała zgłoszenie 16 lutego. Obrażenia, które maluch posiadał, świadczyły o tym, że był ofiarą pobicia. Miał m.in. obrzęk mózgu. Chłopca w stanie ciężkim przewieziono do szpitala w Toruniu, na oddział intensywnej terapii.

Mały nie odzyskał przytomności. Rokowania lekarzy były złe.
19-latek, sprawca pobicia, najpierw utrzymywał, że chłopczyk spadł z kanapy podczas przewijania. Młody mężczyzna usłyszał zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała. Decyzją sądu 19-latek trafił na razie na trzy miesiące do aresztu.
Sąd rodzinny rozpoczął też procedury ograniczenia praw rodzicielskich matce obu chłopców.

Młodszy brat Marcela, Alan, trafił do placówki opiekuńczo-wychowawczej przynajmniej na czas rozwiązania problemów w rodzinie i ustabilizowania jej sytuacji.

Czytaj: Szanse 2-letniego Marcelka na przeżycie są coraz mniejsze

Koniec imprezy
Nie udało im się. Pracy nie było, ale były imprezy.
Młodzi rodzice mieli zwrócić się do ośrodka pomocy społecznej, ale ośrodek - uprzedzony już przez tę samą placówkę w Sadkach - szybciej dowiedział się, że ci ludzie przebywają teraz w Bydgoszczy.

Socjalne miały przyjść na wywiad środowiskowy. Przyspieszyły wizytę, gdy otrzymały niepokojący telefon od sąsiadów młodej rodziny.
Gdy sprawa pobicia ujrzała światło dzienne, młodzi rodzice zniknęli.
- Szybko po incydencie ulotnili się - wspominają pracownice Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Nie wiadomo, gdzie się podziewają.
Dziecko przeszło kilkumiesięczną rehabilitację. Karolina, w porównaniu do rówieśników, miała lekkie opóźnienie rozwoju. Ale je nadrobiła.
Rodzice zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej. Nieoficjalnie wiemy, że nawet nie próbowali się starać o powrót córki do domu. Ustaliliśmy także, że 20-latka rozeszła się z ojcem dziewczynki.

Latem zeszłego roku pojawiła się pewna rodzina, która półtora roku wcześniej widziała w telewizji reportaż o tej dziewczynce.
Jest dobrze

Czytaj: Niemowlak pobity przez ojca? Sąsiedzi nic nie słyszeli

Jest szczęśliwy finał.
- Dziewczynka wreszcie znalazła nowy dom - mówi Renata Dębińska, dyrektor MOPS. - Tak zdecydował sąd. Cieszymy się, że dziecko może wychowywać się w normalnej rodzinie. To będzie sprzyjało jego rozwojowi.
Nowi rodzice Karolinki chcą zachować anonimowość.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska