Rosjanie śmieją się z sankcji. Dlatego USA chcą zbroić Ukrainę

Generał Martin Dempsey, szef kolegium sztabów sił zbrojnych USA powiedział, że trzeba rozważyć dostarczenie na Ukrainę "broni śmiercionośnej". To kluczowy moment w konflikcie z Rosją, czy tylko Zachód kolejny raz grozi Moskwie palcem?
O ile sami Polacy nie garną się do podejmowania bardziej zdecydowanych kroków w sprawie konfliktu ukraińsko-rosyjskiego, to uważam, że ta zapowiedź generała Dempsey'a jest istotna. Nie tylko w polskie społeczeństwo jest wyraźnie podzielone w sprawie tego, na ile powinniśmy zaangażować się w pomoc Ukrainie. Podziały stają się coraz głębsze choćby wśród państw Unii Europejskiej. Temu niezdecydowaniu zachodniej Europy towarzyszy właściwie od początku konfliktu na linii Kijów-Moskwa wyczekiwanie na to, by inicjatywę przejęły USA. W tym sensie propozycja szefa sztabu armii amerykańskiej można odczytywać, jako zapowiedź ważną i zdecydowaną. W Europie panuje w tym względzie zbyt wiele rozbieżnych stanowisk. A niewątpliwie prezydentowi Putinowi chodzi właśnie o to, by te podziały wewnątrz UE, ale też w NATO pogłębiały się.

Czytaj: Zakaz wjazdu Borusewicza do Rosji to odpowiedź na sankcje

Broń wysyłana na Ukrainę - jeżeli oczywiście USA podejmą decyzję o jej dostarczaniu do naszych wschodnich sąsiadów - doda odwagi rządom krajów europejskich?
Nie tyle chodzi o same rządy, co o społeczeństwa. Widać to zresztą również w Polsce, gdzie politycy w sposób oczywisty nie decydują się podejmować żadnych bardziej zdecydowanych kroków w tej materii z uwagi na to, że duża część obywateli nie wykazuje entuzjazmu do wysyłania broni na Wschód.

Z drugiej strony to właśnie Polska, jako bodaj pierwszy kraj juz w ubiegłym roku dostarczyła Ukraińcom elementy uzbrojenia, między innymi kamizelki kuloodporne...
Tak, ale pamiętajmy, że to była tak zwana broń nieśmiercionośna. Tymczasem ostatnia propozycja generała Dempsey'a dotyczy wyposażenia, które ma wyrównać szanse na polu boju. Wracając jednak do reakcji Europy na tę zapowiedź uważam, że będziemy świadkami coraz wyraźniejszego podziału. Można oczekiwać, że USA i pozostałe państwa sojusznicze NATO przyjęłyby postawy "dobrego i złego policjanta". Tym "złym", podejmującym bardziej zdecydowane, konkretne kroki, działania wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie byłyby oczywiście Stany Zjednoczone, natomiast postawę bardziej zachowawczą, ostrożną można przypisać państwom europejskim. Zresztą to oczekiwanie na zdecydowaną reakcję USA ma głębokie podłoże geopolityczne. Stany nie sąsiadują z Rosją w rozumieniu tak bliskiego sąsiedztwa jakie ma choćby Polska. Dlatego w Europie panuje przekonanie, że lepiej, bezpieczniej nie podejmować radykalnych kroków.

Czy zabójstwo Niemcowa może się przydać Władimirowi Putinowi jako pretekst do dalszego zaogniania sytuacji w Donbasie? Kreml formułuje tezy o siłach dążących do zdestabilizowania sytuacji w Rosji.
Prezydent Putin nie potrzebuje pretekstów do podejmowania dalszych działań na Ukrainie. I to zabójstwo też nie jest mu absolutnie potrzebne. Propaganda rosyjska wystarczająco podgrzewa emocje antyukraińskie w kraju, nakręca tę wojenną spiralę. A Rosjanie śmieją się w twarz Europejczykom. Dotychczas ogłoszone amerykańskie i europejskie sankcje nie robią na nich wrażenia. Skłaniałbym się ku twierdzeniu, że to zapowiedź generała Dempsey'a właśnie mogła być poniekąd motywowana przez polityczne zabójstwo Borysa Niemcowa. Politycy i wojskowi w USA coraz częściej zdają sobie sprawę, że argumenty polityczne, zabiegi dyplomatyczne mające wywrzeć presję na Rosji, nie zdają egzaminu. Decyzja o dozbrojeniu Ukraińców sprawi, że NATO skupi się na utrzymaniu jedności państw sojuszniczych.