Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Genowefa wystąpiła przeciwko synowi w wyborach. Uwierzyła rodzinie, że syn chce ją umieścić w szpitalu psychiatrycznym

Adam Willma
Czy główny konkurent burmistrza znęcał się nad własną matką? - Dorobiono mi gębę zwyrodnialca - twierdzi Maciej Zieliński. Kowal to miniaturowe miasto (3,5 tysiąca mieszkańców) na granicy województwa.

Eugeniusz Gołembiewski, burmistrz Kowala do skandalizujących postaci nie należy. Już w latach 80. osiadł w samorządzie. Ukończył KUL, karierę polityczną rozpoczął w ZSL, kontynuował w Porozumieniu Centrum, później w PSL i Partii Demokratycznej, a obecnie w Platformie Obywatelskiej. Miastem rządzi 6 kadencji, pełni rolę doradcy prezydenta w sprawach samorządu, ale wyborczym pewniakiem nie jest. Już poprzednio niewiele brakowało, a fotel burmistrza odebrałby mu dyrektor miejscowego liceum, związany z lewicą Maciej Zieliński. Zadecydowało kilkadziesiąt głosów. Nic dziwnego, że przed ostatnimi wyborami sztab wyborczy Zielińskiego zacierał już ręce. Przedwcześnie.

W czerwcu ubiegłego roku burmistrzowi przydarzyły się niecodzienne odwiedziny. W towarzystwie dwóch krewnych nawiedziła go Genowefa Zielińska, 89-letnia matka najpoważniejszego konkurenta.- Przyniosła pismo z prośbą o pomoc - relacjonuje Eugeniusz Gołembiewski. - Tekst był wydrukowany na komputerze, co wydało mi się dziwne w przypadku starszej pani, więc zaprosiłem ją na rozmowę.

Więcej wiadomości z Włocławka www.pomorska.pl/wloclawek.

Burmistrz utrzymuje, że z początku sprawa wydała mu się nieprawdopodobna. - Przychodzi do mnie matka odwiecznego oponenta w asyście swojej krewnej, pani Jadwigi Rudzińskiej, która także stała po przeciwnej stronie w poprzednich wyborach. Panie poprosiły mnie, abym zaangażował się w bardzo delikatną sprawę, która stawiała w złym świetle syna pani Genowefy. Nie ukrywam, obawiałem się, że to polityczny podstęp.

"Złe światło" paść miało na Zielińskiego w związku z opisanymi w piśmie do burmistrza przypadkami znęcania się nad matką.

Gołembiewski zgodził się wystąpić w roli mediatora. Na spotkanie wydelegował sekretarza miasta Szymona Strucińskiego. - Pierwszy raz miałem do czynienia z czymś takim - przyznaje Struciński. - Zgodziłem się, bo burmistrz jest moim przełożonym, ale dla mnie to bardzo trudna sprawa. Pana Macieja szanuję, był moim nauczycielem. Nie mogę o nim powiedzieć złego słowa. Z drugiej strony chodziło o sąsiadkę, której mówię na co dzień "dzień dobry". Poszedłem na rozmowę, wykonałem nagranie, złożyłem je u burmistrza i na tym moja rola się kończy.

Z jakiego powodu rejestrowano rozmowę?- Jako rodzaj notatki służbowej - precyzuje burmistrz. - Notatki potwierdzającej, że nie wymyśliłem całej sprawy, aby zdyskredytować mojego rywala.
Po raz kolejny Gołembiewski spotkał panią Genowefę podczas wakacji w aptece: - Zapytałem, czy nadal oczekuje pomocy, co skwapliwie potwierdziła. Jeszcze w lipcu odbyłem kilka rozmów z sąsiadami i rodziną. Wszyscy poświadczyli, że jest osobą w pełni poczytalną i że skarży się z powodu tego konfliktu.

Eugeniusz Gołembiewski kategorycznie zaprzecza, jakoby użył spraw rodzinnych Zielińskiego w kampanii: - Ani przed wyborami, ani po wyborach, ani w materiałach oficjalnych, ani anonimowo. Żadna kartka "przez przypadek"nie wyleciała nam z akt. A że ludzie o tym rozmawiali? Być może, przecież pani Zielińska wielu osobom opowiedziała o swoim problemie.

Przez kilka miesięcy plotki rozchodziły się po mieście, ale sprawa nie ruszyła z miejsca. Nikt nie złożył doniesienia do prokuratury.

Alina Jas, przyjaciółka domu Zielińskich: - Wiele lat odwiedzam mamę pana Macieja. Rodzina jest wspaniała, a pan Maciej to człowiek o wielkiej kulturze osobistej, na nim spoczywał główny ciężar opieki nad matką. Nic dziwnego, że był dla matki zawsze oczkiem w głowie, mówiła o nim z dumą. Jeszcze przed rokiem twierdziła, że nie spodziewała się, że doczeka tak wspaniałej starości. I tu raptem miasto huczy, że Maciej bije mamę! Powiedziałam: w życiu w to nie uwierzę!

Maciej Zieliński twierdzi, że sprawa była dla niego szokiem: - Przed wyborami przychodzą ludzie z mojego sztabu i mówią: "Maciek, coś jest nie tak. Mówią, że będziesz miał Niebieską Kartę". Oniemiałem, bo to oznaczało nie tylko, że jestem spalony w wyborach, ale że mam zszarganą opinię jako dyrektor szkoły. Efekt? Dostałem 400 głosów mniej niż poprzednio.

Prawdziwy kubeł zimnej wody wylany został na głowę dyrektora liceum kilka dni po wyborach, gdy dowiedział się, że - po kolejnej wizycie gości z magistratu u Genowefy Zielińskiej - procedura związana z Niebieską Kartą została już uruchomiona.

Kto wyszedł z wnioskiem o założenie Niebieskiej Karty?- Policja. Od nich dostaliśmy zawiadomienie - twierdzi kierowniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Jadwiga Giełdzińska.

Na policję wskazuje też szef zespołu orzekającego Tadeusz Kaniewski: - Po otrzymaniu druku "A" Niebieskiej Karty od policji, zwołałem w ustawowym czasie 3 dni posiedzenie zespołu interdyscyplinarnego.

Kierownik posterunku w Kowalu, Eugeniusz Latowski zapamiętał sprawę nieco inaczej: - Policjant poszedł z pracownikiem na prośbę MOPS-u. Pani kierownik nie potrafiła sporządzić Karty, więc zlecili to naszemu funkcjonariuszowi.

Skład orzekający nie dał wiary Maciejowi Zielińskiemu i Niebieska Karta została założona.- Nogi się pode mną ugięły - mówi dyrektor kowalskiego ogólniaka. - Pytałem dwie moje wychowanki, które były w składzie orzekającym, czy kiedykolwiek zetknęły się z agresją z mojej strony. Nie odpowiedziały. Część ludzi skwitowała to uśmieszkiem.

Jadwiga Rudzińska, krewna Zielińskich jest przekonana, że cierpienia jej ciotki nie były udawane: - Próbowała sama napisać pismo, ale to pisanie jej nie wychodziło. Nie każdy jest Danutą Szaflarską. Uznałam, że trzeba pomóc i napisałyśmy pismo za nią. A jak się miałyśmy zachować? Zlekceważyć to, co mówi? Przecież ona przychodziła do nas, opowiadała że będzie się wieszać. "Zróbcie coś, żebym miała spokój" - prosiła. U księdza była, żeby Maciej nie szedł za trumną, do burmistrza - żeby powiedział ładną mowę na pogrzebie. Mówiła nawet, że nie życzy sobie, żeby Maciej ją chował, ale żeby starszy syn wziął to na siebie.

Starszy syn Zielińskiej, Roman, mieszka w Pile, w Kowalu bywa rzadko: - To prawda, że mama użalała się, płakała, żeby przyjechać, interweniować. Coś w tym musiało być. Ale nie byłem świadkiem, nie widziałem śladów.

5 grudnia 2014 roku burmistrz odwiedził panią Genowefę osobiście: - Od kilkunastu lat mam w zwyczaju przesyłać lub osobiście wręczać najstarszym jubilatom kartkę z życzeniami z okazji ich okrągłych urodzin. Nieczęsto, ale zdarza się, że tych najbardziej wiekowych honoruję osobistymi odwiedzinami. A pani Zielińskiej, oprócz jej jubileuszu, tak po ludzku było mi bardzo żal. To nie był gest polityczny, ale szczere współczucie i empatia.

Genowefa Zielińska tak dziś opowiada o grudniowej wizycie : - Przyszedł z kwiatkami, gdy skończyłam 90 lat. Pytał podchwytliwie, jak się syn do mnie odnosi, żeby złapać mnie, jak mówię przeciwko Maciejowi. On mną dyrygował, mówił co mam robić. Wierzyłam mu, bo skończył KUL, więc to był taki naśladowca Chrystusa, a taki krzywdy mi nie zrobi. Ale, jak się okazało, zrobił.

Na początku stycznia 2015 sprawa Niebieskiej Karty Zielińskiego zatoczyła nagle koło. Matka odwołała wszelkie zarzuty wobec syna. W prokuraturze kategorycznie zaprzeczyła, jakoby doszło do znęcania się nad nią. Komisja orzekająca zamknęła procedurę Niebieskiej Karty wobec Zielińskiego.

Genowefa Zielińska, emerytowana krawcowa, zachowała sprawny umysł i cięty język. Dziś sprawy tłumaczy zupełnie inaczej niż pół roku temu. Przekonuje, że dała się podpuścić i zmanipulować. Twierdzi, że wystąpiła przeciwko synowi, bo uwierzyła rodzinie, że syn chce ją umieścić w szpitalu psychiatrycznym: - Pracowaliśmy z mężem ciężko, żeby jakoś poprawić sobie ten byt. A tu mówią, że nasza krwawica ma pójść w ręce obcej kobiety. Och, Boże - myślałam - co myśmy narobili?! Myślałam, że syna powstrzymam, a burmistrz mi w tym pomoże. Dziś wiem, że burmistrz zaprowadził mnie w ślepą ulicę i wyszło tak, jak wyszło. Okazał się wrogiem numer jeden. I jeszcze to nagrywanie... Nie przypominam sobie, żeby ktoś mi mówił, że jestem nagrywana.

Również Maciej Zieliński jest przekonany, że padł ofiarą intrygi. - Kilka lat po śmierci żony związałem się z kobietą o 19 lat młodszą. Nie wszystkim się to podobało, ale przez dłuższy czas relacje pomiędzy Izą a moją mamy były wzorowe. Iza zajmowała się nią bardzo troskliwie, wzięła na siebie nawet sprawy związane z higieną osobistą mamy. Na 8-9 miesięcy przed wyborami stosunek mamy do nas zaczął się jednak zmieniać. Pojawił się dystans, coraz częściej wracał wątek majątku. Czuć było, że ktoś rozbudza niepewność u mamy. Nie mogłem pojąć, skąd się to wzięło. Budowałem wówczas nową część domu, ale najpierw wyremontowałem mieszkanie mamie.

Zieliński przyznaje, że nieufność szybko zamieniła się w otwarty konflikt: - Ktoś nagadał mamie, że Iza jest kobietą lekkich obyczajów. Zaczęło się piekło, bo mama jest na punkcie moralności bardzo wyczulona. Nasze stosunki bardzo się wówczas ochłodziły. Na próżno tłumaczyłem, że dom odziedziczą synowie. Mama reagowała bardzo agresywnie, nie przebierając w słowach. Było to dla mnie trudne do zniesienia. Na szczęście wyjaśniliśmy sobie wszystko. Okazało się, że mama nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie konsekwencje niesie ze sobą założenie Niebieskiej Karty. Była zdruzgotana, gdy jej to wytłumaczyłem.

Roman Zieliński przyznaje, że jest zdezorientowany rozwojem wypadków: - Sprawę znałem głównie z relacji. Wiem, że mamie nie podobało się zachowanie pani Izy. Wiadomo, ludzie starsi mają swoje obyczaje, a to jest jeszcze młoda dziewczyna. Gdy się pojednali i mama zaczęła twierdzić, że to rodzina ją napuszczała - zupełnie zgłupiałem. Ale nie uwierzę, żeby ktoś z rodziny napuszczał mamę na brata. Po prostu, każdy stawał w obronie staruszki. Teraz jestem w kropce, bo mama zaprzecza, ale wcześniej mówiła coś innego.

Jadwiga Rudzińska żałuje, że zaangażowała się w sprawę Niebieskiej Karty: - Nie wierzę, że burmistrz wykorzystał tę sytuację przeciwko Maciejowi. Miał w rękach te papiery, a nie wykorzystał ich. Dla mnie to jest nauczka, bo kosztowało nas to wiele zdrowia. Myślę, że ciotka boi się Maćka.

Burmistrz jest przekonany, że postąpił słusznie: - Urzędnicy często są dziś krytykowani za brak reakcji. A co by było, gdybyśmy nie zareagowali i stałoby się coś złego? Nie zgłosiłem sprawy do organów ścigania , bo nie byłem pewny, czy te wydarzenia rzeczywiście miały miejsce. Pani Zielińska oczekiwała z naszej strony parasola ochronnego. Obawiała się, czy nie zostanie skierowana do zakładu odosobnienia, bo kwestionowana była jej poczytalność. Nie ja byłem tym, który kolportował wiadomości na ten temat. Wyłączyłem się i dałem tę sprawę do rozstrzygnięcia innym osobom. Teraz ktoś usiłuje obrócić kota ogonem.

Szymon Struciński jest zadowolony, że nagrał spotkania z Genowefą Zielińską: - Gdyby nie one, dziś byłbym w Kowalu spalony. Byłoby słowo przeciw słowu.

Maciej Zieliński uważa, że wyrządzono mu krzywdę przede wszystkim jako nauczycielowi. Zamierza walczyć o odzyskanie dobrego imienia: - Owszem, sytuacja z mamą była trudna i nikomu nie życzę czegoś podobnego, ale cała ta historia z Niebieską Kartą została spreparowana tylko po to, żeby mi dopiec. Jestem przekonany, że osoby biorące udział w tej intrydze zaczną otwarcie mówić, jak naprawdę było z Niebieską Kartą i kto za tym wszystkim stał, ale dopiero wtedy, gdy nie będą musiały się bać konsekwencji. Przecież nikt nie wierzył, że mógłbym się znęcać nad mamą. A jeśli wierzył, to dlaczego przez pół roku trzymał to jako haka na mnie? Będę dochodził sprawiedliwości, ale na razie nie wydano mi nawet wszystkich dokumentów, choć o nie od miesiąca zabiegam. Na szczęście ludzie z Kowala znają mnie od dziesiątków lat.
To mała społeczność, w której nic się nie ukryje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska