Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziej udawał policjanta. Pani Łucja go przechytrzyła

Alicja Wesołowska [email protected]
29-letni oszust przyjechał do Torunia ze Szczecina. Usłyszał już zarzuty. Niewykluczone, że odpowie za więcej prób kradzieży
29-letni oszust przyjechał do Torunia ze Szczecina. Usłyszał już zarzuty. Niewykluczone, że odpowie za więcej prób kradzieży KMP Toruń
- Podobno cały czas się uśmiechałam - mówi torunianka. - Ale po wszystkim, usiadłam. I pomyślałam: czy to wszystko mi się śni? Czy ja naprawdę przed chwilą złapałam oszusta?

Niewysoka starsza pani rzeczywiście nie wygląda na pogromczynię bandytów, gdy otwiera drzwi do mieszkania. Uśmiechnięta, siwowłosa, zanim zaprosi do domu, poprosi sąsiadkę o sprawdzenie legitymacji. - Zawsze miałam do ludzi zaufanie - wyjaśni potem. - Ale teraz wolę uważać, po tym wszystkim, co się stało.

To był wypadek! Pomóż!
A zaczęło się od tego, że zadzwonił telefon. - Wyświetlił się nieznany numer - opowiada torunianka. - Byłam pewna, że dzwonią, żeby zaprosić mnie znowu na jakiś pokaz, garnków na przykład. A ja im zaraz odpowiem: niech mi dadzą w końcu święty spokój! Bo bez przerwy dzwonią, ile można? Odebrałam, a tam jakiś mężczyzna podał się za policjanta. Zaczął coś mówić o wypadku samochodowym. Że trzy osoby są w szpitalu, rozbite dwa samochody... Na to ja: "Ale to mój syn miał wypadek? Krzysztof?" Sama tak zapytałam, chociaż nie mam syna - pani Łucja uśmiecha się szelmowsko. - Wiedziałam, że jeśli to powiem, to mężczyzna albo się rozłączy, albo zaprzeczy. A jeśli przytaknie - to znaczy, że oszust. Chciałam tak wszystko dopiąć, żeby wreszcie ich złapać. A jestem w tym biegła. To już drugi raz.

Pierwszy raz był dwa lata temu. Wtedy oszuści podali się za Marcina, dalekiego krewnego pani Łucji. Chłopak zadzwonił, by poprosić o pomoc. - Zdziwiłam się tylko, że tak dziwnie mówił - wspomina torunianka. - Zawsze taki uprzejmy, zawsze zwracał się do mnie "ciociu", a teraz mnie "tyka"? Pracowałam jako pielęgniarka, myślałam, że chodzi o pomoc medyczną, może trzeba zrobić jakiś zastrzyk. Ale on poprosił o pieniądze. No nie, wtedy mnie tknęło: coś tu jest nie tak. A ten niby-Marcin kontynuował: "Powiem ci prawdę, miałem dziś wypadek, rozbiłem samochód. Moja wina, pójdę siedzieć. Potrzebuję 80 tysięcy zł".
Wtedy przestępców nie złapano, chociaż pani Łucja od razu poprosiła sąsiadkę, panią Marię, o zaalarmowanie policji. Oszust rozłączył się, drugi raz już nie zadzwonił. Policjanci przyjechali na darmo.

Wypadek drogowy to najczęstsza historia, którą posługują się złodzieje, chcąc wyłudzić pieniądze. - Dzwonią: fałszywy wnuczek, syn, córka, policjant, ostatnio zdarza się, że nawet funkcjonariusz CBŚ, choć ci przecież nie zajmują się takimi rzeczami - wylicza Monika Chlebicz, oficer prasowa Wojewódzkiej Komendy Policji w Bydgoszczy. - Proszą o pożyczenie dużej sumy pieniędzy. Zazwyczaj na pokrycie szkód po wypadku, na ważną operację, na zakup samochodu albo wakacji w promocyjnej cenie. Umiejętnie manipulują rozmową tak, by uzyskać jak najwięcej informacji i wykorzystać starsze osoby.
Oszuści są ostrożni
Często zdarza się, że chwilę po pierwszej rozmowie z "wnuczkiem" dzwoni kolejny oszust. Przedstawia się jako policjant i tłumaczy, że złodziej został już namierzony, ale pieniądze i tak wypłacić trzeba. Można je przelać na podane konto albo przekazać wyznaczonej osobie, bo tylko w ten sposób można przyłapać przestępcę na gorącym uczynku.

Czasem oszuści posuwają się jeszcze dalej: proszą, żeby wystukać na telefonie numer policji, ale nie przerywać prowadzonej właśnie rozmowy. Takie wybranie numeru nie przekieruje połączenia i złodzieje dobrze o tym wiedzą. Gdy usłyszą w słuchawce charakterystyczny stukot klawiszy, przekazują telefon drugiemu przestępcy. A ten podając się za mundurowego prosi o przekazanie pieniędzy.

Kto tam z panią jest?
Ci, którzy we wtorek próbowali oszukać panią Łucję, też byli bardzo ostrożni. - Wyślizgnęłam się z mieszkania - opowiada torunianka. - Sąsiadka nie miała drzwi zamkniętych, w przedpokoju stał akurat jej mąż. Swój telefon odsunęłam, a jemu do ucha szepnęłam: "Oszust, policja". Sąsiad już wiedział, co robić, podszedł cicho do żony, która ze swojego telefonu zadzwoniła na policję. Mundurowi powiedzieli, że mam się godzić na wszystko, oni już jadą. Więc pertraktowałam. Mówiłam, że nie mam tyle pieniędzy, że zostało mi tylko 20 tysięcy. Tłumaczyłam, że chcę rozmawiać z Krzysztofem. Oszust wołał: "Mamo, ratuj!". Wczuwał się.

I wtedy zadzwoniła komórka pani Marii. Głośno - więc złodziej ją usłyszał.- Mówiła pani, że jest sama! - zaniepokoił się oszust. - Ja tu muszę protokołować, bo to pójdzie do prokuratury! Co to za telefon dzwoni? Kto tam z panią jest?

- To tylko moja komórka, ale już wyłączam - skłamała pani Łucja.
- Pani poda mi numer!

Na szczęście sąsiadka już się zorientowała, co się dzieje. Napisała pani Łucji numer telefonu. W tym czasie starsza torunianka tłumaczyła oszustowi, że nie pamięta tylu cyfr, ma je na kartce, musi znaleźć. Gdy mu w końcu podała numer - od razu oddzwonił. Poprosił, żeby nie wyłączać żadnego z telefonów. Komórka miała leżeć na stole, ustawiona na tryb głośnomówiący.

- Takie środki ostrożności są częste - przyznaje Monika Chlebicz. - Bywa, że oszuści sami dzwonią drugi raz, podają się za mundurowych i pytają, czy policjanci już dotarli. Jeśli usłyszą, że jeszcze nie, ale już jadą - rozłączają się. Dlatego złapanie ich nie jest łatwe, pani Łucja może być z siebie dumna.
We wtorek policjanci przyjechali szybko. To oni dzwonili na telefon pani Marii. Chcieli uspokoić toruniankę, że policja już jest na miejscu.

Zobacz także: Torunianka nie dała się oszukać "na policjanta". Złodzieje wpadli
Zobacz, ilu jest oszustów
Panie wpuściły mundurowego do domu, upewniwszy się najpierw, że jest tym, za kogo się podaje. A tymczasem oszuści żądali natarczywie, by wyrzucić za okno przygotowane pieniądze. - Miałam już w ręku reklamówkę, rozglądałam się za gazetami - opowiada pani Łucja. - Na szczęście policjant sam przygotował jakieś papiery, włożył do torby i podał mi ją. Rzuciłam, złodziej podbiegł do reklamówki, a z klatki wyskoczyło trzech mężczyzn. "Zobacz, ilu jest oszustów", chciałam zawołać do Marii. A to byli policjanci po cywilnemu. Gdy go dopadli, poczułam, jak ciężar ze mnie zszedł.

Tylko w ubiegłym roku oszuści "na wnuczka" zaatakowali w naszym regionie 122 razy. Udało im się nabrać 34 osoby i ukraść ponad 713 tys. zł. Rok wcześniej było podobnie: na 111 oszustw 43 skończyły się powodzeniem. Łup: 560 tys. zł.

Zatrzymany 29-latek ze Szczecina nie był mózgiem wtorkowej akcji. Prawdopodobnie miał tylko odebrać pieniądze. Czy szajka, z którą współpracował, odpowiada za próby wyłudzeń, których ostatnio było wiele w regionie? Policjanci nie wykluczają, że sprawy mogą być połączone. - Na razie jest za wcześnie, by to przesądzać - podkreśla Wojciech Chrostowski z zespołu prasowego toruńskiej policji.

Szczecinianin usłyszał już zarzuty. - Teraz mi go trochę żal - mówi z namysłem pani Łucja. - Gdy wsadzali go do samochodu, to wyglądał jak młody chłopiec. W nocy myślałam sobie: wzięli go na komisariat. A czy dali mu jeść i pić? Sąsiadka spytała: "Tyle zdrowia ci naszarpał, a ty się o to martwisz?" Martwię się, no tak.
Imiona bohaterów zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska