Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze mają już dość wyzwisk. Najczęściej do awantur dochodzi na oddziale ratunkowym

Małgorzata Goździalska
Nie wszyscy pacjenci przywożeni przez załogi karetek do szpitala trzymają nerwy na wodzy. Czasami dochodzi ostrych konfliktów.
Nie wszyscy pacjenci przywożeni przez załogi karetek do szpitala trzymają nerwy na wodzy. Czasami dochodzi ostrych konfliktów. Wojciech Alabrudziński
Nie wszyscy pacjenci przywożeni przez załogi karetek do szpitala trzymają nerwy na wodzy. Czasami dochodzi ostrych konfliktów.

Krzysztof Malatyński, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku twierdzi, że nagonka na placówkę po śmierci nienarodzonych bliźniąt spowodowała, że pacjenci przychodzą do szpitala z dyktafonami. I z tych urządzeń korzystają nagrywając rozmowy z lekarzami.

Najczęściej do awantur dochodzi jednak w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Dlaczego? Rodziny pacjentów irytuje często to, że wstęp na SOR jest ograniczony. Dyrektor tłumaczy: - SOR był projektowany na stu pacjentów. Mamy dziennie dwustu. I nie ma miejsca dla rodziny. Chyba, że chodzi o sytuacje wyjątkowe. Ale rodziny pacjentów często takiego argumentu nie przyjmują. I są krzyki, niecenzuralne słowa!

Kolejny powód do nerwów wiąże się z pobytem pacjenta w SOR. - Średni czas przebywania na tym oddziale to cztery godziny - mówi dyrektor. Ale zdarzają się sytuacje, że ktoś spędza kilkanaście godzin. Dlaczego aż tak długo?

Więcej wiadomości z Włocławka na www.pomorska.pl/wloclawek

W pierwszej kolejności lekarze zajmują się na tym oddziale pacjentami w najpoważniejszym stanie. Potem - pacjentami w lżejszym. A na końcu tymi, których stan zdrowia określany jest jako stabilny. Tu kolejka nie obowiązuje! Zdarza się więc, że pacjenci nie wymagający natychmiastowej pomocy czekają znacznie dłużej niż ci w najcięższym stanie. A rodzinie trudno się z tym pogodzić.

Inna sprawa, że sporo czasu zajmują zlecone badania. - Nasi pacjenci są diagnozowani od stóp do głów - podkreśla dyrektor Malatyński. - To dlatego, że praktycznie nic o nich nie wiemy, a nie trafiają do nas z kompletem badań.

Z agresją coraz częściej spotyka się także personel medyczny podstawowej opieki zdrowotnej. Pacjenci są zdenerwowani, bo mimo że wstali o świcie, żeby zarejestrować się do lekarza, nie dostali numerku. Więc najpierw kierują swoją złość w stronę rejestratorek. A gdy, na przykład, sponiewierana rejestratorka odeśle do lekarza, a ten odmówi, to gromy spadają na doktora. Jeden z nich przyznaje: - Jak mam wysłuchiwać impertynencji, to dla świętego spokoju przyjmuję, mimo, że wiąże się to z tym, iż pracuję dłużej.
Lekarze mówią wprost:- System ochrony zdrowia kuleje. I to bardzo. A pacjentom nerwy puszczają. Efekt? Pod gabinetami lekarskimi często dochodzi do słownych utarczek, by nie powiedzieć pyskówek. A zda-rzają się też niewybredne epitety, czy nawet groźby.

Najbogatsze doświadczenia mają w tym względzie pracownicy pogotowia ratunkowego, często wzywani do pijanych pacjentów. - Wzywający karetkę często ukrywają, że chodzi o alkohol - przyznaje Włodzimierz Stalka. - A na miejscu okazuje się, że powodem dolegliwości są właśnie procenty.

Ratownicy pogotowia twierdzą, że sporo takich wezwań jest nieuzasadnionych. Zresztą, wyniki kontroli przeprowadzonej przez NFZ są bardzo wymowne. Chodzi o wyjazdy włocławskich karetek pogotowia ratunkowego do pijanych pacjentów. - Mamy o 50 procent więcej wyjazdów do takich osób niż średnia wojewódzka - podkreśla Krzysztof Mala-tyński, dyrektor włocławskiego szpitala.

O tym, że nerwy należy trzymać na wodzy, nawet jeśli jest się pod wpływem alkoholu, przekonał się już Jan M. z podwłocławskiego Szpetala Górnego, który rzucił się z rękoma na lekarza pogotowia. Jego kolega Mariusz M. czeka jeszcze na wyrok sądu.

Lekarze, podobnie jak pielęgniarki czy ratownicy medyczni są funkcjonariuszami publicznymi. I są chronieni przez prawo przed atakami - zarówno słownymi, jak i fizycznymi. Kodeks karny mówi: - Kto znieważa funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Naruszenie nietykalności cielesnej to zagrożenie wyższe - do trzech lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska