Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś byłam stara, dzisiaj jestem młoda. Bo biegam!

Karina Obara
Bożena Słomińska: - Bieganie cieszy, czasem męczy, ale daje okazję, by zauważać pory roku, migać się od niektórych prac domowych, porozmawiać w biegu z koleżanką, czuć się wolnym człowiekiem.
Bożena Słomińska: - Bieganie cieszy, czasem męczy, ale daje okazję, by zauważać pory roku, migać się od niektórych prac domowych, porozmawiać w biegu z koleżanką, czuć się wolnym człowiekiem. Ewa Dybowska
Rozmowa z Bożeną Słomińską, psychoterapeutką, o korzyściach z biegania i zmiany sposobu myślenia.

Bożena Słomińska, psychoterapeutka, trenerka rozwoju osobistego. Prowadzi psychoterapię indywidualną, grupową, małżeńską i treningi interpersonalne. Szkoli osoby zajmujące się zawodowo pomaganiem.
Od pięciu lat rekreacyjnie biega i startuje w półmaratonach. Od dziesięciu zachwyca się Grecją.
Od ponad dwudziestu udziela pomocy psychologicznej. Od trzydziestu lat jest mężatką i matką trójki dorosłych dzieci. Od ponad czterdziestu lubi wędrowne formy wypoczynku. Od zawsze mieszka w Toruniu. I najchętniej na zawsze.

Biegła pani dziś rano?
Tak. Z koleżanką weekend zaczynamy od biegu. Dziś była tylko podstawowa trasa - na Barbarkę, ale zdarza się nam odwiedzić Rozgarty albo rozpędzić się i nieoczekiwanie znaleźć w okolicach Zamku Bierzgłowskiego. Kiedyś tak się stało - byłyśmy bez sił, bez pieniędzy, bez odblasków, a się ściemniało, ale na szczęście z telefonem, więc mogłam wysłać SOS do dobrego męża.

Jest inaczej niż gdyby pani nie biegła?
Mam ze dwie godziny mniej na inne sprawy, więc sprzyja to dokonywaniu selekcji tego, co mam zrobić. Dobrze to widać przed świętami. Sprzątanie, gotowanie, pieczenie, człowiek pada na pysk, a tu końca roboty nie widać. No to znak, że trzeba włożyć buty i sprawdzić, co tam w lesie. A tam pięknie - widoki, zapachy, głosy, ślady na śniegu… Jak o tym mówię, to czasem ktoś zauważa, że przecież zostawiona robota nadal czeka. No czeka, czeka i się nie doczeka, bo nie będę latać ze szmatką, bo wolę po lesie. Wzrasta mi tolerancja na niezrobione, zakurzone, niewyprasowane, co ma też korzystny wpływ na atmosferę domową.

Biegający psychoterapeuta to lepszy psychoterapeuta?
Psychoterapeuta ma mieć ukończone specjalistyczne szkolenie, własną psychoterapię, potwierdzone zawodowe umiejętności i do końca zawodowego żywota pracować pod superwizją, czyli nadzorem bardziej doświadczonego psychoterapeuty. Bieganie ani żadna inna aktywność nie jest niezbędna, by ten zawód wykonywać. Jednak zawsze jest lepiej, gdy terapeuta wie więcej o życiu, gdy ma bogatsze doświadczenie, gdy ma też różne okazje, by zmagać się ze sobą, swoimi słabościami i ograniczeniami, bo to jest też ważne w skutecznym pomaganiu.

Co to bieganie pani robi?
Cieszy, czasem męczy, daje okazję, by zauważać pory roku, migać się od niektórych prac domowych, porozmawiać w biegu z koleżanką, spotykać na trasie ludzi coraz mniej nieznajomych, czuć się wolnym człowiekiem, cytować sobie Agnieszkę Osiecką "kiedyś byłam stara, co tu kryć". A byłam stara, gdy z dziesięć lat temu na wzmiankę o toruńskim fizyku Miłoszu Michalskim - mniej więcej moim rówieśniku - że biega w półmaratonie, oniemiałam z zachwytu i podziwu dla takiej kondycji, nieosiągalnej przecież w naszym, podeszłym wieku. Byłam stara, gdy sześć lat temu szłam lasem ubrana na pańcię i na widok kilkuset biegaczy w czerwonych strojach westchnęłam tęsknie, że i ja kiedyś na studiach trochę biegałam i było to piękne, ale se ne vrati… No i okazuje się, że se vrati. W dodatku dystans, który z nieodżałowanym, niedawno zmarłym trenerem Mieczysławem Lewickim, Luisem, pokonywałam ledwo, ledwo, teraz jest dystansikiem, dla którego nie warto mi butów zakładać.

Przeczytaj również: Witold Opic, nasz dziennikarz, opowiada, jak biegło mu się w maratonie
Przychodzi taki moment, że trzeba zdecydować się na jakąś praktykę, aby radzić sobie ze sobą?
Radzić sobie z sobą i życiem musimy od chwili, gdy tylko odetną nam pępowinę. I radzimy sobie - najpierw krzykiem i płaczem, potem uśmiechami i coraz bardziej precyzyjnymi wypowiedziami sygnalizujemy otoczeniu, jak ma się dopasować do nas, by nam było lepiej. Potem próbujemy sami coś zmieniać - z różnym skutkiem. A potem niektórzy z nas zauważają, że można też zmienić coś w sobie, by się lepiej żyło. Niekiedy do tego odkrycia prowadzi dość długa droga, bo zdarza się, że człowiek przychodzi do terapeuty z nadzieją na instrukcję, przy pomocy której można przemienić drugiego człowieka - męża, córkę, matkę, szefa - w anioła. A tymczasem realny zasięg naszego wpływu to jest to, co w nas samych. Inne zmiany mogą być pochodną zmiany we mnie, ale to należy traktować jako bonus od losu, a nie cel terapii.

Bo może najtrudniej radzić sobie nie z rzeczywistością, ale właśnie ze sobą? Ze swoim nastawieniem, zniechęceniem, rozdrażnieniem, słabością?
Jedno i drugie może być trudne. Trudno jest, gdy szef mnie źle traktuje i obowiązki przytłaczają, ale też trudne bywa przyjęcie do wiadomości, że ja mam jakiś ruch do wykonania. Paradoksalnie, wygodniejsze bywa narzekanie czy oburzanie się niż podjęcie ryzyka działania lub zakwestionowania swojego sposobu myślenia lub spojrzenia na trudną sytuację z innej perspektywy. Jesteśmy na ogół bardzo przywiązani do swojego psychicznego oprogramowania, nawet gdy nie sprawdza się w nowych sytuacjach. Ważne w terapii jest pomóc klientowi odkryć, które elementy jego "oprogramowania" można udoskonalić, by jemu żyło się lepiej.

O czym pani myśli, gdy biegnie?
Bieg sprzyja porządkowaniu myśli. Gdy jest ich natłok z jakiegoś powodu, gdy do tego kłębi się we mnie od emocji, to bieg pomaga odzyskać równowagę i szukać rozwiązań. Czasem bawię się w układanie rymowanek, a gdy biegnę z koleżanką, to na ostatnich kilometrach rozmawiamy głównie na tematy kulinarne.

Też bym pobiegała, ale mi się nie chce. Zna pani osoby, które tak mówią?
Znam. Ale przecież nie ma obowiązku biegania. Można wybrać coś innego, ale warto, bo sport nawet w wersji rekreacyjnej jest przydatny w naszym rozwoju wewnętrznym - wymaga pewnej dyscypliny, wytrzymywania trudnych momentów, przezwyciężania swoich ograniczeń, jest sposobem dbania o swoje ciało jako istotną część siebie. A że tych sposobów jest wiele - sporty zespołowe, joga, callanetics, taniec - można dopasować aktywność fizyczną do swojego typu osobowości.

To co zrobić, gdy się nie chce? Zmusić się?
Zmuszanie rodzi opór. Proponowałabym: sprawdzić, zobaczyć, jak to na mnie działa, jak się z tym czuję. Albo, półżartem mówiąc, zważyć się. Półżartem, bo podobno bieganie pomaga schudnąć, taka też była moja motywacja po świętach wielkanocnych pięć lat temu. Kilogramów mi nie ubyło, przybyło jednak radości życia i to jest rezultat wart zachodu.

Już Gonczarow pisał w "Obłomowie" o tzw. obłomowszczyźnie, o człowieku, który chciałby coś zrobić, ale za każdym razem kończy się tylko na chceniu, które nie pociąga za sobą woli. Dlaczego tak wielu z nas ma problem z wolą?
Bo wielu z nas jest niedojrzałych. Oczekuje, że jak zachce, to się stanie, samo. Jak w niemowlęctwie, przybiegnie mamusia-dobra wróżka i da, bo widzi, że dziecku się chce. A tymczasem od dawna mamy już w kieszeni dowody osobiste, co oznacza, że możemy wyrażać swoją wolę, decydować i te decyzje realizować, co wymaga zazwyczaj pewnego wysiłku.

Można się tego nauczyć?
Można. Krok po kroku. Jak w bieganiu. Najpierw kilka okrążeń na orliku, a potem poważniejsze wyzwania.

Co dzięki temu zyskamy?
To, co zyskuje osoba, która z miejsca pasażera przesiada się za kierownicę. Wolność.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska