PiS sprytnie wykorzystuje lewicową wrażliwość Polaków

Sobotnie wystąpienie Andrzeja Dudy, kandydata PiS na prezydenta, mogło robić wrażenie?
Mogło, świadczy o tym choćby dość gwałtowna reakcja głównych mediów budząca refleksję, że to wcale nie jest tak, że Bronisław Komorowski nie będzie miał z kim przegrać w maju. Na konwencji PiS było widać zarówno zmianę pokoleniową, jak i profesjonalizm oraz chyba spore pieniądze przeznaczone na jej organizację. Usunięcie się w cień prezesa Jarosława Kaczyńskiego też było dobrym posunięciem, chodziło o to, by nie odgrzewać tych starych konfliktów, które były destrukcyjne i prowadziły donikąd. Zazwyczaj przy wsparciu jego podpowiadaczy i ekspertów szala zwycięstwa przechylała się na stronę Platformy. Tymczasem rząd staje przed bardzo dużymi wyzwaniami związanymi z sytuacją w Polsce. Z jednej strony mamy do czynienia z kryzysem, efektami rosyjskich sankcji, strajkami - zasadnymi lub nie - ale takie są fakty. Bronisław Komorowski zaczął się od tego dystansować, chce być nadal prezydentem wszystkich Polaków, ale nie wiem, czy mu to się uda. Przecież wszyscy wiedzą, że pełni swą funkcję z nadania PO.

Konieczna okaże się druga tura?
Mamy już jedenastu kandydatów, z dużym prawdopodobieństwem można więc przypuszczać, że prezydent Komorowski nie wygra w pierwszej turze. Ale jak wykorzystają to obaj panowie w ciągu trzech miesięcy, trudno przewidywać. Jedno wiadomo na pewno - rozpoczęcie kampanii przez pana Dudę było bardzo efektowne. W sobotę zręcznie uciekał od kontrowersyjnych problemów, jak konflikt ukraiński - w Polsce raczej buduje się to zagrożenie aniżeli jest ono realne ze wschodu. Natomiast bardzo sprawnie podkreślał element propaństwowości, sytuacji ludzi młodych i przyszłości Polski.

Nie sądzi pan, że Andrzej Duda świetnie wykorzystał trzy elementy, które są dla Polaków bardzo istotne: powrotu do dawnego wieku emerytalnego, ewentualnego zagrożenia wykupem ziemi przez obcokrajowców i rzekomą prywatyzację lasów?
Zgoda, ale to było przede wszystkim punktowanie nieudolności rządzących. Sprawa emerytur będzie trudna do zrealizowania, ale kwestia lasów czy własności ziemi jako elementu tożsamości mają w Polsce dużą wagę. Tymczasem te problemy są pomijane przez rządzących, zaś pan Duda bardzo skutecznie to punktował wywołując spore poruszenie na warszawskich salonach władzy. Słuchając Dudy mówiącego o sprawach społecznych momentami miałem wrażenie, że chodzi o konwencję partii lewicowej. SLD nie potrafi się zorganizować choć w podstawowych sprawach, stąd PiS wykorzystuje tę lewicową wrażliwość. Są to niezwykle ważne dla Polski i Polaków sprawy i jeśli nie potrafi tego wykorzystać lewica, część jej elektoratu może zagospodarować partia prezesa Kaczyńskiego. To również problem PSL, które po ostatnich wyborach samorządowych triumfowało uważając się za wielką partię, która potrafi rozwiązywać problemy wsi. Trzy miesiące później okazuje się, że rolnicy protestują, wyjeżdżają na blokady i mają moc pretensji. Nie można tłumaczyć tego jakimiś prowokacjami, to jest śmieszne. Powstaje więc miejsce, które już zaczyna zagospodarowywać PiS.

Politycy PO i PSL zarzucają autorom sobotniej konwencji, że forma przerosła treść.
Nie zgadzam się, gdyby taką konwencję przygotowała Platforma, byłoby to bardzo dobrze postrzegane. Opinie, jakoby konwencja była kiepska i niewiele wnosiła, nie przebiją się do świadomości wyborców. Uważam, że konwencja ustami Andrzeja Dudy i samą organizacją postawiła przed Platformą bardzo trudne zadanie.

Jeśli PiS w taki sposób poprowadzi kampanię w jesiennych wyborach parlamentarnych, Platforma będzie miała duże problemy w utrzymaniu władzy?
Oczywiście, choć wybory prezydenckie nie przesądzają o kierunku rozwoju kraju, są natomiast bardzo ważnym wstępem do wyborów parlamentarnych. Jeśli nawet Andrzej Duda nie wygra, to niesamowicie zmobilizuje elektorat, by PiS zawalczyło o zwycięstwo w jesiennych wyborach parlamentarnych.