Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci: - Dlaczego trzeba tu tak długo czekać na badanie?

Renata Kudeł
Szpitalny Oddział Ratunkowy we Włocławku.
Szpitalny Oddział Ratunkowy we Włocławku. Wojciech Alabrudziński
Szpitalny Oddział Ratunkowy.Tłok, nerwy, ból pacjentów. Ile można czekać na badanie? Lekarze i pielęgniarki nie próżnują. Gdzie leży błąd?

Czytelnik, który zadzwonił do redakcji, jest bardzo poirytowany. - Tę sprawę zgłaszam w imieniu kilkunastu osób, czekających - osobiście lub z członkami rodzin - w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Włocławku - mówi. - Nie możemy zgodzić się z tym, że każe się nam - często ludziom cierpiącym lub patrzącym na cierpienie innych - czekać tak długo na dostanie się przed oblicze lekarza. Ludzie są poddenerwowani, podburzają się nawzajem. - Do czego to dochodzi? - pyta Czytelnik. - Przecież nikt tu nie przyjeżdża dla przyjemności, tylko z konieczności!

Jak twierdzi nasz Czytelnik, interwencje wśród pracowni- ków szpitala nie przynosiły efektu. - To że pracy jest dużo nie zmienia sytuacji, iż gdzieś ginie dobro pacjenta - mówi mężczyzna. - Tamtego dnia lekarz specjalista miał do przebadania w SOR kilkunastu pacjentów - wyjaśnia Marta Karpińska, rzeczniczka szpitala. - To dużo. Więcej niż zazwyczaj. Jak tłumaczy rzeczniczka, każdy pacjent musi mieć przeprowadzoną podstawową diagnostykę, zlecone badania, potem wdraża się postępowanie administracyjne związane z przyjęciem na oddział. Na to wszystko potrzeba czasu. Jeżeli na skierowaniu nie ma adnotacji "pilne", trudno przyspieszyć te procedury. - Jakkolwiek w pełni zrozumiała jest irytacja i zniecierpliwienie związane z oczekiwaniem, takie dni w szpitalnych oddziałach ratunkowych, niestety, czasami się zdarzają i dotyczy to nie tylko Włocławka - mówi Marta Karpińska.

Przeczytaj także: Szpitalny Oddział Ratunkowy dostał nową karetkę. To dopiero początek zmian
Jej zdaniem problem leży zupełnie gdzie indziej - w SOR-ze bywa tłoczno, bo pracownicy muszą wykonywać czynności, którymi w ogóle nie powinni się zajmować. Na SOR, którego zadaniem - jak sama nazwa wskazuje - jest ratowanie chorych w stanach nagłego zagrożenia zdrowia lub życia, kierowani są pacjenci, którzy z powodzeniem mogliby otrzymać pomoc u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, w przychodni lub ambulatorium. Drobne urazy, zaparcia, podwyższona temperatura - takie przypadki zdarzają się nagminnie, a skoro pacjent został skierowany na SOR, nie można go odesłać.

Po likwidacji izby wytrzeźwień dochodzą jeszcze nietrzeźwi - oni też muszą być hospitalizowani. - Dla nas oznacza to koszty, dla pacjentów, niestety, bywa, że kolejki - mówi Marta Karpińska. - Dopiero przezwyciężenie tego zasadniczego proble-mu udrożni SOR-y w całej Polsce. Rzeczniczka zaznacza też, że obsada SOR jest liczebnie zgodna z przepisami.

Co nam, pacjentom, pozostaje w takim razie? Uzbroić się w cierpliwość i czekać na rozwiązania systemowe? Słaba to pociecha, ale może ktoś w końcu - po takich i interwencjach - dostrzeże ich potrzebę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska