Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy coś się dzieje w internacie leśnika? - Jest "fala", pobito tam chłopaka - twierdzi nasz Czytelnik

Janina Waszczuk
Aniela Czyżyk, dyrektorka Technikum Leśnego nie ukrywa, że dwa pierwsze miesiące w szkole i w internacie są najtrudniejsze.
Aniela Czyżyk, dyrektorka Technikum Leśnego nie ukrywa, że dwa pierwsze miesiące w szkole i w internacie są najtrudniejsze. Janina Waszczuk
- W internacie jest przemoc, starsi mieszkańcy z trzecich i czwartych klas znęcają się nad młodymi - mówił dzwoniący. - Pierwszoklasiści chodzą zastraszeni. A teraz nawet w mieście doszło do pobicia.

Nie potwierdza

Świadkiem tego zdarzenia był jeden z pracowników urzędu miejskiego. To on wzywał karetkę. - Nie było żadnego pobicia, byłem świadkiem gdy przy jednym z marketów trzech młodych chłopców wynosiło ze sklepu słaniającego się chłopaka, który był blady, i widać było, że jest z nim coś nie tak - opowiada. - Zareagowałem tak, jak zrobiłby to każdy, czyli zadzwoniłem po pogotowie. Chłopak nie był pobity.

Jak opowiada, zaniepokoił się, bo chłopcy chcieli się szybko oddalić. Mówili, że nic się nie stało i kolega tylko zasłabł. - Wiem, co mogą robić młodzieńcy w tym wieku. Nie wiedziałem w tym momencie, chociaż można się domyślać, że to byli mieszkańcy pobliskiego internatu - dodaje. - Na tym się dla mnie sprawa zakończyła.

Nie zakończyła się jednak dla chłopców i pracowników internatu. Spytaliśmy u źródła, co się stało? Pytaliśmy także o "falę" w internacie.

Przeczytaj również: Wypadł z okna internatu w Tucholi; jest w ciężkim stanie

Najgorsze początki

- Co roku dwa pierwsze miesiąca są dla nas najtrudniejsze. Przychodzą nowe roczniki. Mamy młodzież z całej Polski, są to ludzie w wieku pogimnazjalnym, kiedy byli najstarszym rocznikiem w szkole, poza tym wyrywają się spod skrzydeł rodziców i myślą niejednokrotnie, że im wszystko wolno - opowiada Aniela Czyżyk, dyrektorka szkoły. - To dla nas wzmożony czas pracy. Młodzież wszystkiego próbuje. Ale od tego są wychowawcy, od tego są pedagodzy, aby nad tą grupą zapanować. Jest problem, to go trzeba rozwiązać. Na koniec września zawsze organizujemy spotkanie z rodzicami.

Jak podkreśla Feliks Kozera, kierownik internatu, przy takim zbiorowisku młodych ludzi zawsze może się coś podziać. - Gdybyśmy powiedzieli, że nic się nie stało i u nas to jest idealnie, to nikt w to nie uwierzy. Jesteśmy w centrum miasta, obok jest ogólniak, tu jest mnóstwo młodzieży, ale mamy jasno określone przepisy i procedury, których się trzymamy. Inaczej nie sposób byłoby zapanować nad wychowankami - opowiada. - Najgroźniejszym przypadkiem przemocy w tym roku, który do nas dotarł, było obcięcie guzika.

W internacie przyznają, że chłopcy zażyli dopalacze. - Czwórka wyszła do pobliskiego sklepu po jedzenie i jeden z nich źle się poczuł. Natychmiast zawiadomiliśmy rodziców. Wszyscy zostali przesłuchani. Zażyli dopalacze, niestety, nie wiemy, skąd je wzięli - dodaje kierownik.

Dajemy szansę

Jak tłumaczy dyrektorka, nie skreślają od razu chłopców, dają im szansę. Zarówno oni, jak i ich rodzice podjęli współpracę z pedagogiem i i specjalistami. - Oczywiście nie zamiatamy sprawy pod dywan, jeśli jest problem, trzeba go rozwiązać - tłumaczy Czyżyk. - Najłatwiej byłoby wyrzucić chłopaków i problem z głowy. To są młodzi ludzie i próbują wszystkiego, my i rodzice jesteśmy od tego, aby wskazać im właściwą drogę. Miejmy nadzieję, że zrozumieli, co zrobili i nie będą próbować ponownie. Są pod szczególnym nadzorem.
Zarówno w szkole, jak i w internacie współpracują z policją. Zresztą komenda jest o kilka kroków od bursy, na ulicy często spacerują patrole i zwracają uwagę na zachowanie młodzieży.

Mają dyscyplinę

- Młodzież mieszkająca u nas nie włóczy się tak samopas po mieście i nie ma tak po prostu wolnego czasu. Każde wyjście po godz. 17 jest odnotowane w specjalnym zeszycie, nawet to na drugą stronę ulicy do pobliskiego marketu, gdzie robią drobne zakupy - tłumaczy Mariusz Szmagliński, zastępca kierownika internatu. - W budynku mamy monitoring. Na każdym piętrze mieszka inny rocznik, nie wolno im wchodzić bez wiedzy wychowawcy na inne kondygnację. Musimy trzymać dyscyplinę. Rodzice powierzają nam swoje dzieci, bo to ciągle dzieci i odpowiadamy za nie. Na pewno młodzież się nie nudzi, bo jest mnóstwo kół zainteresowań. Każdy znajdzie coś dla siebie, chłopcy najczęściej wybierają te sportowe.

Ci, którzy eksperymentowali z dopalaczami, nie za bardzo chcą się wypowiadać, nawet anonimowo, a trzecioklasiści, których spotkaliśmy, mówią jasno. - Jaka przemoc? To pierwszoklasiści nas zaczepiają i myślą, że im wszystko wolno - mówi dziewczyna. - Co roku zanim przywykną do życia w internacie, przeżywają rozstanie i oderwanie od domu. Różne są reakcje. Ale internat to dobra szkoła życia i uczy samodzielności.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska