Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Jastrzębski: - W Rosji winni wszystkiemu są Amerykanie

Roman Laudański
Kreml - największa na świecie armata - "car - puszka" i włocławianin - Maciej Jastrzębski
Kreml - największa na świecie armata - "car - puszka" i włocławianin - Maciej Jastrzębski nadesłane
Rozmowa z Maciejem Jastrzębskim, korespondentem Polskiego Radia w Moskwie, autorem książek: "Matrioszka Rosja i Jastrząb" i premierowej "Klątwy gruzińskiego tortu".

- Co się mówi i pisze w Moskwie o wojnie z Ukrainą? Jak przedstawiany jest ten konflikt?

- Mógłbym zbyć Cię krótką odpowiedzią, która tak naprawdę odzwierciedla nastroje w Rosji. Włącz sobie polską telewizję i rosyjską. A teraz wyobraź sobie kolory. W polskiej będziesz widział wszystko w bieli, a w rosyjskiej tylko czerń. Zachodni politycy i dziennikarze przekonują, że za wojną w Donbasie stoi Rosja. Tymczasem rosyjscy, całą odpowiedzialność zrzucają na Stany Zjednoczone i gorące głowy w Unii Europejskiej. Według państwowych mediów, Rosja jest "gołębiem pokoju", który chce pomóc braciom Ukraińcom, broniąc przed faszystami spod znaku "Bandery" rosyjskojęzycznych mieszkańców obwodów: ługańskiego i donieckiego. Według rosyjskich reporterów i polityków, na Ukrainie nie ma rosyjskich żołnierzy, ale są zachodni najemnicy wspierający ukraińską armię, która dokonuje straszliwych zbrodni na cywilach. Taki punkt widzenia odzwierciedlają również śledztwa wszczęte przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. To między innymi postępowania karne przeciwko władzom w Kijowie, dowódcom wojskowym i niektórym ukraińskim oligarchom. W Moskwie można usłyszeć, że ci wszyscy ludzie odpowiedzialni są za śmierć setek cywilów i powinni stanąć przed międzynarodowym trybunałem.

- A reakcja "ulicy"?

- W ogromnej części odzwierciedlają przekaz medialny. Pani w sklepie, tuż obok mojego domu w Moskwie, opowiada mi o ukraińskich faszystach prześladujących w Ługańsku jej znajomych. Sąsiad, z którym spotykam się codziennie, wyprowadzając psa na spacer, mówi: "musimy się zbroić, żeby ta brunatna zaraza nie weszła do Rosji". Od czasu, do czasu na moskiewskich skwerach zbierają się różne bractwa, określające siebie mianem "patriotycznych sił". Wymachują flagami Rosji, wznoszą krzyże i wykrzykują, że Krym jest rosyjski i Donbas też. Dla większości Rosjan, rozpad ZSRR był nieszczęściem, Ukrainę siłą oderwano od Rosji i zrobili, to Amerykanie wysługując się krajami Unii Europejskiej. Oczywiście, że nie wszyscy mają takie zdanie na temat ukraińskiego kryzysu. Niedawno ponad 25 tysięcy moskwian zorganizowało w rosyjskiej stolicy "marsz pokoju". Przekonywali, że to Władimir Putin odpowiada za tragedię Ukraińców, że Rosja wysyła potajemnie swoich żołnierzy do Donbasu, a separatyści trzymają się tylko dzięki wsparciu Kremla. Jednak ten "marsz pokoju", to tylko ciche westchnienie "sumienia Rosji". Jeszcze tego samego dnia czołowi rosyjscy politycy okrzyknęli demonstrantów "piątą kolumną", zdrajcami i społecznymi szkodnikami chodzącymi na pasku Zachodu. Nie zapominajmy, że ponad 80 procent Rosjan popiera politykę Władimira Putina wobec Ukrainy i to nie jest abstrakcja, ale twarda rzeczywistość.

- Kto jest wskazywany jako winny rozpoczęcia wojny?

- W Rosji winni wszystkiemu są Amerykanie. To oni realizują swoje globalne plany, w których jednym z punktów ma być poniżenie Rosji i oderwanie od niej dotychczasowych sojuszników. To USA sprowokowały, opłaciły i przeprowadziły rewolucję w Kijowie. To Waszyngton omamił kraje Unii Europejskiej, które przestały dostrzegać panoszący się na Ukrainie faszyzm. Tak zwany Zachód popiera "kijowski reżim" i nie chce uznać prawa rosyjskojęzycznej ludności Donbasu do decydowania o swoich losach. Ameryka i NATO są złe. Natomiast Unia Europejska nie jest jeszcze, w opinii rosyjskich polityków, stracona. Musi tylko uciec spod wpływów Waszyngtonu.

- Rosyjskie media zajmują się tym tematem? Jest on ukrywany?

- Oglądając rosyjską telewizję odnoszę wrażenie, że Rosjanie nie mają innych problemów, jak tylko ukraiński kryzys. Z ust komentatorów możemy usłyszeć, że: gospodarka trzyma się dzielnie, zachodnie sankcje przyniosą tylko korzyści, trzeba pomagać Ukrainie i nie zrywać kontaktów z Zachodem, ale spróbować zachodnich polityków edukować. Sam więc widzisz, że temat kryzysu ukraińskiego jest wszechobecny w mediach. Inna sprawa jak wydarzenia wokół Ukrainy są przedstawiane. Odrębnych opinii jest niewiele. Pojawiają się w kilku niezależnych gazetach, internetowej telewizji "Deszcz" i na portalach społecznościowych. Docierają, może do 10 proc. społeczeństwa. Siła państwowych mediów i prokremlowskiej propagandy jest ogromna.

- Widać skutki zachodnich sankcji, czegoś brakuje w sklepach? Moskwianie odczuwają skutki sankcji Rosji wobec Zachodu?

- Zachodnie sankcje, to jedno a drugie, to restrykcje odwetowe Rosji wobec państw, które te sankcje wprowadzają. Jeśli ktoś odczuwa zachodnie sankcje, to raczej przedsiębiorcy i politycy. Ci pierwsi dlatego, że psuje się klimat inwestycyjny i wzrasta stopień trudności operowania na światowych rynkach finansowych. Ci drudzy dlatego, że muszą wycofywać swoje aktywa z Zachodu, a i sam wyjazd do USA, czy krajów Unii Europejskiej okazuje się niemożliwy. W tym ostatnim przypadku mam na myśli Rosjan wpisanych na listę "osób niepożądanych". Przeciętnych Rosjan podzieliłbym na dwie grupy. Na tych, którzy jedzą jak prezydent Putin i na tych, którzy preferują kuchnię premiera Miedwiediewa. Umownie przyjmijmy, że prezydent jada: słoninę, cebulę i pomidory. Dla ludzi takich jak on, a jest ich w Rosji większość, embargo na produkty spożywcze z Unii jest prawie nieodczuwalne. Natomiast premier lubuje się w potrawach śródziemnomorskich. Dla niego więc będzie odczuwalny brak wykwintnych serów, wędlin i darów morza. Na razie w rosyjskich sklepach nie brakuje podstawowych produktów. Co prawda wzrastają ceny, ale Rosjanie mówią, że "do tej pory nikt ich nie rzucił na kolana, więc i tym razem nie ulegną Zachodowi i jakoś przeżyją". Usłyszałem nawet od kilku osób, że "my sobie bez Europy poradzimy, ale Europa bez nas nie".

- Rubel coraz bardziej traci do dolara, czy widać panikę w bankach lub w kantorach?

- Oprócz informacji i komentarzy na ten temat, nie zauważyłem gwałtownych reakcji. Do kantorów nie ustawiają się kolejki. Bank Centralny Rosji interweniuje w dość ograniczonym zakresie. Co prawda eksperci ostrzegają przed zapaścią gospodarczą, ale zaraz odzywa się chór polityków którzy odrzucają "czarne scenariusze". W trakcie niedawnego forum gospodarczego, prezydent Władimir Putin twierdził, że wzrasta zainteresowanie zagranicznych inwestorów, obiecał też nie wprowadzać ograniczeń w przepływie kapitału i nie podwyższać podatków. Już wcześniej premier Dmitrij Miedwiediew zapewnił przedsiębiorców, że państwo będzie im rekompensować straty poniesione w wyniku zachodnich sankcji. Przeciętni Rosjanie siedzą przed telewizorami i zastanawiają się czy już kupować dolary, czy jeszcze czekać. Wydaje się jednak, że większość z nich uwierzyła prezydentowi.

- Prezydent Putin zapowiadał, że rosyjska gospodarka da sobie radę bez Zachodu, czy są przedsiębiorcy, analitycy, którzy to kwestionują?

- Nawet spora grupa. Tyle tylko, że trzeba uściślić co oznacza sformułowanie "Rosja da sobie radę". Jeśli mówmy o konkurencyjności rosyjskiej gospodarki, to rady sobie nie da. W sektorze innowacji Rosja jest uzależniona od USA i Unii Europejskiej. Natomiast żeby przetrwać, to oczywiście Rosjanie są w stanie wyprodukować wszystko. Pytanie tylko czy są gotowi, chociażby przesiąść się z zachodnich samochodów do tych rodzimej produkcji. Rosja zdaje sobie sprawę z uzależnienia od zachodnich technologii. Jednak, uznając kryzys w stosunkach za przejściowy, rosyjscy politycy liczą że w sytuacji izolacji ich gospodarka dostanie przysłowiowego "kopa". Ostrzega przed takim optymistycznym podejściem analityk giełdowy Sława Rabinowicz. W jego opinii wystarczy kwadrans, żeby sprowadzić Rosję do średniowiecza. Tłumaczy, że jeśli Zachód odetnie jego kraj od Internetu, GPS, systemów bankowych i wstrzyma zakup surowców energetycznych, to tak jakby ktoś nagle wyłączył światło w stojącej na odludziu kamienicy.

- A może są jakieś protesty, głosy krytyczne np. na rosyjskich portalach społecznościowych?

- Oczywiście. Portale społecznościowe pełne są oskarżeń pod adresem rosyjskich władz. Internauciu krytykują: sowietyzację Rosji, dławienie wolności słowa, podporządkowywanie Kremlowi mediów, nepotyzm, korupcję i podsycanie kryzysu ukraińskiego. Ta krytyka jednak nie przekłada się na ogólną opinię publiczną. Tak, jak już wspominałem, podstawowym źródłem wiarygodnych informacji są dla Rosjan media państwowe.

- Rosjanie obwiniają Zachód o popieranie Ukrainy?

- Nie o popieranie Ukrainy, ale wspieranie faszystowskiego reżimu w Kijowie. Przy okazji odżyły histerie z czasów ZSRR. Zachód nie lubi Rosji, NATO chce walczyć z Rosją. Generalnie wychodzi na to, że my w krajach Unii Europejskiej chcielibyśmy przyjaźnić się z Rosjanami, ale nie pozwalają nam Amerykanie.

- Jakimi samochodami jeżdżą moskwianie, w co się ubierają, jakiej muzyki słuchają? Zauważyłeś jakiekolwiek formy namawiania do bojkotu tzw. kultury Zachodu?

- Samochodów jest cała gama. Od starych żiguli, po bentleye, porsche i jaguary. Tych luksusowych marek, np. Moskwie jest znacznie więcej, niż rosyjskich aut. Generalnie Rosjanie lubują się w wielkich samochodach terenowych. To też wynika z praktycznego podejścia. Drogi za miastem nie są najlepsze, a w miastach krawężniki wysokie. Jeśli chodzi o modę, to dominują luksusowe, zachodnie ciuchy. Gdy jeden z doradców prezydenta powiedział, że w ramach sankcji odwetowych zostanie ogłoszone embargo na europejskie tekstylia, natychmiast podniosły krzyk kobiety: "my nie pozwolimy, aby zlikwidowano butiki" i "nie będziemy chodzić chińskich butach". Trendy mody w Rosji dyktują kobiety i to one wprowadziły taką zasadę "zastaw się, a pokaż, że masz najdroższe ciuchy, najlepszych firm". Nie masz torebki za 3 tys. euro, nie liczysz się w towarzystwie. Jeśli chodzi o muzykę, to nie ma jakiś specjalnych nurtów, które dominowałyby w Rosji. Na pewno Rosjanie chętniej słuchają rodzimej twórczości, niż zagranicznej. Ale Anna German, Seweryn Krajewski, Maryla Rodowicz czy ostatnio Ramona Rej są obecne w stacjach radiowych. Barbara Brylska, Stanisław Mikulski, Daniel Olbrychski i Beata Tyszkiewicz, to gwiazdy ekranu, dla których wciąż jest miejsce w sercach Rosjan. Podobnie z młodszym pokoleniem polskich aktorów. Janusz Leon Wiśniewski zbiera tłumy fanek, gdy przyjeżdża do Moskwy na spotkania autorskie, a polska sztuka teatralna podawana jest jako przykład światowej awangardy. Bojkot zachodniej kultury owszem jest, ale dotyczy barów szybkiej obsługi, popularnych napojów gazowanych, a ostatnio sporo mówiono o negatywnych skutkach "hollywoodyzacji rosyjskiego kina".

- Na Ukrainie giną rosyjscy żołnierze, czy o tym się mówi, jakie podawane są przyczyny ich śmierci?

- Rosyjscy politycy i wojskowi mówią: "nikogo na Ukrainę nie wysyłaliśmy, a żołnierze zginęli na poligonach". Obrońcy praw człowieka i dziennikarze twierdzą, że jest inaczej. Ujawniają przypadki wysyłania całych oddziałów do Donbasu, a później potajemne pogrzeby zabitych komandosów. Niedawno organizacja obrońców praw człowieka "Żołnierskie Matki", napisała list w tej sprawie do Ministerstwa Obrony. Odpowiedź można streścić tak "państwa informacje mijają się z rzeczywistością, prosimy o zachowanie spokoju i szacunek dla obrońców ojczyzny".

- Z jakimi reakcjami spotykasz się, kiedy okazuje się, że jesteś Polakiem?

- Mówię, że jestem Polakiem i słyszę "a moja babcia była Polką", albo "byłem w Krakowie". Nigdy nie spotkała mnie w Rosji żadna przykrość z tego powodu, że jestem obywatelem kraju nad Wisłą. Co innego komentarze polityków czy dziennikarzy. W trakcie kryzysu ukraińskiego usłyszałem wiele przykrych opinii o Polakach i Polsce. Od tej, że jesteśmy w Europie prawą ręką Waszyngtonu, po wmawianie nam, że chcemy odbudować terytorialną potęgę II Rzeczpospolitej. Polacy szkolą bojówki faszystowskie na Ukrainie, podsycają antyrosyjskie nastroje w Europie i wysyłają swoje czołgi do Donbasu. Czasami biorę udział w programach publicystycznych rosyjskiej telewizji. Wtedy rosyjscy dziennikarze, którzy wygłaszają tego typu bzdury, gdy stanowczo protestuję, odnoszą się do mnie ze współczuciem. Mawiają: "Polacy to taki normalny, fajny naród ale szybciej działa, niż myśli".

- NATO dla Rosjan to całe zło?

- Ameryka, to "całe zło". NATO, to jedynie narzędzie w rękach Waszyngtonu. Dla Rosji twarde stanowisko Sojuszu jest pretekstem do zbrojeń i podsycania tak zwanych nastrojów patriotycznych. Oficjalny przekaz jest taki, że Pakt nie dotrzymuje umów, a kryzys ukraiński reanimował doktrynę "zimnej wojny".

- Oficjalnie mówi się, że 80 proc. Rosjan popiera Putina. Z czego to wynika, marzeń o odzyskaniu imperialności? Nie ma głosów krytycznych?

- Ludzie są złaknieni stabilności, sukcesów, mają dość wmawiania im, że Rosjanin jest kimś gorszym od przeciętnego Europejczyka. Ostanie działania prezydenta Władimira Putina można sprowadzić do stereotypowego stwierdzenia: "Rosja podniosła się z kolan i dąży do historycznej sprawiedliwości". Ludziom się to podoba. Nawet, jeśli dostrzegają złudność takiej ideologii, to na razie są pod wpływem sukcesów polityki Kremla. Rosyjscy internauci drwią, że "społeczeństwo jest upojone ideą Krym nasz". Głosy krytyki są, ale jak już wspominałem wcześniej, to kropla w morzu propagandy.

- Wiecznie żywy kult wojny ojczyźnianej pomaga propagandzie w przedstawianiu wojny z Ukrainą?

W mojej opinii Wielka Wojna Ojczyźniana, to jeden z niewielu fragmentów historii Rosji, który nie dzieli Rosjan. Znowu, jeśli sprowadzić te kwestię do jednego hasła, to brzmi ono "nasi dziadowie i ojcowie walczyli z faszystami i wyzwolili Europę od ludobójców, teraz my musimy walczyć z odradzającym się na Ukrainie faszyzmem".

- Pojawiają się głosy "odzyskania" całej Ukrainy, Mołdawii, Kazachstanu czy Litwy, Łotwy i Estonii?

- Nie słyszałem tego typu opinii. Nawet skrajni politycy, tacy ja Władimir Żyrinowski mówią raczej o podziale Ukrainy między Rosję, Polskę, Węgry i Słowację. Inna kwestia to rozszerzenie strefy wpływów. Nie chodzi bowiem o to, gdzie są granice, ale kto dominuje na danym terytorium. Takie przecież są początki kryzysu w Gruzji, gdzie Moskwa nie mogła pogodzić się z prozachodnią polityką Micheila Saakaszwilego. Taki też był początek konfliktu na Ukrainie, która z partnera podporządkowanego Rosji, miała stać się częścią strefy Unii Europejskiej. O Białorusi i Kazachstanie nie wspominajmy, bo te kraje są w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej z Rosją, więc gospodarczo zależą od Moskwy. Mołdawia, to kraj do którego Rosja rości pretensje i będzie przeszkadzać w integracji z Unią. Natomiast takie państwa jak: Litwa, Łotwa i Estonia, z ich mniejszością rosyjskojęzyczną stanowią doskonałe miejsce do wbijania szpilek Unii Europejskiej i NATO. W moim przekonaniu Rosja nie ma ambicji odbudowy imperium, w oparciu o anektowanie nowych ziem. Chodzi bardziej o zbudowanie silnej, konkurencyjnej wobec USA i Unii Europejskiej pozycji gospodarczej, dyplomatycznej i militarnej. Bycie imperium na miarę XXI wieku.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska