Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego nie myślimy o naszych wnukach?

Adam Willma
Konrad Prandecki ekonomista z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Państwowego Instytutu Badawczego, Komitetu Prognoz "Polska 2000 Plus" PAN i ekspert Fundacji Naukowej Norden Centrum.
Konrad Prandecki ekonomista z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Państwowego Instytutu Badawczego, Komitetu Prognoz "Polska 2000 Plus" PAN i ekspert Fundacji Naukowej Norden Centrum. Adam Willma
Polityków paraliżuje perspektywa wyborcza. Dopiero Unia Europejska zmusiła nas, żeby tę "przyszłość" wydłużyć do 7 lat, bo w takich sekwencjach przygotowywane są perspektywy finansowe. To właśnie Unia zmusiła nas do jakiegokolwiek myślenia perspektywicznego. Rozmowa z ekonomistą Konradem Prandeckim, o tym, jak ważne jest patrzenie w przyszłość pod kątem dzisiejszych działań i planów

Gdybyśmy rozmawiali połowie XXI wieku, moglibyśmy już zapewne użyć bezpośredniej transmisji myśli?
Z dużym prawdopodobieństwem, bo pierwsze próby w tej dziedzinie już się rozpoczęły. Ale rozwoju technologicznego i wynalazków nie da się precyzyjnie przewidzieć. Gdyby tak było, inwestowałbym dziś w te wynalazki, a nie pisał o przyszłości [śmiech].

W swoich badaniach sięga pan dość odległej perspektywy czasowej. Gdy poczytać dzieła prognostów sprzed kilkudziesięciu lat, bywa zabawnie.
Cokolwiek robimy, musimy myśleć o przyszłości. Wybierając się na studia, myślimy o przyszłej karierze zawodowej, biorąc kredyt mamy nadzieję, że spłacimy go w jakiejś perspektywie czasowej. Ta perspektywa to często 30 lat. Przewidywanie przyszłości państwa jest oczywiście czynnością daleko bardziej skomplikowaną, więc żaden rozsądny naukowiec nie podejmie się kreślenia szczegółowych prognoz. To, co próbujemy robić, to przewidywanie tzw. megatrendów, czyli głównych kierunków zmian. Szczególnie istotne jest przewidywanie zagrożeń i możliwości ich ominięcia.

Czytaj: S5 na razie na papierze. "Nadzieja to za mało!"

Jaka instytucja w Polsce bierze tę futurologie na siebie?
Każde poważne państwo ma ośrodek studiów strategicznych, który określa, gdzie chcielibyśmy znaleźć się w przyszłości i jak do tego celu dążyć. My niestety takiej państwowej instytucji nie mamy. W ramach Polskiej Akademii Nauk istnieje Komitet Prognoz, ale warto zwrócić uwagę, że przynależność do niego jest tylko honorowa. W efekcie badanie przyszłości w Polsce to bardziej hobby niż profesjonalna nauka.

Bo termin "przyszłość" w Polsce oznacza 4 najbliższe lata?
Niestety, tak. Polityków paraliżuje perspektywa wyborcza. Dopiero Unia Europejska zmusiła nas, żeby tę "przyszłość" wydłużyć do 7 lat, bo w takich sekwencjach przygotowywane są perspektywy finansowe. To właśnie Unia zmusiła nas do jakiegokolwiek myślenia perspektywicznego. Transformacja spowodowała odejście od tych śmiesznych planów wieloletnich, które i tak nie były realizowane w PRL, ale również od polskiej myśli strategicznej, które stała na dość wysokim poziomie. Oczywiście z realizacją było gorzej, ale i dziś nie mamy się czym chwalić w tej dziedzinie.

W PRL przewidywaliśmy przyszłość lepiej?
Nie, ale przynajmniej próbowaliśmy to robić. Po pierwsze, postęp cywilizacyjny spowodował rozwój narzędzi badawczych, więc tych okresów nie da się porównać. Po drugie, w PRL powstawało wiele istotnych opracowań, nawet w skali świata. Niestety miały one niewielki wpływ na decyzje polityczne, jednakże pewne aspekty są zauważalne jeszcze dziś. Układ przestrzenny Warszawy zaprojektowany jeszcze przed drugą wojną światową przez ekipę prezydenta S. Starzyńskiego do dziś jest ceniony również poza granicami Polski. Wiele jego elementów zostało popsutych w okresie transformacji, ale nadal, np. układ parków ma znaczenie dla funkcjonowania miasta i utrzymywania odpowiedniego klimatu. Podobnie jest w innych przypadkach. Wiele projektów infrastruktury, np. drogowej, realizowanych współcześnie, zostało wymyślonych w czasach PRL, w oparciu o prognozowanie przyszłości.

W Chinach projekt nawadniania północnej części kraju został obliczony na 60 lat. Kilka lat temu rozpoczęto tę gigantyczną inwestycję, na której skorzysta dopiero pokolenie wnuków ludzi, którzy rozpoczęli prace. Czy jest choć jedno tak dalekosiężne przedsięwzięcie w Polsce?
Nie ma, bo brakuje nastawienia społecznego, które pozwalałoby na realizację tego typu planów. Nie ma polityków, którzy chcieliby wziąć na siebie ciężar przekonania społeczeństwa do tego rodzaju inwestycji. Rząd ogłosił założenia polskiej energetyki atomowej, ale chwilę później zaczęto promować wydobycie gazu łupkowego. Wiadomo, że Polski nie stać na jedną i drugą inwestycję - trzeba więc podjąć trudną i odważną decyzję na czym się skupiamy. Tymczasem obecnie żaden z tych projektów energetycznych nie jest realizowany w odpowiednim tempie. To jest właśnie brak myślenia strategicznego. Takie plany powinny być uzgadniane ponad podziałami politycznymi, ponieważ wymagają wieloletnich nakładów. W Polsce politycy odnoszą się jedynie do historii i teraźniejszości. Nie mają wizji rozwoju kraju. Zmiana partii rządzącej powoduje odrzucenie planów poprzedników. Przygotowanie własnych zajmuje czas, którego potem brakuje na realizację. Kilka lat temu minister Boni próbował przełamać ten schemat tworząc z zespołem dokument "Polska 2030". Pomimo wielu niedociągnięć należy uznać go za ważny. W tym przypadku też nie osiągnięto sukcesu, bo pomimo przejęcia władzy na kolejną kadencję, dominują sprawy bieżące.

Gdy naród utyskuje, niektórzy politycy używają argumentu, że jakość życia w Polsce nigdy nie była tak wysoka jak obecnie.
Bo to jest argument prawdziwy. Zmieniły się czasy i zmiana poziomu życia jest bezdyskusyjna. Najlepszym dowodem życia są statystyki. Kilkadziesiąt lat temu Polacy spędzali trzecią część życia na pracy. Dziś ten współczynnik znacznie się zmniejszył. Zapomnieliśmy na przykład o pracujących sobotach. Coraz częściej dyskutuje się o dalszym zredukowaniu tego wymiaru, z jednej strony ze względu na postęp techniczny i automatyzację, z drugiej - z uwagi na rosnącą liczbę ludności. Trzeba pamiętać, że w roku 2050 będzie nas na Ziemi o około 2 miliardy więcej niż obecnie. Być może zatem, zamiast 8 godzin, powinniśmy pracować 6 godzin, co pozwalałoby zwiększyć zatrudnienie. Nigdy w historii ludzie nie mieli możliwości rozwijania swoich pasji, jak obecnie. Nigdy też nie mieli takiego dostępu do kultury i informacji.

Ludzie, którzy pamiętają lata 70. i 80. zaprotestują, twierdząc, że wówczas mieliśmy dla siebie znacznie więcej czasu.
To wynika przede wszystkim ze zmiany priorytetów i zmieniających się relacji społecznych. Jakość życia w większym stopniu była definiowana przez relacje, a w mniejszym przez posiadanie dóbr konsumpcyjnych, których było zresztą bez porównania mniej. Pochłonęła nas kultura konsumpcyjna i obsesja posiadania rzeczy. Ale dodajmy - choć narzekamy na drożyznę i biedę - mamy dziś również bez porównania większą dostępność żywności w porównaniu z poprzednimi pokoleniami. Posiadamy też lepszą opiekę społeczną, choć również ciągle na nią narzekamy. Skądinąd utyskiwanie na jakość opieki medycznej jest cechą niemal wszystkich społeczeństw.

W 2050 roku jakość życia będzie znacząco wyższa?
Odpowiedź jest trudna, bo z jednej strony będziemy zasobniejsi materialnie, co przełoży się na dostęp do wielu dóbr dziś nieosiągalnych. Istnieje jednak ryzyko przekroczenia tzw. granic środowiskowych. To oznacza, że jeśli nie znajdziemy nowych źródeł surowców albo nie nauczymy się zastępować je innymi, pojawi się problem. Najlepszym przykładem jest srebro i złoto, którego znane obecnie pokłady powinny zostać wyeksploatowane do ok. 2030 roku. Tzw. zasoby ziem rzadkich wyczerpią się znacznie wcześniej niż np. pokłady ropy naftowej. Chodzi o pierwiastki, które dziś stosowane są w nowych technologiach, zwłaszcza w elektronice. Niektóre z nich można będzie zastąpić, jednak niedostępność innych będzie poważnym problemem. Problem zasobów dotyczy również bioróżnorodności i możliwości zapewnienia żywności wciąż rozwijającej się populacji ludzkiej.

A co z zagrożeniami politycznymi?
Są one trudne do przewidzenia. Myśląc o świecie 2050 r. wyklucza się możliwość wystąpienia wojny światowej lub globalnej katastrofy spowodowanej np. uderzeniem meteo rytu. Prawdopodobieństwo wystąpienia takich zjawisk jest bardzo małe, ale istnieje. Istnieją pomysły budowy wspólnej tarczy chroniącej świat przed zagrożeniami kosmicznymi, ale wobec obecnej sytuacji politycznej nie ma co spodziewać się ich realizacji. Możliwość wybuchu wojny jest oczywiście większa, jednak to nie relacje rosyjsko-amerykańskie spędzają sen z oczu prognostów. Te państwa, jeszcze z czasów zimnej wojny, posiadają procedury zachowań w sytuacjach kryzysowych i schematy zapobiegania zjawiskom niebezpiecznym. Bardziej niepokojąca jest natomiast gorąca linia pomiędzy Chinami i USA.

Jakość życia będzie się poprawiała, ale zapewne nie wszystkim?
I to jest zjawisko bardzo niebezpieczne. Zróżnicowanie dochodów wzrasta nawet w Unii Europejskiej, która wydaje olbrzymie pieniądze na politykę spójności. Niestety, nic nie wskazuje na to, żeby postępujące rozwarstwienie miało zostać powstrzymane. Przykładem, że tak być nie musi są kraje skandynawskie, w których rozpiętość dochodów jest stosunkowo mała. Jakość życia jest w tych krajach dla wszystkich utrzymana na dość wysokim poziomie, co przekłada się na brak większych napięć społecznych. Wysoka jakość życia to jednak nie tylko dochody, ale w ogromnej mierze również łatwy dostęp do dobrej jakości edukacji, takiej która zaszczepia zachowania prospołeczne. Społeczeństwa, w którym cnotą naczelną jest konsumpcjonizm, lokują się znacznie niżej w rankingu jakości życia.

Zachowania prospołeczne? Łatwo powiedzieć.
Wcale nie, przykład Singapuru wskazuje, że takie wygenerowanie postaw prospołecznych jest możliwe i to w stosunkowo krótkim czasie. Przecież mowa o społeczeństwie, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zbiorowiskiem plemion bez ścisłych związków. Radykalny program reform pozwolił na zbudowanie nowoczesnego, bardzo prospołeczne nastawionego społeczeństwa. Takie możliwości są również w Polsce, ale wymaga to wyrzeczenia się pewnych dogmatów. Przez wiele lat plan Balcerowicza przedstawiany był jako cud gospodarczy, jedyna możliwa droga wyjścia w rzeczywistości postsocjalistycznej. To nie jest prawda, o czym dopiero dziś zaczyna się mówić szerzej. Tymczasem plan Balcerowicza był tylko jednym z wariantów przygotowanych przez polskich ekonomistów z różnych instytucji. Po dyskusjach zapadła decyzja o realizacji koncepcji Balcerowicza, przy czym pozostali ekonomiści przyjęli, że dla dobra społeczeństwa na pewien czas powstrzymają się z krytyką jego założeń. Stąd krytyka tego planu pojawia się dopiero pod koniec lat 90.

Czy istnieje szansa, aby przemysł, z którego utratą w latach 90. Europa zbyt szybko się pogodziła, powróci do nas z Dalekiego Wschodu?
Posiadanie własnego przemysłu w oczywisty sposób wpływa pozytywnie na jakość życia. Utrata wielu ważnych gałęzi przemysłu poprzez pospieszną prywatyzację była jednym z największych błędów planu Balcerowicza. Ale nie łudźmy się, że w 2050 roku przemysł rozwiąże problem bezrobocia w Polsce. Przedsiębiorstwa produkcyjne w coraz mniejszym stopniu będą źródłem utrzymania dla znaczącej częsci populacji. Automatyzacja przemysłu postępuje w takim tempie, że produkcja zapewni miejsca pracy tylko wąskiej grupie, zwykle najbardziej twórczych umysłów. Innowacja jest oczywiście wymogiem rozwoju gospodarczego, problem w tym, że właśnie własna baza przemysłowa jest pożywką dla tej innowacji. Koncernom zachodnim nie zależy na tym, żeby tworzyć ośrodki naukowe w Polsce, bo mają własne. Tu jest blokada rozwoju firm innowacyjnych - lokalny rynek nie ma jak wchłonąć ich pomysłów. Do rozwoju gospodarki innowacyjnej nie wystarcza małe przedsiębiorstwa. Dopiero średnie i duże firmy są w stanie zaryzykować pieniądze i wydać je na projekt, który przyniesie zyski.

Nowoczesne technologie przynoszą doskonalsze sposoby kontroli. Nasze dane figurują w dziesiątkach baz, są cennym towarem. Na każdym kroku naszą codzienność zapisują kamery. Rok 2050 będzie czasem Wielkiego Brata?
Najprawdopodobniej tak. Już widać tego pierwsze objawy. Większość Amerykanów akceptuje powszechną kontrolę środków komunikacji przez służby wywiadowcze tego kraju. Uważają, że jest to odpowiednia cena za bezpieczeństwo. Najprawdopodobniej techniki inwigilacji będą coraz doskonalsze, a my się nie zorientujemy, kiedy znajdziemy się w świecie Wielkiego Brata. W Chinach już była próba wprowadzenia przepisu nakazującego montaż w każdym komputerze kamery kontrolowanej zdalnie przez państwo. Z pomysłu wycofano się nie z przyczyn politycznych, ale handlowych. W USA był przypadek zdalnego podglądania uczniów przez władze szkoły. Na razie takie praktyki szokują, ale za kilka- kilkanaście lat mogą stać się akceptowalne.

Jakość życia obniża nam konieczność obcowania z marnej jakości klasą polityczną. W dobie wszechobecności internetu demokracja przedstawicielska ustąpi miejsca demokracji bezpośredniej. Badania w Szwajcarii wykazują, że im więcej decyzji podejmuje się bezpośrednio, tym większe zadowolenie obywateli. Polska 2050 roku to kraj z minimalną reprezentacją polityczną?
Demokracja, jaką znamy, musi się zmienić. Trudno jednak określić kierunek tych przemian. Demokracja bezpośrednia jest kusząca i możliwa technicznie, ale ona również wiąże się z wieloma zagrożeniami. Jednym z nich jest łatwość kierowania tłumem i jego wyborami. Ponadto w przypadkach, kiedy głosuje się nad złożonymi zagadnieniami (kiedy są więcej niż dwie możliwości do wyboru) prawdopodobieństwo podjęcia optymalnej decyzji jest bardzo niepewne, co powoduje, że jakość takiej demokracji może być zawodna. Dodatkowo w coraz dynamiczniej zmieniającym się, globalnym świecie zauważa się, że systemy autorytarne są w stanie szybciej dostosowywać się do nowych sytuacji niż demokracje, w których politycy muszą uwzględniać opinię wyborców i podejmować mniej radykalne decyzje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska