Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebezpieczne niewybuchy wciąż leżą na polach i drogach. Bo brakuje pieniędzy na rozminowywanie

Lucyna Talaśka-Klich
Saperzy średnio co drugi dzień dostarczają Patrolowi Rozminowywania około 50 pocisków i do stu zapalników. - Ktoś to musi robić - mówią.

Krzysztof Gierczyński - wraz z grupą saperów - pracuje przy rozminowywaniu 355 hektarów w Nadleśnictwie Bydgoszcz. Mają na to czas do końca czerwca przyszłego roku, ale mogą skończyć wcześniej.

Co dalej? - Krzysztof Gierczyński, właściciel firmy saperskiej, zapytał kolegów po tragedii, w której zginął jeden z nich. Rozminowywali lasy. - Ktoś to musi robić - usłyszał w odpowiedzi. Nikt nie zrezygnował.

Las w podbydgoskiej Brzozie. Samochód Gierczyńskiego wjeżdża do strefy oznakowanej tablicami: "Niebezpieczeństwo wybuchu". - Ten teren po prawej już jest rozminowany - pokazuje. - Po drugiej stronie drogi jeszcze sprawdzamy. Może nas tam spotkać wiele niespodzianek.

Najwięcej "niespodzianek" może być tam, gdzie znajdowały się niemieckie składy amunicji, które wysadzano przed końcem 1944 roku. Część z nich detonowała, część nie.

Przeczytaj również: Pocisk zamiast prawdziwka... Saperzy z regionu mają huk roboty

Pociski na noszach

Podjeżdżamy do wojskowej ciężarówki. Saperzy z jednostki w Chełmnie przyjechali odebrać to, co w ziemi znaleźli saperzy pracujący dla firmy Gisap z Nysy (woj. opolskie). Kilkadziesiąt dużych pocisków leży w wykopie, w innym - drobniejsza amunicja i odłamki. Leżą na piasku poukładane w rządkach. Żołnierze z 13. Patrolu Rozminowania każdy z nich ostrożnie przekładają na niewielkie nosze, a potem do ciężarówki. - Wywozimy je na poligon w Toruniu - mówi chorąży Czesław Ułasiuk, dowódca 13. Patrolu Rozminowania. - Tam zostaną zdetonowane.

Średnio co drugi dzień odbierają około 50 pocisków i do stu zapalników.

- Te są nieaktywne - mówi Gierczyński biorąc do ręki zardzewiałe pociski artyleryjskie, przeciwpancerne. Idzie do sąsiednego wykopu i pokazuje na odłamki. - W niektórych wciąż jest materiał wybuchowy - dodaje. - Niewybuchy są bardzo niebezpieczne, na przykład dla grzybiarzy. A im dalej od wojny, tym zagrożenie większe, bo zapalniki do min są coraz bardziej skorodowane i nawet delikatne uderzenie może spowodować eksplozję, ranić, a nawet zabić.

Zginął doświadczony saper

Tak zginął kierownik prac saperskich z jego zespołu. Rozminowywali lasy w Lubuskiem. To był styczeń, ale w tym roku śniegu nie było, więc mogli pracować nawet zimą. Przeszukiwali teren kawałek po kawałku, pas po pasie. - On przechodził przez rejon, w którym nastąpił niespodziewany wybuch - mówi Gierczyński. - Może trącił gałązkę, która dotknęła zapalnika? Zginął na miejscu. Sekcja zwłok wykazała, że został raniony trzema odłamkami.

Życie stracił doświadczony saper. Miał 56 lat. W policji przepracował wiele lat jako pirotechnik. - Po tej tragedii rozmawiałem z chłopakami - wspomina Krzysztof Gierczyński. - Zapytałem: co dalej? Odpowiedzieli, że przecież ktoś musi to robić, a to my jesteśmy twardzielami. I wrócili do pracy z łopatami i wykrywaczami metalu.

Czytaj też: Pamiątki wojenne... w krzakach. W Lasku Miejskim przechodnie znaleźli groźne niewypały

Z łopatą i wykrywaczem, bo trudno zwolnić obroty

On też zaczynał od pracy z łopatą i wykrywaczem. To było już po przejściu na wojskową emeryturę, choć i w czasie służby w jednostkach poznał na czym polega rozminowywanie.

Na emeryturze długo nie wytrzymał. - Przez rok remontowałem dom, no ale jak długo można to robić? - mówi Gierczyński. - Nie mam też takiego charakteru, żeby przesiadywać na kanapie z telewizyjnym pilotem w ręku.

Bo on, jak wielu żołnierzy czy policjantów, jest przyzwyczajony do życia na wysokich obrotach. Takim ludziom na emeryturze trudno zwolnić. - Mnie też brakowało adrenaliny, dlatego dałem się namówić koledze, który prowadził firmę saperską - opowiada. - Przez pół roku chodziłem z łopatą i wykrywaczem metalu. Spodobało mi się to, choć rozminowywanie to ciężka, fizyczna praca.

Jego rodzina nie była z tego wyboru zadowolona. - Ale przekonałem ich, że jeśli saper stosuje się do procedur, to niewiele ryzykuje - twierdzi. - Czasami tylko, tak jak w przypadku mojego kierownika, brakuje szczęścia.

Z ostrożnością podchodzą nawet do złomu

Podstawowa zasada - ograniczonego zaufania. Każdy fragment rozminowanego terenu trzeba dokładnie sprawdzić i nawet do kawałka zardzewiałej blachy muszą podchodzić z najwyższą ostrożnością. Bo wykrywacz tylko zasygnalizuje, że w ziemi jest coś metalowego. Na pytanie, czy jest to pocisk, czy zwykły złom - musi odpowiedzieć saper.

Gierczyńskiemu na tyle spodobało się to zajęcie, że prawie trzy lata temu postanowił założyć własną firmę saperską. - Takich firm działa w Polsce z osiem, może dziewięć - opowiada. - Ale pracy w Polsce jest tyle, że czasami przetargi dotyczące rozminowywania kończą się niczym, bo nikt się nie zgłosił.

Emeryci z doświadczeniem w mundurze

On wygrał przetarg rozpisany przez Lasy Państwowe (wygrał z niemiecką firmą, która zaproponowała wielokrotnie wyższą stawkę). Do końca czerwca przyszłego roku jego saperzy powinni rozminować 355 hektarów w Nadleśnictwie Bydgoszcz. - Mam nadzieję, że uda nam się skończyć to zadanie wcześniej, jeszcze w tym roku - dodaje. - Wiele zależeć będzie od pogody.

W jego zespole pracuje około czterdziestu saperów. To głównie emerytowani żołnierze i policjanci. "Krótko po czterdziestce mundurowi uciekają na emeryturkę i potem dorabiają sobie sporą kaskę w firmach saperskich" - napisał internauta. - Ani ja, ani moi koledzy nie uciekliśmy na wcześniejszą emeryturę - mówi Krzysztof Gierczyński. - Służyliśmy po 30 lat, więc mieliśmy do tego prawo.

Jednak w jego przypadku o przejściu na emeryturę zdecydowało coś jeszcze: - Nie miałem szans na awans, bo nie chciałem jechać na misję ani do Iraku, ani do Afganistanu. Gdyby najeźdźca zaatakował Polskę, pierwszy nastawiłbym pierś w jej obronie. Na misji czułbym się jak agresor. Takie mam przekonania.

Dla pieniędzy saperzy życia nie narażają

Przyznaje, że firmy saperskie mogą sporo zarobić. Za rozminowanie terenu bydgoskiego nadleśnictwa jego firma dostanie około dwóch milionów złotych. Spora część trafi do saperów, z którymi podpisał umowy o dzieło oraz na zakwaterowanie w hotelu i wyżywienie. - Ale to nie pieniądze są w tej pracy najważniejsze - tłumaczy Krzysztof Gierczyński. - To nasza pasja! Lubimy to robić, a do zrobienia jest w Polsce jeszcze bardzo dużo. Od wojny minęło siedemdziesiąt lat, a w ziemi jest wciąż wiele niewybuchów. Właściciwie to tylko Lasy Państwowe podeszły do problemu jak należy. Z pomocą unijnych dotacji na rozminowanie uda się oczyścić chociaż lasy. A przecież wiele pocisków czy min wciąż tkwi także w innych miejscach.

Rolnik wyorał pociski, a pod drogą mogło być ich więcej

Wspomina jedną z akcji rozminowywania lasu koło Zielonej Góry: - Niedaleko tego lasu pewien rolnik wyorał dużo niewybuchów - opowiada. - Niektóre leżały nawet na gminnej drodze. Nie mogliśmy tego tak zostawić. Zaczęliśmy sprawdzać teren wokół drogi, a tam urządzenia sygnalizowały, że pod drogą i w jej pobliżu może być więcej pocisków. Pojechaliśmy do wójta, a on na to, że samorządu nie stać na rozminowywanie. I że od tylu lat ludzie jeżdżą po tej drodze i nic się nikomu nie stało! To jest totalne lekceważenie problemu! Ile jest warte ludzkie życie? Między innymi dlatego, że brakuje pieniędzy, ale przede wszystkim z głupoty, niektórzy rolnicy po znalezieniu pocisków na swoim polu przekładali je np. do lasu, obok drogi albo na pole sąsiada. Tak nie można!

Gdyby mógł, zmieniłby polskie prawo. - Wprowadziłbym nakaz, by przed rozpoczęciem jakiejkolwiek budowy teren, który nie był dotąd rozminowywany, musieli sprawdzić saperzy - wyjaśnia. - Co jakiś czas pojawiają się w mediach informacje, że w trakcie budowy znaleziono niewybuchy. Ostatnio tak było w Kielcach, we Wrocławiu. O wszystkich tragediach nie wiemy, choć czasami słyszymy dramatyczne historie od okolicznych mieszkańców. Samorządy powinny walczyć o pieniądze na ten cel. Bo problem nadal będzie wychodził z ziemi, a szukanie pocisków, to nie jest zbieranie ziemniaków!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska