Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybudzeni, czyli życie po śpiączce

Jolanta Zielazna
Łukasz Drzewiecki (na zdjęciu z mamą) po wybudzeniu ze śpiączki "mówi" pokazując litery na planszy. Z nich składa słowa i zdania
Łukasz Drzewiecki (na zdjęciu z mamą) po wybudzeniu ze śpiączki "mówi" pokazując litery na planszy. Z nich składa słowa i zdania Jolanta Zielazna
Łukasz obudził się w Wigilię. Podczas oglądania filmu "Sami swoi". Siedział w pokoju sam i po prostu zaczął się śmiać. Widać było, że jest to reakcja na to, co dzieje się na ekranie telewizora. Obudził się po pięciu miesiącach śpiączki. Ale on sam tego momentu nie pamięta.

Krzysztof w śpiączce był dłużej, dziewięć, może dziesięć miesięcy. Dokładnie nie pamięta. To było już siedem lat temu. I Łukasz, i Krzysztof to ofiary wypadków komunikacyjnych. Takich najwięcej trafia do toruńskiej Fundacji Światło. Tam żartobliwie mówią na nich "śpiochy". Fundacja prowadzi Zakład Opiekuńczo-Leczniczy zajmujący się pacjentami w śpiączce. Tylko część z nich wraca do rzeczywistości. Z dziurą w życiorysie. Nie pamiętają nie tylko miesięcy śpiączki. Także tego, co działo się z nimi "jakiś czas wcześniej" i "jakiś czas później". "Jakiś czas", bo każdy umysł jest inny, każdy organizm reaguje indywidualnie. I każdy ma ten "jakiś czas" inny. Wybudzenie ze śpiączki nie przypomina przebudzenia ze snu. Powrót do rzeczywistości odbywa się stopniowo. I na różnym etapie się kończy.

Przeczytaj także: Pan Grzegorz zaskoczył wszystkich. Po roku wybudził się ze śpiączki, choć szansa nie była duża

Rwał się do pracy

2011 rok. Łukasz zdał maturę w technikum w Aleksandrowie Kujawskim i rwał się do pracy. Wakacji sobie nie zrobił, w lipcu już miał robotę. Nie popracował nawet miesiąca. Jechali samochodem i wpadli pod tira. To było pod koniec lipca. Ze szpitala we Wrześni (pracowali w okolicy) natychmiast przewieziono do Gniezna na intensywną terapię. - Lekarz nie robił złudzeń. Powiedział, że syn do końca życia będzie w stanie wegetatywnym, "rośliną". Nie mamy na nic liczyć, bo nie reaguje - Danuta Drzewiecka jeszcze dziś przeżywa tamte emocje, choć opowiada już nieco spokojniej. Łukasz siedzi z nami, tę historię słyszał już wiele razy. Podczas tamtej rozmowy w gnieźnieńskim szpitalu do gabinetu wparowała pielęgniarka. Mówi, że popryskała Łukasza zimną wodą i zareagował! Lekarz przyjął to sceptycznie. Studził, by nie robić żadnych nadziei. Ale matce wystarczyło. Postarała się o przyjęcie syna do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Fundacji Światło w Toruniu. Za dwa tygodnie, pod koniec sierpnia był już "u śpiochów".

Pierwsza myśl: Siku!

Krzysztof ma teraz 46 lat. Był murarzem. Z okien domu, w którym teraz mieszka, patrzy sobie na blok, przy którym kiedyś pracował. A mieszka w toruńskim domu pomocy społecznej dla osób starszych. Choć trudno go nazwać "starszym". Tak w życiu wyszło. A raczej nie wyszło. Po wypadku w podtoruńskiej wsi w 2007 roku trafił najpierw na intensywną terapię, a później do Światła. Pierwsza myśl, gdy zaczął się wybudzać? - Siku - utkwiło w pamięci. Mówi niewyraźnie. Wyraźnie też potrafi, ale musi się zmobilizować. Nie zawsze mu się chce. Czasem woli pójść na łatwiznę i pokazywać na migi. Monika Kwilińska z Fundacji Światło, która towarzyszy nam w rozmowie, nie odpuszcza Krzysiowi.

Atakują wszystkie zmysły

Jak to było, gdy zacząłeś odzyskiwać świadomość? - pytam Łukasza. Palcem na kartce pokazuje literki. "Nie pamiętam". W toruńskiej Fundacji Światło z pacjentem pracuje cały zespół: fizjoterapeuta, logopeda, masażysta, psycholog. Po południu przychodzą wolontariusze. Każdy ma swojego jednego podopiecznego. Rehabilitanci ciągle dostarczają "śpiochami" bodźców. "Serwują" im terapię, która oddziałuje na wszystkie zmysły. I sprawdzają, jak pacjent reaguje. Czy lubi muzykę? Jaką? To może słuchawki na uszy z tą ulubioną? Jak zachowuje się podczas spaceru? Jak reaguje na zapachy, smaki, dotyk, na polizanie ręki przez psa? Na opowiadanie o domu, rodzinie znajomych. Jakiś grymas choćby, świadczący, że coś do mózgu się przebiło? U niektórych, po jakimś czasie, mózg poddany tylu bodźcom zaczyna się budzić. W Świetle zawsze zakładają, że pacjent widzi, słyszy i czuje. I tak traktują każdego. Co to znaczy wybudzony? - To znaczy, że jest w kontakcie - mówi Monika Kwilińska z Fundacji Światło. Wybudzenie ze śpiączki nie przypomina przebudzenia się ze snu. Nikt nagle nie siada na łóżku, nie wstaje, nie zaczyna rozmawiać, jakby nigdy nic. Powrót do rzeczywistości odbywa się stopniowo. Jakoś na przełomie października i listopada rehabilitanci w Świetle zauważyli, że Łukasz wodzi wzrokiem po żółtym pasku informacji w telewizji. Jakby czytał. Reagował oczami, gdy do niego mówili, przytakiwał, mrugał. Mówić nie mógł. Posadzili go przed CyberOkiem. To komputer i podłączony do monitora system kamer, które śledzą ruch gałek ocznych pacjenta. W ten sposób można się porozumieć z kimś, z kim pozornie nie ma żadnego kontaktu. Bo jak inaczej ma powiedzieć ten, który nie mówi, nie rusza ręką ani nogą, nie drgnie nawet koniuszek palca? CyberOko pokazało, że Łukasz ma świadomość. Wzrokiem odnalazł i wskazał swoje imię wśród wielu rozrzuconych na monitorze. Wybrał województwo, w którym mieszka. Widać było, że wskazania nie są przypadkowe. Mama, gdy odwiedzała syna w Toruniu, też widziała, że coś się dzieje. - Jakoś wyczuwał, że zbliża się godzina mojego odjazdu, bo nie chciał mnie wtedy puścić - opowiada Danuta. Lewą rękę już miał sprawniejszą, zaczynał chwytać. Nie mówił, ale już wiedzieli - coś dobrego się dzieje.

Cudów nie ma, cud jest

Na święta Bożego Narodzenia chłopak pojechał do domu. Nie wyobrażali sobie, że może go z nimi nie być. - Opłaciłam karetkę, bo w święta musiał być z nami, cudów nie ma. I cud się stał - mówi Danuta. Posadzili go przed telewizorem, trochę nawet odwlekali kolację, żeby obejrzał "Samych swoich" i nagle słyszą, że się śmieje. Śmieje się z komedii! Świadomie! Sylwester odbył się u nich na podwórku. - Cała wieś się u nas zeszła, myśleliśmy, że Łukasz już "kumaty", bo chociaż nie mówi, to rozumiał, co się dzieje. A on tego nie pamięta. 2 stycznia 2012 roku Danuta odwiozła syna do Torunia. Za miesiąc znowu miała go przywieźć do domu na przepustkę. W Świetle logopedzi wymyślili dla Łukasza tablicę z literami. Bo litery pamiętał. Palcem pokazywał po kolei, tak odczytywali słowa. Miesiąc później Drzewiecka jechała po syna, by zabrać go na przepustkę. Terapeuci fundacji, po 12 latach pracy ze "śpiochami" wiedzą, jak ważny jest kontakt z najbliższymi, jak silnym bodźcem jest pobyt w domu, ile dobrego się później dzieje. Danuta nagle, w drodze zdecydowała, że zabiera Łukasza do domu. - Nie mieliśmy dla niego specjalnego łóżka, materaca, wózka, nic, kompletnie nic. Zadzwoniłam do męża, że go przywożę. Już na dobre, na stałe. Na swoje ryzyko, na swoją odpowiedzialność. Psycholog w fundacji powiedział, że dla Łukasza to znakomita decyzja.

Dwie ogromne rzeczy

Wybudzony ze śpiączki opuszcza Światło. Na własnych nogach, o kulach, na wózku, różnie. Dalszą rehabilitacją powinna zająć się rodzina. Do tego potrzebne są dwie ogromne rzeczy: ogromna cierpliwość i ogromne pieniądze. Ale co innego jest najgorsze. - Najgorszy jest brak informacji - mówi Danuta Drzewiecka. - Odbierasz dziecko ze szpitala i co dalej? Dla naszej służby zdrowia najlepiej, żeby tacy ludzie nie istnieli. Nie ma miejsca, do którego wybudzeni ze śpiączki mogliby być przekazani na dalszą rehabilitację, specjalnie dla nich pomyślaną. - To jest brakujące ogniwo w opiece zdrowotnej - mówi Janina Mirończuk, prezes Fundacji Światło. Wybudowanie oddziału dla wybudzonych skończyło się na planach. Teraz jest inny pomysł. - Złożyliśmy w urzędzie marszałkowskim dokumenty na zbudowanie zakładu wczesnej rehabilitacji neurologicznej - mówi Mirończuk. - To zrównanie szans wybudzonych pacjentów.

Uruchomił się łańcuch

Gdy w lutym 2012 roku Łukasz wrócił do domu, samoczynnie uruchomił się łańcuch ludzi dobrej woli. Nieczęsto od opiekunów niepełnosprawnych słyszy się tyle ciepłych słów pod adresem pracowników pomocy społecznej i gminy. Tymczasem ci z Raciążka (w tej gminie mieszkają) sami się do Drzewieckich zgłosili z pomocą, podpowiadali, co zrobić, do czego ma prawo, o co powinni się starać. - Co od nich zależało - zapewnili - opowiada Danuta Drzewiecka. - Tak samo w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Aleksandrowie Kujawskim. Bez zbędnych pytań w pomoc włączył się proboszcz i prefekt parafii św. Hieronima w Raciążku. Od nich Łukasz dostał specjalne łóżko, fotelik na pilota do kąpania. - A prefekt przywiózł "brykę" - elektryczny wózek - opowiada wzruszona Danuta. Chłopak dzięki temu sam jeździ, spotyka się z kolegami. Łukasz w lutym 2012 roku, gdy się wybudził: rurkę z gardła już miał wyjętą, ale do żołądka założony PEG, przez który karmili go papką. Ręce, mimo zabiegów i masaży jeszcze przykurczone i mocno zaciśnięte pięści. Siedzi na wózku. Nogi jak z waty, sam nie stanie. Nie mówi, porozumiewa się pokazując litery na kartce. Sierpień 2014: Łukasz wstaje, samodzielnie nie chodzi, ale siłuje się przy drabinkach, je sam (lepiej idzie mu z ziemniakami, z zupą gorzej). Przykurcze ustępują, choć prawa strona jest bardziej porażona. Palcem wskaże litery na planszy. Pisze na laptopie już bez używania specjalnej klawiatury z nakładką, pisze na telefonie komórkowym - tak "rozmawia". Zaczyna wydawać dźwięki. Rozumie, słyszy, śmieje się. Jak to jest wybudzić się? Tego Łukasz nie pamięta. Pytał, czy skończył szkołę? Ma wymazane około dwóch lat przed wypadkiem. Remont domu? Śmierć dziadka? Czasami "świtają" pojedyncze zdarzenia, których nie jest pewien. Za to bieżącą pamięć ma doskonałą. Godziny ćwiczeń, potu rehabilitantów, krzyków Łukasza, nieustannego wsparcia bliskich przynoszą efekty. - Jeśli lekarze mówią, że jest w stanie stanąć na nogi, to dajcie mu tę szansę. Tymczasem na rehabilitację w Konstancinie czeka się trzy lata - mówi matka.

Nasz Krzysiu

Krzysztof po wybudzeniu trafił do domu pomocy społecznej dla osób starszych. Tak mu się w życiu ułożyło. Z jego udziałem czy bez - nie chce o tym mówić. Potrzebuje innej rehabilitacji, innego wsparcia niż to, które placówka zapewnia starszym i chorym pensjonariuszom. Zaglądają do niego pracownicy Światła. Zabierają na turnusy rehabilitacyjne, na spotkania, imprezy organizowane dla podopiecznych. Ciągle jest ich Krzysiem. Krzysiu potrzebuje ciągłego mobilizowania, zachęty, pilnowania, by ćwiczył, nie rozleniwiał się. W maju był na turnusie rehabilitacyjnym w Sarbinowie. Któregoś dnia, bez zachęt, sam się ubrał, siedział i czekał na opiekuna, gotowy do wyjścia. - Idziemy?- spytał. Szedł, a nie jechał na wózku. Spotkał młodych ludzi, był zadowolony. Pensjonariusze w domu pomocy nie mają indywidualnych opiekunów. Niemal wszyscy podopieczni Światła mają w fundacji założone subkonta. Na nich zbierają pieniądze na rehabilitację. Dzięki temu może jeździć częściej na turnusy rehabilitacyjne nie tylko z NFZ. - Z NFZ dostajemy skierowanie raz, góra dwa razy w roku - mówi Danuta. - Rehabilitacja to podstawa. Inaczej cały dotychczasowy wysiłek idzie na marne. Zbierają więc pieniądze na prywatne turnusy, by zabiegów było jak najwięcej. Widać, jakie postępy robi chłopak i żal to zmarnować. Takie turnusy to ogromne pieniądze - 16 tysięcy dla niepełnosprawnego i opiekuna. W najbliższą niedzielę, po wszystkich mszach świętych w kościele w Raciążku odbędzie się zbiórka dla Łukasza. Kwestować będą jego koledzy z gimnazjum. Może będzie na jesienny turnus w Chłopach. Marzenia Krzysiu, o czym marzysz? - O rybach. Łowieniu. Monika Kwilińska z fundacji śmieje się, bo nigdy o tym nie wspominał. - Mamy program spełniania marzeń naszych podopiecznych. Postaramy się, byś wędkował - obiecuje. Łukasz na swoje marzenie musi zapracować sam. Marzy wcale nie o tym, by zacząć mówić. O chodzeniu na własnych nogach. Samemu wyjść, nie być zależnym od innych.

Kto chciałby pomóc Łukaszowi w rehabilitacji może wpłacić pieniądze na konto:
Fundacja Światło
87-100 Toruń
ul. Grunwaldzka 64
KRS: 0000183283 z dopiskiem dla Łukasza Drzewieckiego
numer konta: PKO SA Oddział w Toruniu, 34 1240 4009 1111 0000 4490 9943 z dopiskiem Łukasz Drzewiecki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska