Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad dzieli się tajemnicą, czyli spotkanie z "głupcami i ignorantami"

Hanna Sowińska
Fragment wystawy, która towarzyszyła międzynarodowej konferencji w Bydgoszczy w 2004 r., zorganizowanej z okazji 65. rocznicy podzielenia się Enigmą
Fragment wystawy, która towarzyszyła międzynarodowej konferencji w Bydgoszczy w 2004 r., zorganizowanej z okazji 65. rocznicy podzielenia się Enigmą Archiwum GP/Jarosław Pruss
Nie wierzył. Nie był w stanie. Mówił, że Polacy ukradli albo kupili rozwiązanie Enigmy. Był wściekły, kiedy zrozumiał, że polskim kryptologom powiodło się tam, gdzie on poniósł klęskę.

Złamania kodu Enigmy dokonał pod koniec grudnia 1932 r. bydgoszczanin, Marian Rejewski. Dalsze sukcesy były dziełem trójki kryptologów - oprócz Rejewskiego w zespole pracowali: Jerzy Różycki i Henryk Zygalskiemu (cała trójka to absolwenci Uniwersytetu Poznańskiego).

David Khan, amerykański historyk, w 2004 r., podczas odbywającej się w Bydgoszczy międzynarodowej konferencji poświeconej Enigmie mówił, że "gdyby alianci nie czytali niemieckich depesz, szyfrowanych Enigmą wojna trwałaby dłużej i pochłonęłaby jeszcze parę milionów ofiar".

Co mają wspólnego: jedwabny szalik z wizerunkiem konia wygrywającego wyścig, Marian Rejewski, urodzony w Bydgoszczy genialny matematyk i kryptolog oraz Dillwyn Knox, brytyjski lingwista i kryptolog, który długo nie wierzył, że istnieją matematyczne sposoby rozszyfrowania Enigmy?

Przeczytaj także: Wystawa "Enigma. Odszyfrować zwycięstwo" od dziś w "Exploseum"

Historia wywiadu nie zna drugiego takiego przypadku, kiedy to jeden kraj ujawnia obcym służbom swój pilnie strzeżony sekret. Tak właśnie się stało 75 lat temu, kiedy to Polacy podzieli się z Francją i Anglii wielką tajemnicą, dotyczącą niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma.

Przed Warszawą był Paryż

Jest poniedziałek, 24 lipca 1939 r. Z pociągu Nord-Express, na warszawskim dworcu, wysiadają dwaj Francuzi: kpt. Gustave Bertrand oraz Henri Braquenié (obaj związani z francuskim wywiadem wojskowym). Na peronie wita ich ppłk Gwido Langer, szef Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego, dobry znajomy Bertranda. Langer zawozi gości do hotelu "Polonia". Tego samego dnia, pociągiem z Londynu do Warszawy wyruszają: kmdr Alexander Denniston, szef Rządowej Szkoły Kodów i Szyfrów w Bletchley Park oraz Alfred Dillwyn "Dilly" Knox, czołowy brytyjski kryptoanalityk, profesor greki, egiptolog. Zachował się paszport Dennistona ze stemplem kontroli granicznej. Wynika z niego, że panowie przekroczyli granicę polską w Zbąszyniu 25 lipca. Po przyjeździe do Warszawy zameldowali się w hotelu "Bristol" na Krakowskim Przedmieściu. Dzięki spisanej po wojnie przez Dennistona relacji z warszawskiego spotkania (raport pochodzi z maja 1948 r.) wiemy, że Knox nie chciał jechać do Polski. Nie dość, że był chory (przeziębił się, ponadto zakończył właśnie kurację nowotworową i był bardzo osłabiony), to absolutnie nie miał ochoty na kolejne spotkanie z "głupcami i ignorantami".

Kolejne, a dokładnie drugie, bo pierwsza narada przedstawicieli wywiadów Polski, Francji i Wielkiej Brytanii, poświęcona możliwościom złamania szyfru Enigmy, odbyła się w Paryżu, w styczniu 1939 r. Francuzi nie mieli się czym pochwalić, a kpt. Bertrand na pewno nie wiedział, że Polacy czytają niemieckie depesze szyfrowane Enigmą już od 6 lat. Nie mieli o tym pojęcia również Anglicy, którym udało się złamać komercyjną Enigmę, nie zaś wojskową. W Paryżu ppłk Langer i mjr Maksymilian Ciężki zachowali się zgodnie z otrzymaną instrukcją. Ta określała, jak daleko mogą się posunąć. Kiedy wyczuli, że sojusznicy nie złamali Enigmy, nie "puścili pary z gęby". Rozmowy więc toczyły się na wysokim stopniu uogólnienia i ponoć były mocno drętwe. Strony się usztywniły do tego stopnia, że nie pomogła nawet kolacja zamówiona u Drouanta, najlepszej restauracji Paryża. Zanim panowie się rozjechali, uzgodnili, że kolejne spotkanie odbędzie się w Warszawie, pod warunkiem, że któryś z partnerów będzie miał "coś nowego" do przekazania. Według kmdr. Dennistona paryskie rozmowy nie były tak do końca stratą czasu. Innego zdania był Knox, który określił rozmówców jako "głupców i ignorantów". Mówił, niestety, o Polakach.

Damy Wam po Enigmie

Między styczniem a lipcem 1939 r. sytuacja w Europie bardzo się zmieniła. Hitlera nikt i nic nie było już w stanie zatrzymać. Spodziewając się najgorszego, w Sztabie Głównym zapadła decyzja o podzieleniu się z aliantami tajemnicą oraz przekazaniu po jednej kopii Enigmy, kompletu "płacht Zygalskiego" i "bomb Rejewskiego". Gości z Francji i Anglii (w brytyjskiej delegacji był również kmdr por. Humphrey Sandwith, oficer wywiadu Królewskiej Marynarki Wojennej, który do Warszawy przyleciał samolotem) zawieziono do ośrodka "Wicher" - zakonspirowanej w Lasach Kabackich siedziby Biura Szyfrów. A tam - potwierdzają to odnalezione przez Polsko-Brytyjską Komisję Historyczną dokumenty - kryptolodzy z Wysp doznali szoku. W przypadku Knoxa zaskoczenie przerodziło się w wybuch niepohamowanej złości (był niezwykle ambitnym badaczem). Nie wierzył! Ani w to, co zobaczył, i co usłyszał na temat Enigmy - jej złamania matematycznymi sposobami i regularnego czytania niemieckich depesz począwszy od 1933 r. Twierdził, że "Polacy albo ukradli całe to rozwiązanie, albo kupili". Denniston pisze, że Knox "(...) pieklił się i pieklił, że nas teraz tak oszukują, jak to zrobili w Paryżu. Stale powtarzał, że była to kradzież, że nigdy tego nie rozpracowali, że ukradli to lata temu i śledzili rozwój".

Szalik dla Rejewskiego

Cóż, porażka boli, tym bardziej, jeśli dotyka kogoś, kto uchodził w swoim środowisku za speca. Dziś, gdy wiemy znacznie więcej o tej wizycie, możemy Knoxowi wybaczyć jego zachowanie. Bowiem kolejny dzień spotkania przebiegał w znacznie lepszej atmosferze. Zasługa w tym bydgoszczanina Mariana Rejewskiego, pogromcy Enigmy i jego kolegów - Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego. Właśnie długa rozmowa z nimi sprawiła, że brytyjski kryptolog zmienił nastawienie, okazując sympatię i podziw młodym matematykom. Wyrazem tego były symboliczne upominki, przesłane kryptologom. O jedwabnym szaliku pisze Mavies Batey, współpracowniczka Knoxa (jej wspomnienie trafiło do wydanej przez bydgoski Urząd Miasta w 2005 r. książki pt. "Marian Rejewski 1905-1980. Życie Enigmą pisane", tak jak raport Dennistona). Ujawnia, że po powrocie do Anglii "Dilly" wysłał do Rejewskiego list z najszczerszymi podziękowaniami za "twoją współpracę i cierpliwość" oraz załączył do niego jedwabny szalik.

Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska