Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Różanna. Ogień strawił zboże na pniu i chlewnię. Straty 150 tys. zł

Andrzej Bartniak [email protected]
Dzięki temu, że w chlewni był betonowy strop, ogień nie przedostał się na niższą kondygnację, gdzie były zwierzęta
Dzięki temu, że w chlewni był betonowy strop, ogień nie przedostał się na niższą kondygnację, gdzie były zwierzęta Andrzej Bartniak
Prawdopodobnie zwarcie przewodów wysokiego napięcia, przebiegających nad polem, było przyczyną pożaru w Różannie.

Powiat świecki. Spaliło się 20 hektarów zboża [zdjęcia]

Wstępnie straty spowodowane przez ogień, podczas wtorkowego pożaru, oszacowano na 150 tys. zł. Spłonęło około 20 hektarów pola, na którym w zdecydowanej większości stało jeszcze zboże gotowe do zbioru. Wysoka temperatura była też bezpośrednią przyczyną zajęcia się chlewni. Zniszczenia mogły być jeszcze większe, gdyby żywioł przeniósł się na budynek mieszkalny. Uratowano go dosłownie w ostatniej chwili. W ocenie strażaków był to jeden z najgroźniejszych pożarów z jakimi mieli do czynienia w ostatnim czasie. Głównie z powodu jego nieprzewidywalności.

Czytaj: Powiat świecki. Spaliło się 20 hektarów zboża [zdjęcia]

Brakowało wody
O 12.46 dyżurny świeckiej komendy PSP odebrał zgłoszenie o palącym się rżysku. W ciągu kilku następnych minut dodzwoniły się kolejne osoby. Z tą różnicą, że mówiły już o płonącym zbożu. Jak próbuje dowodzić jeden z naszych Czytelników, strażacy mieli zignorować pierwszy sygnał o nieszczęściu. Rzekomo poinstruowano kombajnistę widzącego płomienie, aby we własnym zakresie ugasił je nogami. Co więcej, zdaniem informatora istniejące hydranty okazały się bezużyteczne. To z kolei przyczyniło się do powiększenia strat. Strażacy dopiero na miejscu mieli też rozpytywać mieszkańców o zbiorniki wodne, z których mogliby zaczerpnąć wody.

Z podobnymi sugestiami, czy wręcz oskarżeniami stanowczo nie zgadza się kpt. Paweł Puchowski, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Świeciu, który brał udział w akcji. - Wszystkie rozmowy są nagrywane i można odtworzyć ich dokładny przebieg - tłumaczy. - Jeśli chodzi o hydranty, to działały prawidłowo. Ale jeśli z jednego pobierano wodą, to naturalną siłą rzeczy spadało ciśnienie w pozostałych znajdujących w jednej linii. Dlatego przez cały czas dowożono wodę z zakładu Schumacher w Polednie oraz jeziorka w Gawrońcu. Jeśli komuś nasze działania wydawały się chaotyczne, to tylko dlatego, że nie ma pojęcia o pracy straży. Po drugie, co chwilę zmieniał się wiatr, który wymuszał zmianę strategii.

Palące powietrze
To właśnie porywisty wiatr był główną przyczyną niezwykle szybkiego rozprzestrzeniania się ognia, który jednocześnie pojawiał się w kilku miejscach na obszarze ponad 20 hektarów. Chlewnia nie zajęła się od ognia, lecz gorących mas powietrza, które najpierw "zaatakowały" eternit, a później znajdującą się na piętrze słomę. Ponieważ stosunkowo szybko pozbyto się jej, zwierzęta ocalały. Padły tylko dwie maciory. - Na bieżąco sprawdzaliśmy stan trzody - mówi Puchowski. - Aby poprawić wentylację, wybito wszystkie okna.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska