Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki "jo" znajdziemy swojaka w świecie

Katarzyna Pomianowska
sxc
Jak nazywa się jedyna miejscowość na "Ł" położona między Brodnicą a Rypinem? Prawidłowa odpowiedź to Łosiek! A tak na serio?

- Pamiętam taką sytuację, na pierwszym roku studiów - mówi Paulina Dawid, brodniczanka, która studiowała polonistykę w Bydgoszczy. - Podczas wykładów siedziałam w ostatnim rzędzie. Rozmawiałam na jakiś temat z kolegami obok i na koniec wypowiedzi - przytaknęłam jednemu z nich mówiąc dość głośno "jo". Koleżanka z pierwszej ławki, jak się później okazało bydgoszczanka odwróciła się, spojrzała na mnie i zapytała: - Kto powiedział "jo"? Zrobiło mi się głupio, ale podniosłam rękę i przyznałam, że to ja. W odpowiedzi usłyszałam: - O, ty to nasza jesteś. Na następnych zajęciach siedzimy razem. "Jo" połączyło nas na całe pięć lat nauki, a i po jej zakończeniu nadal mamy ze sobą kontakt.

Czytaj: Gwara w regionie. Szneka z glancem najpopularniejsza? "Jo"!

Warto mówić po swojemu, to zbliża
- W liceum polonistka mówiła nam, że nie mamy się wstydzić mówić "jo" - mówi Anna Nowakowska, adwokat z Brodnicy. Dlaczego? Bo to coś, co nas wyróżnia. Miała rację. Podczas studiów, w Warszawie, zdarzało mi się mówić "jo" i za każdym razem musiałam tłumaczyć kolegom, co to oznacza. Krótkie i zwięzłe "jo" praktycznie zawsze wywoływało uśmiech na twarzach.

Temat charakterystyki języka używanego powszechnie w powiecie brodnickim znalazł się punktem przewodnim książki Piotra Grążawskiego "Gwara i germanizmy powiatu brodnickiego". Skąd pomysł, by książkę napisać i zainteresować się taką tematyką? - Jestem potomkiem starego, brodnickiego rodu, stąd moi dziadkowie, a także ojciec i wujowie mówili gwarą pomorską w sposób zupełnie naturalny - mówi pan Piotr. - Moja babcia Anna Grążawska mówiła przepiękną gwarą lubawską, którą do dziś mam w uszach (gyszy, szwiatło, szwieczunce szwieci-dełka, sztery itd.).

Czym, zdaniem specjalisty charakteryzuje się "nasza mowa"? - Dzisiejsza gwara powiatu brodnickiego wciąż jeszcze posiada wiele cech wspólnych dla całego obszaru jej występowania - mówi historyk. - Z grubsza można tu wymienić kilka: zupełny brak mazurzenia (polega na wymowie, np. zamiast żyto zyto, szczotka scotka itp., zamiana "o" przed spółgłoską nosową w "u", np.: wielu mieszkańców podbrodnickich wsi wciąż zamiast koń mówi - kuń, zamiast dom - dum (chodź no do dumu), wymowa samogłoski "ą" jak "u" nosowe, czyli zamiast mówić bąbel autochtoni mówią bumbel, zamiast książka ksiunżka, gołumbek zamiast gołąbek itp. Tu muszę uczynić wtręt, ponieważ "Stare Brodniczaki (autochtoni) mają ubaw z tych "z Kongresówki", że w swej wymowie poprzedzają występujące na początku wyrazu samogłoski "o" i "u" głoską "ł", co w rezultacie daje mniej więcej taki skutek, że zamiast wymawiać opona, mówią łopuna, zamiast ojciec łojciec itd. - wylicza.

W Łosieku, po ruskiej stronie
W regionie krąży następujący dowcip: - Jak nazywa się jedyna miejscowość na literę "Ł" położona między Brodnicą a Rypinem? Prawidłowa odpowiedź Łosiek! Oczywiście chodzi o Osiek, sporą wieś, która w czasie zaborów znajdowała się prawie na granicy, lecz już po "ruskiej stronie".

- To "łosiowanie" ma być dowodem na "ruskią inność" Kongresiaków, tymczasem trzeba przyjąć, iż ta "przypadłość" dotyczy także wielkich obszarów objętych gwarą chełmińską (chyba najbardziej widoczna w okolicach Chełmży). Jednak brodniczanie rzeczywiście prawie "nie łosiują" - podkreśla pan Piotr.
Mieszkańcy powiatu brodnickiego, od zawsze chętnie zapożyczali wyrazy.
- Dziwne, ale słowa z niemieckim rdzeniem, przekształcone, niejako oswojone w lokalnej gwarze, stały się dziś znakomitym, w dodatku ulubionym wyróżnikiem odtwórców ludowego języka kresów Pomorza Nadwiślańskiego. Upraszczając, ich obecność w tutejszej gwarze to efekt wielowiekowego współżycia Polaków i Niemców, a także pozostałość po czasach germanizacji. Przy okazji wypada zauważyć, że "Stare Brodniczaki" przyswajając język niemiecki, lub tylko przystosowując niektóre jego słowa i zwroty, niemal stworzyli nowy dialekt, co zresztą zauważył sam wspaniały językoznawca Kazimierz Nitsch. Polegało to na tym, iż niemiecki w wymowie brodnickiej miał "spolszczoną" fonetykę (wymowę wyrazów), zmieszane akcenty, a nawet czasem zmienione znaczenie słów - tłumaczy autor.

Wystarczy podać w tym miejscu jako przykład słowo "wichajster", używany sporadycznie do dziś jako określenie rozmaitych drobnych uchwytów, dźwigni, wahadeł, tak naprawdę pochodzi od niemieckiego "wie heisst er", czyli "jak on się nazywa". a

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska