Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ponura historia o obieraniu cebuli

Adam Willma
Większość czasu pracowałam na czarno, przy cebuli, po 25 groszy za kilogram. Ale praca była - mówi Bożena Kołecka
Większość czasu pracowałam na czarno, przy cebuli, po 25 groszy za kilogram. Ale praca była - mówi Bożena Kołecka sxc.hu
Radny gminy Złotniki Kujawskie oburzył się na miejscowy miesięcznik i zażądał przeprosin w Gazecie Pomorskiej. Spełniamy jego życzenie. Ale nie będą to przeprosiny.

Bożena Kołecka ledwie co wróciła z pracy. Trudno się z nią umówić, bo świątek-piątek spędza przy zbiorze warzyw. Nawet w niedzielę skończyła robotę wieczorem. Praca sezonowa pozwala jej odbić się od dna i oderwać od rzeczywistości urozmaicanej jedynie wizytami komornika. Ten opieczętował nawet meble w mieszkaniu, choć mieszkanie i meble nie należą już do Bożeny.

Przeczytaj także: W Radzimiu bieda aż piszczy. Mieszkańcy żyją z obierania cebuli

Miło i czarno

Zbigniewa Tupkiewicza Bożena zna od dawna. Poważny człowiek - były przewodniczący Rady Gminy Złotniki Kujawskie, a obecnie szef szef komisji rewizyjnej. Z przerwami na zarobkowe wypady do Niemiec dziesięć lat pracowała w firmie zarejestrowanej na żonę Tupkiewicza.

- Nie wiem, jak to było z jego firmą. Zarejestrowana na żonę, ale w każdym razie to Tupkiewicz zawsze wydawał mi polecenia. Większość czasu pracowałam na czarno, przy cebuli, po 25 groszy za kilogram. Ale praca była. Później, jako że zajmowałam się również ważeniem w magazynie, dostałam nawet stawkę godzinową, co było wyjątkiem, bo inni pracowali tylko na akord. Zwykle obierało się od 100 do 200 kilogramów cebuli dziennie.
Kołecka podkreśla, że z Tupkiewiczami miała jak najlepsze stosunki: - Przez te lata nie mogłam powiedzieć o Zbyszku złego słowa. Zmywarkę dał, przewiózł własnym samochodem, gdy byłam w dołku pieniądze wypłacił z wyprzedzeniem. O etacie nie było mowy, ale dzięki tej pracy i wyjazdom do Niemiec mogłam wyżyć.
Mieli do siebie zaufanie: - Tupkiewiczowie zatrudniali mnie czasem w domu i w ogrodzie. Ja nie miałam oporów, gdy Zbyszek prosił mnie nieraz, żebym pożyczyła mu czasem tysiąc euro.

Większość czasu pracowałam na czarno, przy cebuli, po 25 groszy za kilogram. Ale praca była

Banknoty na siedzeniu

Nic dziwnego, że gdy Tupkiewicz przed paroma laty po raz pierwszy poprosił Bożenę, żeby wzięła kredyt dla niego, zgodziła się bez oporów.
- Spłacił wszystko - zaznacza Bożena. - Było tego chyba ze 20 tysięcy.
Ale z czasem Tupkiewicz ponownie zagadnął Kołecką o pieniądze. Tym razem znacznie większe.
- Z początku, gdy dowiedziałam się, że chodzi o kredyt, odmówiłam - twierdzi Bożena. - Ale on chodził za mną, mówił, że można zarobić dobre pieniądze. Zgodziłam się. Umówił mnie z Magdą Saniewską przy banku w Nowej Wsi. Ta kobieta prowadziła wcześniej ośrodek terapii uzależnień w Przyjezierzu.

Według Kołeckiej pieniądze miały zostać przeznaczone na zyskowną inwestycję: - Tłumaczyli, że kupią ziemię od jakiegoś starszego pana, a później przekwalifikują i podzielą na działki, które sprzedadzą z zyskiem. Mnie miała za to przypaść jedna działka, którą niby mogłabym później sprzedać. Pieniędzmi, które pożyczałam, Tupkiewicz i Saniewska mieli się dzielić po połowie, oprócz jednego kredytu (z Getin Banku), który był przeznaczony tylko dla Saniewskiej. Z początku myślałam, że będą spłacali po połowie każdej raty, ale oni zaproponowali, że podzielą się moimi kredytami. Tupkiewicz miał spłacać BGŻ i SKOK w Gdyni.

Saniewska zrobiła na Bożenie duże wrażenie: - Elegancka kobieta w dobrym samochodzie. Pamiętam, że na siedzeniu jej auta leżała otwarta koperta z banknotami. Nie powiem, budziła zaufanie. Wzięłam łącznie siedem kredytów.

Zaczęli otwierać buzie

Dodatkową zachętą dla Bożeny była perspektywa etatu w firmie Saniewskiej.
- Mieć szansę na chorobowe, to jest niesamowity komfort. I rzeczywiście, dostałam ten etat na czas nieokreślony z pensją ponad 3 tys. Oczywiście takich pieniędzy nigdy nie dostawałam, to była fikcja dla banku. Ale trzeba przyznać, że zwracali mi nawet za utracone wskutek tego rzekomego etatu alimenty i dodatki rodzinne.
Przez rok wydawało się, że Tupkiewicz dotrzyma słowa. Aż Bożena odebrała telefon z warszawskiej centrali jednego z banków.
Powiedzieli, że nie ma wpłat. Tupkiewicz najpierw zaprzeczał. Stwierdził, że to jakaś pomyłka. Dalej wszystko potoczyło się szybko. Do Kołeckiej zapukał komornik. Wtedy opowiedziała o wszystkim prokuratorowi.

Kołecka: - Namawiali mnie, żeby sprawę z prokuratury wycofać. Za to oni załatwią wszystko z komornikiem. Obiecywał, że na pewno spłaci, sprzeda dom, samochody i odda. Ale przestałam już w to wierzyć. Zadzwoniłam do wójta i opowiedziałam mu całą historię. Ale wójt powiedział, że ma związane ręce dopóki ni dostanie wyroku sądowego. Tupkiewicz wściekł się dopiero, gdy opisałam go w gazetce, bo o niczym nie wiedział, a wszyscy radni czytali. Ludzie zaczęli buzie otwierać ze zdumienia.

Stracił szacunek i zaufanie

Gazetka, o której mowa, to miesięcznik "Gmina w Obiektywie", redagowany przez Barbarę Gawrońską. Gmina zrelacjonowała opowieść Kołeckiej, za co radny zrewanżował się pozwem o naruszenie dóbr osobistych.
"Obraz osoby kandydującej, jak i sprawującej funkcję (radnego - przyp.red.) powinien być nieskazitelny. Dlatego też jakiekolwiek bezpodstawne podważanie dobrego imienia Powoda rodzi daleko idące konsekwencje, w szczególności rozczarowania wyborców i utratę zaufania oraz szacunku ze strony mieszkańców reprezentowanego przez Powoda sołectwa" - napisał Tupkiewicz w pozwie, do którego dołączył dyplomy i podziękowania.
Utracona cześć Tupkiewicza miała kosztować redakcję miesięcznika 20 tys. oraz przeprosiny na pierwszej stronie "Gminy w Obiektywie" i "Gazety Pomorskiej".
- Mąż jest społecznikiem w pełnym tego słowa znaczeniu - usiłowała przekonać sąd żona Zbigniewa Tupkiewicza. - Szacunek i zaufanie, którą zyskał przez lata, jednym artykułem stracił.

Sprawa przetoczyła się przez dwie instancje, w obu sąd nie dopatrzył się w tekście "Gminy w Obiektywie" zniesławienia. Wyrok jest prawomocny.
Gdy poprosiłem Tupkiewicza o spotkanie, najpierw odmówił, później orzekł, że musimy się lepiej poznać, wówczas zadecyduje, czy będzie rozmawiał. W końcu zaproponował rozmowę w obecności adwokata, po czym stwierdził, że nie jest zainteresowany udzieleniem informacji, aby w końcu po raz kolejny zaproponować spotkanie w kancelarii toruńskiego mecenasa.
Pomimo przegranej w sprawie o zniesławienie radny trzyma się swojej wersji. Niestety pamięć często odmawia mu posłuszeństwa.
- Jestem rencistą o 2001 roku - wyznaje. - Nie prowadzę żadnej działalności gospodarczej. Prowadzi ją żona. Kołecka pracowała na czarno? Oszczerstwo. Miała umowę o pracę. Jeśli tak twierdzi, to jej sprawa.

O szczegółach umowy pożyczki z Kołecką Tupkiewicz nie chce mówić. Twierdzi, że obowiązuje go tajemnica, a inicjatywa pożyczki wyszła od Bożeny Kołeckiej.
- Ja jej do niczego nie namawiałem. Działki? Nic nie wiem o działkach. Nie mam żadnej działki ani nie miałem. O działce rozmawiałem tylko z żoną - pytałem, czy mogę skopać działkę. Pani Kołecka prosiła mnie o tajemnicę, żeby nie dowiedziała się moja żona. Wiem, że termin spłaty minął, ale ja cały czas się staram spłacać. Już 60 procent spłaciłem.

Bo się lubiliśmy

Najciekawszy wątek dotyczy jednak kontaktów z Magdaleną Saniewską. Tupkiewicz twierdzi, że 40-letnią Saniewską poznał przy okazji załatwiania kredytu dla żony, w czym pośredniczyła firma Saniewskiej. Później kładł kafelki w ośrodku terapeutycznym Saniewskiej w Przyjezierzu (ośrodek został zamknięty wskutek ogromnego zadłużenia niemal w tym samym czasie, w którym Saniewska namawiała na wspólny interes Kołecką).
Tupkiewicz zaprzecza też, jakoby kontaktował Saniewską z Kołecką w sprawie kredytów, ale potwierdza, że brał udział we wspólnych spotkaniach z obiema kobietami. Co łączyło radnego, kobietę interesu i panią obierającą cebulę?
- Spotykaliśmy się we trójkę, bo się lubiliśmy - zapewnia.
Na kolejne spotkanie przyjaciół trzeba będzie prawdopodobnie długo poczekać, bo pierwszeństwo zaklepał sobie prokurator, do którego businesswoman przyjeżdża już nie złotym jeepem, ale więźniarką z aresztu śledczego.

W życiu nie spłacę

Na razie prokuratura przedstawiła kobiecie zarzuty wyłudzenia prawie 10 milionów złotych na podstawione osoby. Razem z Saniewską zarzuty usłyszały osoby występujący jako "słupy" i pomocnicy. Wśród nich radny Tupkiewicz. O tym jednak Tupkiewicz nie chce rozmawiać.

- Nie przyznałem się do zarzutów - ucina.
Prokurator uważa jednak, że Tupkiewicz ma współudział w wyłudzeniu, w dodatku posłużył się przy tym dokumentem potwierdzającym nieprawdę. Według śledczych Tupkiewicz miał udział w wyłudzeniu 6 kredytów na łączna kwotę 265 tysięcy złotych.
Kołecka nie wie już nawet, ile ma jeszcze do spłacenia
- Po co miałabym to liczyć? Przecież nigdy w życiu nie spłacę nawet odsetek. Po roku przestałam już do Tupkiewicza wydzwaniać, bo nie było nadziei, że odda pieniądze. Mam nadzieję, że poniesie jakąś karę i że to on będzie musiał spłacić mój dług. Właśnie licytują mój stary samochód, dzięki któremu dojeżdżałam do pracy na pole, a on formalnie nic nie ma i mieszka ciągle w tym samym domu, jeździ tymi samymi samochodami. Czy to jest sprawiedliwość?

Przewodnicząca Rady Gminy Złotniki Kujawskie, Krystyna Gawron-Fiedorow, o prokuratorskich zarzutach wobec radnego Tupkiewicza dowiedziała się od "Pomorskiej".
- Jestem zdruzgotana ta informacją. Uważam, że w takich okolicznościach pan T. nie powinien dłużej pełnić funkcji szefa komisji rewizyjnej.

Po kilku dniach pani przewodnicząca ochłonęła. Przysłała do redakcji pismo, w którym przekonuje, że rada musi domniemywać niewinność Tupkiewicza, do momentu wyroku skazującego, a wyroki w sprawach cywilnych nie są dla rady wiążące. Poinformowała, że ze stanowiska szefa komisji rewizyjnej Tupkiewicz sam zrezygnował: "w celu zapobieżenia dalszym atakom na jego osobę". I że ocena pracy radnych należy do wyborców.

PS. Nazwiska w tekście zostały zmienione ze względu na toczące się postępowanie prokuratorskie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska