Bardzo kaleki "sukces" prof. Chazana

W zasadzie potworka, z mózgiem na wierzchu, z wiszącym okiem i bez połowy głowy. Wady tej nieszczęsnej istoty opisał wczoraj prof. Romuald Dębski, ginekolog i położnik z warszawskiego szpitala, w którym to dziecko się urodziło. Powiedział, że będzie ono umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa. W cierpieniach. Jak wielkich? Tego nikt nie wie, bo nie ma ani procedur, ani maszyny, która mogłaby to zmierzyć.

Czytaj: Prof. R. Dębski: Prof. Chazan powinien zobaczyć życie, które uratował (uwaga: drastyczne!) [wideo]

Tej tragedii można było w porę zapobiec, gdyby nie "medycznie skandaliczna", jak mówi prof. Dębski, decyzja prof. Bogdana Chazana. To jemu sumienie nie pozwoliło dokonać aborcji płodu obciążonego wieloma wadami. Co więcej - powołując się na swoje sumienie neofity (prof. Chazan przyznał, że w przeszłości dokonywał zabiegów przerywania ciąży, ale dojrzał i zmienił zdanie) zignorował prawo. Choć miał obowiązek skierować ciężarną od innego lekarza, tego nie zrobił. Tłumaczył, że nie chciał, pośrednio, brać udziału w "dzieciobójstwie".

Kiedy sprawa odmowy aborcji wyszła na jaw, to prof. Chazan przekonywał, iż wady (wtedy jeszcze u płodu) nie są takie straszne, że to się da leczyć. Kłamał z premedytacją, czy próbował siebie w ten sposób bronić? Niechże teraz pan doktor ma sumienie i zajmie się tą straszną kaleką (może przeznaczy swoją pensję na sfinansowanie kosztów opieki medycznej?).

Przez ostatnie 20 lat, jako państwo i społeczeństwo, pozwoliliśmy, by ktoś taki jak prof. Chazan decydował, że Polki muszą rodzić potworki. Pora powiedzieć: DOŚĆ! Dość narzucania większości praw stanowionych dla jednego, wąskiego środowiska. Nadrzędną w stosunku do ustawy o zawodzie lekarza jest konstytucja i jej 47. artykuł. Dość licytowania się, które sumienie jest ważniejsze.