W 2009 roku Ciechocinek świecił przykładem. Okolice Rypina wypadły na jego tle blado. Jak było z frekwencją w tym roku?

- Byłoby fajnie znów wygrać nagrodę marszałka, choć akurat miasto ma już siłownię na powietrzu - mówili nam mieszkańcy Ciechocinka pytani o udział w wyborach. Takie nagrody marszałek obiecał za wysoką frekwencję w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przed pięciu laty najwyższą w województwie - 34,14 proc.- chwalił się Ciechocinek. Dostał plac zabaw.

Zobacz także: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2014. Sondażowe wyniki: PO 32,8, PiS 31,8%

- Zawsze w wyborach głosuje u nas spora grupa kuracjuszy. Słyszałam, że zapisało się ponad stu - powiedziała nam Aldona Nocna, przewodnicząca rady miejskiej w Ciechocinku. - Ja oddam głos na kobietę - zdradziła. - Byłam na spotkaniu z nią. Podobała mi się - dodała.

Radny Paweł Kanaś liczył na udział także weekendowych gości.
- Zawsze jest taka grupa, która pobiera zaświadczenia i głosuje u nas - mówi.

Miał rację. Już o godz. 6.50 przed lokalami Obwodowych Komisji Wyborczych nr 6 i nr 7 w Publicznym Gimnazjum spotkaliśmy prof. Jana Heffnera z Opola. - Przyjechałem do Ciechocinka na konferencję Polskiej Akademii Filatelistyki. Nie wyobrażam sobie, żebym nie głosował. Zawsze brałem udział w wyborach - powiedział nam.

Kilka minut po godz. 7 przed lokalem OKW nr 4 ciechocinianka Helena Umerli dokładnie czytała obwieszczenie z nazwiskami kandydatów.

- Chodzę na wszystkie wybory i zawsze rano, bo ważne rzeczy trzeba robić rano - dodała starsza pani. Radny Mirosław Satora na pytanie, czy głosuje, bo znów jest szansa dla miasta na nagrodę, powiedział: - Nie interesują mnie rywalizacje. Udział w wyborach traktuję jako swój obowiązek.

Przenieśmy się do Rypina

Jak w 2009 roku przykładem świecił Ciechocinek, tak w okolicach Rypina frekwencja była najniższa w województwie.

Dowody? W gminie Wąpielsk, na 3 279 uprawnionych do głosowania mieszkańców, ważny głos oddało 275 osób (frekwencja: 8,75 proc). Pięć lat temu wynik powiatu rypińskiego wyniósł 14,37 proc. W samym Rypinie - 20,14 proc.

Czy mieszkańcy stawili się dzisiaj (25.05) przy urnach?

- Wybrałem spacer z piękną dziewczyną - przyznał z uśmiechem Dominik Hernandez, dwudziestolatek. - Tak się składa, że to pierwsze wybory, w których mogłem wziąć udział, ale jakoś nie skorzystałem z tej możliwości. Bo i po co? Moi rówieśnicy też nie kwapili się do głosowania.

- Każdy z kandydatów myśli tylko o własnym portfelu! Szkoda naszego czasu na ich dorabianie - bulwersowała się pani Justyna, 36-latka z centrum. - Praca w Brukseli przynosi ogromne profity, więc nie dziw, że politycy tak się tam pchają. A jak już trafiają na stołki w Europarlamencie, nagle zapominają o wszystkich obietnicach. To nie fair! Spacerując centrum zauważyłam, że do urn chodzą tylko starsze panie w garsonkach i panowie po 60-tce w garniturach. Młodych ze świecą szukać. Cóż, chyba straciliśmy już nadzieję na zmiany.

- Największe tłumy są zazwyczaj po mszach - dodał pan Kazimierz, rencista. - U mnie zdrowie nie to, żyję od kilku dobrych lat z rurką w tchawicy. Nawet głośno nie mówię, tylko szepczę. Ale to mi przecież nie przeszkadza w tym, żeby wrzucić kartkę do urny. Niska frekwencja w regionie? Jesienią będzie lepiej. Co innego głosować na obcych, którzy idą do Europarlamentu, co innego wybierać swojego burmistrza, radnych.

Myślę o kolejnym pokoleniu

- Nie głosowałem, ale zazwyczaj wywiązuję się z obowiązku - zdradził rypinianin Piotr Tęgowski, którego spotkaliśmy podczas spaceru z roczną Nelą. - Wprawdzie polityki nie lubię, ale zorientowanym trzeba być. Wiedzieć, co prezentują ludzie z "jedynek". To moja córcia, lada moment skończy roczek. Chcę, żeby żyła w lepszym państwie, więc w kolejnych wyborach wezmę udział.