Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Szwechowicz: Moje życie na wsi ma inny sens

Rozmawiała Karina Obara
Magdalena Szwechowicz: - Nasz klimat nie jest przeszkodą w uzyskiwaniu koziego mleka
Magdalena Szwechowicz: - Nasz klimat nie jest przeszkodą w uzyskiwaniu koziego mleka archiwum
Mieszka w Przecznie. Doi kozy, kisi kapustę, dba o przyjaciół. Radość? Robienie czegoś dla innych. Rozmowa z Magdaleną Szwechowicz, kiedyś działaczką społeczną i kulturalną w Toruniu, teraz farmerką w Przecznie.

- Jest pani jednym z przykładów osób, które porzuciły miasto i przeniosły się na wieś, aby zachęcać innych do bycia bliżej natury. Warto było?
- Jasne! Przez kilka lat w Przecznie "tylko" mieszkałam, a do pracy dojeżdżałam do Torunia. Szczęśliwie znalazłam sposób na spełnienie marzeń o własnym biznesie przy domu. Zachłysnęłam się dobrodziejstwami życia na wsi i postanowiłam zarażać tym entuzjazmem innych- z powodzeniem!

- Nie bała się pani ryzyka?
- Bałam się ogromnie, ale sytuacja na rynku pracy zmusiła mnie do zostania swoją własną szefową. Przekwalifikowanie się, nauczenie ciała nowego rytmu życia i innego rodzaju wysiłku, wreszcie zainwestowanie stanowiły największe wyzwania. Byłam pewna, że pomysł jest trafiony w dziesiątkę, obawy dotyczyły raczej tego, czy udźwignę ciężar całości. Udało się dzięki pomocy rodziny i przyjaciół. To bardzo przyjemne uczucie, gdy biznesplan poprzez ciekawy proces staje się efektem! Agroturystyka to szczególny rodzaj usług. Na moją farmę przyjeżdżają niezwykli, sympatyczni i otwarci ludzie. Szukają ciszy, spokoju, kontaktu ze zwierzętami i smacznego jedzenia.

- Tu łatwo sprostać takim oczekiwaniom.
- Zwłaszcza, że celujemy w turystyce jednodniowej, dostępnej na każdą kieszeń.

- Na farmę przyjeżdżają wycieczki, aby posmakować wiejskiego życia. Jak wygląda ich zderzenie ze światem natury?
- Często wzruszająco, bo dorośli odnajdują smaki, zapachy i gadżety z dzieciństwa. Wielu mówi, że jest "jak u babci na wsi". Opowiadają o swoich wspomnieniach dzieciom i wnukom. Maluchy ze szkół i przedszkoli poznają tajniki tradycyjnego kiszenia kapusty czy pracy w stajni. Śmieszy je, a czasem dziwi, że koń też robi kupę, koza daje mleko tylko gdy się wykoci i że z wielu łąkowych "chwastów" można zrobić pyszną herbatę. Dodatkowo labirynt na czterohektarowym polu kukurydzy daje możliwość radosnego spożytkowania dziecięcej energii.

- To chyba oznacza, że naprawdę daleko odeszliśmy od natury, skoro ludzi dziwią takie rzeczy?
- Może raczej oznacza, że trzeba więcej takich miejsc jak Farma I HA HA, by przestało zadziwiać. Przy obecnym zapotrzebowaniu i swoistej modzie na naturalny styl życia i odżywiania popyt na takie miejsca wzrasta.

- Będzie pani teraz robić kozi ser. Da się w naszych chłodnych warunkach?
- Polski klimat nie jest przeszkodą w uzyskiwaniu koziego mleka, choć rzeczywiście wypasane "na zielonym" są wydajniejsze. Na razie uczę się od doświadczonych, zaprzyjaźnionych serowarów. Jeszcze w tym sezonie, który otworzymy od 1 maja, chcę poczęstować gości własnymi wyrobami.

- Można u pani w gospodarstwie nauczyć się doić kozę?
- Niestety nie. Sami się tego z mozołem uczymy i jedno wiemy już na pewno: wbrew pozorom dojenie to sytuacja dla kozy bardzo intymna. Wymaga ciszy, spokoju i by było efektywne... wprawnej ręki. Ale można kozy nakarmić i pobawić się z nimi, często ciekawiej niż z psami.

- Jak zmieniło się życie aktywnej niegdyś społecznie torunianki, która teraz jest farmerką?
- Diametralnie. Na lepsze. Niezależnie od tego czy w mieście, czy na wsi, cała oddaję się temu, co robię. Rodzina, pomocni przyjaciele, dom pełen gości, oswojone, ufne zwierzaki i życie w rytmie natury są spełnieniem wszystkich moich marzeń!

- A minusy?
- Rytualność pewnych czynności, konieczność dostosowania wszelkich planów do godzin oporządzania zwierząt. A z drugiej strony nieprzewidywalność, gdy na przykład konie sforsują pastucha i godzinę przeznaczoną na prasowanie spędzam goniąc łobuzy po polu. No i nawet przy dużym zmęczeniu czy niedomaganiu nie można karmienia czy dojenia odłożyć jak prasowania na potem.

- I nie brakuje pani miasta, wrażeń, kina, zakupów w supermarkecie?
- Nie, bo poza sezonem i na to znajduję czas. No, może poza zakupami, bo za nimi nie przepadam. Mam za to komfort chodzenia bez makijażu. Zmieniły się priorytety. Teraz u mnie ważniejsze są schludność i wygoda.

- Wielu ludzi nie chce nic zmieniać, bo szkoda im zostawiać to, co znają.
- Nie twierdzę, że znalazłam uniwersalny patent na dobre życie. Choć mnie osobiście te zmiany bardzo posłużyły i nie chciałabym już wrócić do miasta.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska