Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śniadanie wielkanocne w stołówce Polskiego Czerwonego Krzyża w Bydgoszczy

Katarzyna Piojda, [email protected]
- Chwilo, trwaj - mówili wczoraj bezdomni, którzy zasiedli przy wielkanocnym stole w jadłodajni PCK w Bydgoszczy.
- Chwilo, trwaj - mówili wczoraj bezdomni, którzy zasiedli przy wielkanocnym stole w jadłodajni PCK w Bydgoszczy. Andrzej Muszyński
Śniadanie wielkanocne w stołówce Polskiego Czerwonego Krzyża. W centrum Bydgoszczy, nad samą Brdą. W Wielki Czwartek. W rzece mieni się słońce.

Jak człowiek popatrzy sobie na tę wodę, robi się lepiej - mówi jeden bezdomny do drugiego. Pierwszy ma opuchnięte nogi, a drugi - zaropiałe oko i spracowane ręce. Obaj mają reklamówki.

Za chwilę wejdą na świąteczny poczęstunek przygotowany przez pracowników PCK. Przy wielkanocnym stole zasiądzie 80 osób. Między innymi pani Agnieszka. 28-latka przyszła z dwojgiem dzieci. Mały ma trzy lata. Mała - sześć. - Jestem z nimi sama - mówi młoda bydgoszczanka. - Mieszkamy u moich rodziców. Wszyscy na jednym pokoju. Kobieta i jej dzieci mają miesięcznie 980 złotych. To zasiłki plus alimenty. Ona jest z zawodu sprzedawcą. - Poszłabym do pracy, ale mama ma silną padaczkę. Opiekuję się nią.

Przeczytaj także: Na Dzień Matki syn przyszykował jej niespodziankę. Wyrzucił ją z domu
Pan Mirek (59 lat) i pan Wiesław (57) są bezdomni. - Od kilkunastu lat - przyznają. - I tak samo długo trzymamy się razem. Inni bezdomni nazywają ich kumplami na zabój. - Razem zbieramy złom. Razem się pośmiejemy albo ciut wypijemy. I razem omijamy schronisko, bo picie tam zakazane. Jakoś leci. Dobrze im jest, jak teraz. Nie chcą zmian. - Nie tylko PCK o nas dba. Straż miejska też. Podjedzie wieczorem. Zapyta, co u nas. I odjedzie.

Drugi pan Mirek ma 57 lat. - I niedługo mogę być taki, jak oni. Bezdomny - dodaje samotny mężczyzna. Nie jest mu wesoło. Opowiada, że mieszkanie ma po rodzicach. Oni nie żyją. - Nie mam pracy. Nie mam pieniędzy. Nic nie mam, oprócz mieszkania, które zaraz stracę. Mieszkam tu od 33 lat. Zadłużenie za czynsz wynosi już około 20 tysięcy. W grudniu sąd wydał wyrok. Czekam tylko na eksmisję.

Do stołu zasiada też pan Jerzy. Czysto, schludnie i skromnie ubrany. - Mieszkam na Wyżynach - mówi powoli. - Tramwajem przyjechałem. Sam jakoś sobie radzę. Bo musi. Jest sam, jak palec, na świecie. - Żona umarła kilka lat temu. Dzieci mają swoje rodziny, swoje zmartwienia. Rzadko mnie odwiedzają. Eeehhh... Takie to życie na koniec już jest.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska