Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Molestował 3,5-latkę. A matka ma żal, że wezwali policję

Jadwiga Aleksandrowicz [email protected]
Niczego nie mamy. Śpimy na podłodze - mówi Marta
Niczego nie mamy. Śpimy na podłodze - mówi Marta Jarosław Pruss
Zatelefonowała dwa dni po ukazaniu się artykułu o 3,5-letniej dziewczynce, molestowanej przez 14-latka. W jej głosie nie było pretensji. Był ból.

Pojawiła się zadbana, wypowiadająca się ładną polszczyzną, bardzo młoda kobieta, raczej dziewczyna. Ma jednak pokaźny bagaż doświadczeń. Złych: surowa matka, brak ojca (- Rodzice rozwiedli się, gdy byłam mała - mówi), przewijający się przez dom przyjaciele matki, wczesna ciąża, małżeństwo zakończone rozwodem, a wcześniej pobyt w ośrodku dla osób dotkniętych przemocą w rodzinie. A teraz TO...

Siada, nie zastanawia się, od czego zacząć. Od razu prosi, żeby sprostować, że ma nie dwoje, a troje dzieci. I ogromny strach, że TO mogło dotknąć także najmłodszą, półtoraroczną córeczkę. - Taka malutka przecież nie powie - mówi cicho.

Dziecko molestuje dziecko

- Nie mogę sobie darować, że zostawiłam dzieci pod opieką brata. Przyrodniego brata - uściśla. Jest najmłodszy z ich czworga, bo Marta ma jeszcze starszą siostrę i brata. - Mama była dla nas surowa, a jemu wszystko uchodziło na sucho. Ukrywała przed światem to, czego nie powinna ukrywać - mówi. Teraz, gdy TO wyszło na jaw i już nie ma wątpliwości, że faktycznie było, że nie jest wymysłem maluchów w wieku 3,5 roku i 5 lat - z pamięci Marty wyłaniają się epizody, które powinny dać do myślenia. Nie dały.

- Jakiś czas temu dwóch chłopców oskarżyło brata, że uczył ich, jak się onanizować - opowiada. - Poskarżyli się rodzicom, brat zaprzeczył, płakał, twierdził, że chłopcy kłamią. Sprawa poszła w zapomnienie - zamyśla się. - Najgorsze, że mój pięcioletni synek widział, co on robił z Natalką. Dopiero gdy przyjechała policja, a Natalkę zabrano do szpitala, wyznał mojemu narzeczonemu, że wujek jego też rozbierał i dotykał - opowiada. Podkreśla, że narzeczony, z którym ma najmłodszą córkę, jest dobry dla niej i dla jej dzieci. Są razem od trzech lat. - Planowaliśmy ślub, ale teraz nie mam głowy o tym myśleć.

Powrotu nie ma

Mieszkała z dziećmi i narzeczonym w jednym domu z matką i przyrodnim 14-letnim bratem. W dwóch oddzielnych mieszkaniach, z oddzielnymi wejściami. Tego dnia matka poprosiła Martę, żeby ułożyła jej fryzurę, bo gdzieś się wybierała. Narzeczonego nie było w domu, więc Marta zostawiła dzieciaki "pod okiem" 14-letniego brata i poszła do mieszkania matki. Następnego dnia synek powiedział do Marty: - A my mamy z wujkiem wielką tajemnicę.

Pciągnęła chłopca za język. Zamarła, gdy opowiedział, jak wujek rozebrał Natalkę, postawił na krześle. Chłopakowi kazał iść za meblościankę, która stanowi przepierzenie w pokoju Marty. Ale chłopiec usłyszał dziwne dźwięki i to, jak wujek mówił do Natalki, żeby nikomu nic nie mówiła, a potem, że jest małą brzydką dziwką i nikt jej nie uwierzy. Kilka godzin później, w szpitalu, Natalka będzie powtarzać "Nie jestem dziwką! Nie jestem dziwką!".

- Wiedział, że tłumaczę dzieciom, że starszych trzeba słuchać. Dla nich mój brat, to też ktoś starszy, wujek - tłumaczy Marta. - Zastraszył je.

Opowiada o siniakach Natalki, o traumie dziewczynki. - Wie pani, ona w szpitalu nie spała od sobotniego wieczora aż do poniedziałku wieczora! Mimo podawanych leków uspokajających. Byłam z nią. Myślałam, że mi serce pęknie - mówi Marta. - Mój narzeczony aż się popłakał, gdy zobaczył, w jakim stanie jest Natalka.
Psycholog radziła, by zabrać dzieci z domu na kujawskiej wsi i tam nie wracać. I nie zabierać niczego, co mogłoby dzieciom ten dom przypominać. - Nawet zabawek i mebli - mówi Marta.

W poszukiwaniu rodzinnego ciepła

Zabrali więc dzieci do Torunia, do matki narzeczonego Marty. Natalka wyszła ze szpitala. Teraz całą piątką koczują w jednopokojowym blokowym mieszkanku. - Niczego nie mamy. Śpimy na podłodze - mówi Marta. Ma żal do swojej matki, że przez cały czas pobytu Natalki w szpitalu ani razu niezapytała, jak się dziewczynka czuje. - Przeciwnie, miała do nas pretensje, że wezwaliśmy policję, że sprawa wyszła na jaw, że ludzie widzieli, jak zabierają mojego brata.

Chwali matkę narzeczonego. - Lubi moje dzieci, a dzieci ją. Ma do nich zupełnie inny stosunek niż moja mama.
Marta nie ukrywa, że latami brakowało jej rodzinnego ciepła. Dziś z perspektywy lat wie, że zbyt wcześnie zaszła w ciążę i zbyt wcześnie wyszła za mąż. Urodziła mężowi najpierw syna, potem córkę. Tyle, że mąż nie był dla niej dobry. Pił i bił.

- Obrywałam często za byle co. Uważał, że powinnam mu usługiwać, że taka jest rola kobiet w domu - opowiada Marta. - Gdy pewnego dnia pękły mi kręgi szyjne, zabrano mnie i dzieci do ośrodka dla osób dotkniętych przemocą w rodzinie. Przeszłam tam terapię, zaraz potem rozwiodłam się. Byliśmy małżeństwem trzy lata, więc o podziale majątku nie było mowy. Gdy mnie nie było, mąż wymienił zamki w drzwiach. Nie pozwolił mi niczego zabrać, nawet wózeczka dla dzieci.

Potem spotkała Romka, był w trakcie rozwodu. - Myślałam, że moje życie wychodzi na prostą, że teraz już będzie dobrze. A tu jakby cały świat mi się zwalił na głowę.

Dzięki kamerom w szkołach jest mniej bójek i kradzieży

Przestępca i tułacze

Właśnie przeczytała w gazecie, że brat pod dwóch dniach zatrzymania wrócił do szkoły.
- Do szkoły?! - nie może uwierzyć. - Przecież w tej szkole jest też przedszkole! Poszła na policję i do sądu rodzinnego powiedzieć, co o tym myśli.

- To my z dziećmi tułamy się, jesteśmy praktycznie bezdomni, a ten przestępca żyje jakby nic się nie stało? Jakie mamy prawo w Polsce? - pytała.

Mówi, że specjaliści stwierdzili, że Natalka ma syndrom dziecka molestowanego od jakiegoś czasu, a lekarz nie wyklucza gwałtu analnego. Po jej interwencji sąd, który prowadzi postępowanie w tej sprawie, zdecydował o umieszczeniu czternastolatka w schronisku dla nieletnich.

- To wyglada tak, jakby on zrobił sobie z Natalki prezent na urodziny. Tego dnia je obchodził. Na policji tłumaczył, że oglądał w internecie jakąś grę, podniecił się i chciał sprawdzić, jak to będzie z Natalką - Marta milknie na dłuższą chwilę. - Zaczynam życie od zera. Bez pracy, bez mieszkania, bez rzeczy, które zostały na wsi. W Toruniu MOPS zaproponował mi pomoc finansową i schronisko na trzy miesiące, ale tylko dla mnie i dzieci. A my chcemy być wszyscy razem, z narzeczonym. Moje dzieci traktują go jak ojca, mówią do niego tato. Tworzymy rodzinę. Już przeżyły traumę, nie chcę im fundować rozstania z człowiekiem, któremu ufają - mówi. - Wiem, że u jego mamy nie możemy być długo, bo tam zwyczajnie nie ma miejsca.

Matka czternastolatka nie chce rozmawiać o tym, co się stało. - Nie wierzę, że mój syn wcześniej robił to, o czym opowiada moja córka. Wnuki by mi powiedziały - ucina dyskusję.

Imiona bohaterów zostały zmienione.

Jeśli ktoś chciałby pomóc tej rodzinie, prosimy o kontakt z autorką artykułu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska