Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Żuchowski z Grudziądza wydał w Irlandii książkę. To historie "nowych dublińczyków"

ROZMAWIAŁA MARYLA RZESZUT [email protected] tel. 56 45 11 929
- Inspiracją do napisania książki jest samo życie - mówi Daniel Żuchowski, nowy dublińczyk.
- Inspiracją do napisania książki jest samo życie - mówi Daniel Żuchowski, nowy dublińczyk. BETA BAJGARTOVA
Rozmowa z Danielem Żuchowskim, grudziądzaninem, który mieszka i pracuje w Irlandii, debiutującym pisarzem.
- Inspiracją do napisania książki jest samo życie - mówi Daniel Żuchowski, nowy dublińczyk.
- Inspiracją do napisania książki jest samo życie - mówi Daniel Żuchowski, nowy dublińczyk. BETA BAJGARTOVA

- Inspiracją do napisania książki jest samo życie - mówi Daniel Żuchowski, nowy dublińczyk.
(fot. BETA BAJGARTOVA )

- 14 lutego ukazał się na rynku zbiór opowiadań "The new Dubliners" czyli "Nowi dublińczycy", pana autorstwa. To pana pierwsza książka?
- Tak. Wcześniej napisałem kilka podręczników do nauki języka angielskiego, ale tylko na wyłączny użytek szkoły językowej, w której pracuję.

- Jak długo przebywa Pan w Irlandii? Dlaczego wyjechał Pan z Polski?
- Z Grudziądza wyjechałem po szkole średniej - na studia. A do Dublina trafiłem zaraz po obronie pracy magisterskiej. Przyjechałem tu na wakacje w 2007 roku, aby trochę odsapnąć po egzaminach i pozwiedzać. Wcześniej nie miałem okazji być w Irlandii. Klimat wysp - czy tu, czy w Wielkiej Brytanii - bardzo mi odpowiada, więc zostałem dłużej.
Zajmuję się tu językiem. Pracuję w szkole językowej, głównie przy kursach egzaminacyjnych i trenuję nauczycieli języka angielskiego. Do minionego roku zarządzałem też letnią szkołą angielskiego dla młodzieży, którą rodzice wysyłają latem do Irlandii, aby podszkoliła język angielski. Są to młodzi ludzie głównie z Włoch, Hiszpanii i Rosji.

- Ile jest tych opowiadań? Czy każde traktuje o osobie innej narodowości?
- Opowiadań jest osiem. Niektóre są krótsze, inne długie na tyle, że można by z nich zrobić dwa lub trzy oddzielne opowiadania. A czy każde jest o osobie innej narodowości? W dwóch czy trzech opowiadaniach nie jest wyjaśnione, skąd bohater czy bohaterka pochodzi. No bo przecież i tak nie ma to większego znaczenia.

- Czy książka ukaże się też po polsku?
- Nie, nie ma takiego planu na tę chwilę. Ale wielu Polaków biegle posługuje się angielskim. Książka ukazała się na rynku 14 lutego. Powinna być dostępna wszędzie. Jeśli nie w tradycyjnej księgarni, a ma się pojawić w sieciach Merlin i Empik, to przez Amazon czy jako e-book.
Oczekiwania względem tej książki są bardzo duże. Już kilka miesięcy temu, dzięki stronie internetowej thenewdubliners.com, na którą wrzucałem fragmenty opowiadań, projektem zainteresował się Dublin Book Festival, a następnie największy irlandzki portal dla pisarzy Writing.ie. Są też głosy z Wielkiej Brytanii, no i ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przecież, według statystyk, około sześćdziesięciu milionów mieszkańców ma korzenie irlandzkie. Pewnie są ciekawi, co my w tym Dublinie odstawiamy. Czytelnicy o mocnych nerwach i z dużym poczuciem humoru nie będą zawiedzeni.

Skrajne emocje. Książka wyciska łzy, a także rozśmiesza

Daniel Żuchowski z Grudziądza wydał w Irlandii książkę. To historie

- Przeczytałam niektóre fragmenty opowiadań. Książka wzbudzi emocje. Pana mama płakała przez dwa dni po przeczytaniu jednej z tych historii. Co takiego spotkało "nowego dublińczyka"?
- To prawda. Płakała, bo myślała, że to o mnie. Uspokoiłem ją, że ta smutna historia nie dotyczy mnie, więc przestała. Niestety, nie mogę zdradzić o czym jest to opowiadanie, bo wszystko bym zepsuł. Czytając początek tej historii nikt nie domyśli się, w jakim kierunku ona pójdzie. I proszę pozwolić, aby tak zostało. Będzie ciekawiej.
Wszystkie te historie są z życia wzięte, wiec tak samo, jak życie, są one bardzo różnorodne: jest tam beztroskie spacerowanie po plaży i popijanie wina na tarasie, miłość, seks, sukcesy i problemy. Także pobyt w zakładzie psychiatrycznym.

DANIEL ŻUCHOWSKI

Daniel Żuchowski z Grudziądza wydał w Irlandii książkę. To historie

DANIEL ŻUCHOWSKI

DANIEL ŻUCHOWSKI ma 31 lat. Uczęszczał do III LO w Grudziądzu i tam zdał maturę ze średnią 5,2. Studiował na Uniwersytecie Łódzkim i Lancaster University w Anglii. Interesuje się też muzyką. W szkole średniej i na studiach wydawał magazyn o muzyce alternatywnej/ekstremalnej.

- Skąd inspiracje do książki? Jak postrzega pan nowych dublińczyków? Czy zalicza się Pan do nich?
- Inspiracją jest samo życie. Historie, które się tu przytrafiają są na tyle ciekawe, że w pewnym momencie uznałem, iż warto byłoby je w jakiś sposób uwiecznić. Początkowo myślałem o pewnego rodzaju pamiętniku, ale gdy pewnej wiosny odświeżałem sobie Dubliners Joyce'a, olśniło mnie: przecież zbiór opowiadań czytałoby się dużo ciekawiej niż pamiętnik.
Historie są bardzo różne. Jedyny wspólny element jest taki, że wszystkie są historiami prawdziwymi. Nie każdą z nich natomiast przeżyłem ja sam - choć ze wszystkimi w większym lub mniejszym stopniu byłem powiązany. Jest tam na przykład historia oparta na pamiętniku, który udostępniła mi moja przyjaciółka z Ameryki Południowej.
Sam oczywiście też jestem "nowym dublińczykiem". A jak postrzegam innych? Ciężko uogólniać, jest to wręcz niemożliwe. Dzięki mojej pracy spotykam się z ogromnie szerokim gronem ludzi. Każdy jest inny, mają różne historie życiowe czy powody, aby tu być.
I to ciekawe, bo przy okazji promocji książki, natrafiłem na wywiad z pisarzem, który mieszka w Dublinie, a który w tym wywiadzie stwierdził, że nie przyjechał tu z wyboru i wszyscy inni też nie. Moje doświadczenia są zupełnie inne. Oczywiście dziesiątki tysięcy ludzi przyjechało tu po pracę, ale również tysiące innych osób trafiło tu z innych powodów. Takich, jak choćby podszkolenie angielskiego czy poznanie innej kultury.
Wielu moich dobrych znajomych tu nie pracuje. Uczą się angielskiego. Przed przyjazdem odkładali zarobione pieniądze, aby teraz przez pół roku czy rok móc nie pracować, ale za to uczyć się na kursach angielskiego i podróżować. Wielu z nich wróci do rodzimego kraju, ale część zostanie. I nie zostaną dlatego, że nie mają innego wyboru - zostaną, bo chcą.
Może dla Europejczyków klimat panujący w Irlandii jest czymś, co raczej odstrasza, ale proszę mi wierzyć, wielu przybyszy z Brazylii czy Wenezueli - a jest tu ich bardzo dużo - ta pogoda zachwyca. Nie jest łatwo codziennie żyć przy temperaturach przekraczających czterdzieści stopni. Tu jest łatwiej.

Zgłoś nauczyciela do plebiscytu "Belfer Roku 2014". Główną nagrodą dla nauczycieli jest wycieczka do Paryża. Zobacz więcej na Pomorska.pl/Belfer**

- Zamierza pan zostać w Dublinie na stałe?
- Chciałbym zrobić doktorat i pomieszkać trochę na jakimś innym kontynencie, więc będę myślał, aby te dwie rzeczy połączyć w niedalekiej przyszłości. A później się okaże, czy tu wrócę, czy nie. Bardzo lubię to miasto, więc na pewno nie miałbym nic przeciwko.

- Jakie są pana spostrzeżenia co do pewnej bliskości narodów - polskiego i irlandzkiego? Podczas EURO 2012 w Polsce kibiców z Irlandii Polacy przyjęli bardzo gorąco. Do dziś wspomina się ich w Polsce, a Poznań zorganizował mecz międzypaństwowy, żeby znów ściągnąć Irlandczyków. Czy oba narody zbliża to, że zmuszone były walczyć o wolność, były ciemiężone przez silniejsze mocarstwa, czy to opinia na wyrost?
- Wydaje mi się, że jest to jednak opinia trochę na wyrost. Gdyby nad tym przysiąść, zacząć uogólniać i porównywać przeciętnego Polaka do przeciętnego Irlandczyka, to myślę, że lista różnic byłaby dużo dłuższa niż lista podobieństw.
Fajnie, ze Polacy byli zadowoleni z tego, jak zachowywali się Irlandzczycy podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej. Tych kilku znajomych - czy nieznajomych - którzy wtedy do Polski pojechali, też mówiło mi, że im się podobało.

- Czy są w Dublinie echa po walecznej i groźnej Irlandzkiej Armii Republikańskiej?
- Nie za bardzo. Dublin był zawsze dość neutralny. Niewiele się tu działo w porównaniu z innymi miastami. Co jakiś czas słyszy się, że gdzieś znaleziono broń, czy że ktoś jest podejrzany o działalność republikańską. Jednak dużo częściej do incydentów dochodzi w Irlandii Północnej, lub na pograniczu, niż w Dublinie. I jeśli już się coś wydarzy, ma to, niestety, zazwyczaj bliższy związek z normalną przestępczością, aniżeli z romantycznymi ideałami walki o niepodległość.

- W Dublinie osiedli ludzie z różnych stron świata. Wciąż ich przybywa. Jak przyjmują to rodowici Irlandczycy?
- Tak, ludzi z rożnych stron świata jest tu coraz więcej. Kto wie, może w chwili obecnej jest już tu więcej Hiszpanów niż Polaków. W ostatnim czasie do Irlandii - głównie do Dublina - przyjechało też sporo osób z Ameryki Południowej. Spowodowane jest to sytuacją wizową, gdyż Brazylijczycy czy Argentyńczycy przyjeżdżający tu uczyć się angielskiego, a więc na wizę studencką, mogą podjąć pracę - do 20 godzin tygodniowo. W Wielkiej Brytanii nie mają takiej możliwości.
A Irlandczycy przyjmują to wszystko, wydaje się, dobrze. Przecież sami są narodem, który często określa się mianem "narodu emigrantów". No i oczywiście tutejsza ekonomia tylko na tych wszystkich przybyszach zyskuje. Ale, tak naprawdę, chyba nikt się tu nad tym zbytnio nie zastanawia. Od wielu lat Dublin jest bardzo wielokulturowy - jest to fakt, coś zupełnie normalnego. Nienormalnym byłoby, gdyby nagle wszyscy stąd wyjechali i została tu tylko ta garstka Irlandczyków.

- A jak pamięta pan Grudziądz?
- Dość sympatycznie. Miałem szczęśliwe dzieciństwo. Wyjechałem na studia już ponad dziesięć lat temu, i od tamtego czasu trochę się pozmieniało. To miasto wydaje się teraz mniejsze i bardziej puste.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska