Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile cennych tajemnic kryje się w Lasach Państwowych?

Rozmawiał ADAM WILLMA [email protected]
Lasy są dziwnym tworem prawnym - Państwowym Gospodarstwem Leśnym
Lasy są dziwnym tworem prawnym - Państwowym Gospodarstwem Leśnym Adam Willma
- Aż tyle cennych tajemnic kryje się w Lasach? - Trochę ich rzeczywiście jest. Bo w lasach obraca się dużymi pieniędzmi, przetargi opiewają na duże kwoty. Rozmowa z Kazimierzem Nowakiem, urzędnikiem administracji Lasów Państwowych.

- Dlaczego jako warunek rozmowy postawił pan zmianę nazwiska?
- Bo chciałbym dotrwać do emerytury w lasach. A za zbytnią szczerość łatwo pożegnać się z pracą w Lasach Państwowych.

- Ale z tą niechęcią do rozmów telefonicznych to już pan przesadza.
- Wcale nie. Właśnie podsunięto nam do podpisania oświadczenie, że jesteśmy świadomi, że połączenia telefoniczne i aktywność w internecie są monitorowane.

- To pomysł regionalnej dyrekcji?
- Nie, kwity przyszły z Warszawy.

- Aż tyle cennych tajemnic kryje się w Lasach?
- Trochę ich rzeczywiście jest. Bo w lasach obraca się dużymi pieniędzmi, przetargi opiewają na duże kwoty.

- Od kiedy zrobiło się tak nerwowo?
- Chyba zawsze było, tyle że opcje polityczne się zmieniały. Faktem jest jednak, że nigdy jeszcze nie było tak wielkich nacisków politycznych jak za rządów Platformy. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś otwarcie opowiadał się jako zwolennik PiS czy SLD. Takiego strachu wcześniej nie było.

- Jak wygląda zmiana po wyborach w Lasach?
- Jest automatyczna. Wiele zależy od dyrekcji - w niektórych regionach zamiany są natychmiastowe i schodzą dość głęboko.

- Do poziomu nadleśnictw?
- Nawet. Wybitni fachowcy mają szansę przetrwać, wylądować np. na etatach nadleśniczych. Najgorsze jest "polowanie na czarownice" i szukanie haków.

- ???
- Robi się kontrolę i szuka tak długo, aż coś uda się znaleźć. To są sytuacje wyniszczające człowieka. Znacznie lepsza byłaby otwarta gra, bo dyrektor generalny może zmienić regionalnego, a regionalny - nadleśniczego. Metoda szukania haka po prostu niszczy ludzi.

Przeczytaj również: Niepostrzeżenie w Lasach Państwowych pojawili się duchowni. Na razie nie dostają jeszcze pensji, ale mundury już mają

- Leśnicy nazywają to "wyrębem sanitarnym". Kompletny absurd - gdzie polityka, gdzie las?
- Sprawa jest bardziej skomplikowana. O ile przy każdej zmianie władzy spadają głowy naprawdę świetnych fachowców, którzy zgrzeszyli wyłącznie tym, że zadeklarowali poglądy z innej opcji, to pod większością tych roszad sam mógłbym się podpisać. Dlaczego? Dlatego, że stanowiska tracą w większości ludzie mierni, który w poprzednim układzie awansowali głównie dzięki układowi politycznemu. Dopiero po zmianie warty okazuje się, że "chroniony" nadleśniczy czy dyrektor miał sporo na sumieniu. Trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich miesięcy zrobiło się spokojniej

- Bo Platforma słabnie?
- Bo zmieniła się dyrekcja w Warszawie. To była odczuwalna zmiana na lepsze. O poprzedniej ekipie mógłbym mówić tylko źle. Takiej skali buty, a wręcz zwykłego chamstwa w kontaktach, jakie cechowało poprzedni zarząd, nie pamiętam odkąd pracuję w lasach. A jeśli dodać do tego obsesyjną wręcz nieufność, była to sytuacja trudna do zniesienia.

- Myśli pan o ekipie z nadania PiS?
- Bynajmniej. To byli już ludzie namaszczeni przez Platformę, ale ze środowiska leśniczej "Solidarności". Mogę się jedynie domyślać na czym polegał tamten polityczny deal, w każdym razie jego skutki były opłakane. Po zmianie poprzednich władz wszyscy odetchnęli, choć obecna również musi przecież dbać o interesy Platformy.

- A gdzie interesy firmy?
- Ten interes można różnie definiować, bo Lasy są dziwnym tworem prawnym - Państwowym Gospodarstwem Leśnym. To nie jest przedsiębiorstwo, bardziej coś w rodzaju urzędu, zatrudniającego jednocześnie ludzi wykonujących ciężką fizyczną pracę. W Wielkiej Brytanii wygląda to trochę inaczej - istnieje wyraźny podział pomiędzy przedsiębiorstwami leśnymi, a rządową agendą, która jest typowym urzędem, który zajmuje się rozliczaniem, nadzorem i planowaniem.

- Był kiedyś pomysł na komercjalizację lasów - zamianę Gospodarstwa w spółkę taką jak kopalnie.
- Ten patent funkcjonuje w wielu krajach. W Polsce bardzo obawialiśmy się tego rozwiązania, bo to jeszcze bardziej upolityczniłoby lasy. Dziś, aby zająć jakiekolwiek liczące się stanowisko w LP, trzeba mieć fachowe wykształcenie i co najmniej kilkuletni staż pracy. Zamiana Lasów w spółkę - do której poważnie przygotowywał się jeszcze rząd AWS - otworzyłaby drzwi do firmy dla setek ludzi z politycznego namaszczenia, którzy z lasem nie mają nic wspólnego. Byłoby dokładnie tak, jak w innych spółkach skarbu państwa. No i zacząłby się drenaż finansowy.

- Który i tak się zaczął.
- Tak, zastosowano inną metodę, bo wszelkie kroki kojarzone z prywatyzacją lasów budzą gwałtowny opór społeczny. Nie są to zresztą typowo polskie nastroje. W Wielkiej Brytanii, gdy w czasie kryzysu, rząd zaczął przymierzać się do prywatyzacji części lasów, pomysł wzbudził zajadłą krytykę z wielu stron. Przeciwko byli również ekolodzy, którzy na co dzień są bardzo krytyczni wobec leśników. A chodzi tam o lasy, które w najmniejszym stopniu nie mogą się równać z polskimi. Ostatecznie rząd brytyjski musiał się w końcu z tych pomysłów wycofać. W moim przekonaniu nie należy jednak wylewać dziecka z kąpielą. Tzw. mała prywatyzacja lasów nie jest złym rozwiązaniem. Chodzi o ośrodki wczasowe, tereny nad jeziorami itp. Obecnie jest to dla nas tylko kłopot, bo na tych terenach nie prowadzi się gospodarki leśnej, a trzeba nimi administrować.

- Ile pieniędzy wpłynęłoby z tego do kasy Lasów?
- Nic. Proszę pamiętać, że Lasy nie są właścicielem lasów, ale jedynie ich zarządcą. Las należy do skarbu państwa i pieniądze ze sprzedaży trafiają właśnie tam. Z naszego punktu widzenia sprzedaż gruntów leśnych jest jedynie kłopotem, bo nie mamy z tego nic, oprócz roboty.

Czytaj też: Radary nie zarabiają na drogi. Rząd zabierze pieniądze Lasom Państwowym?

- Nie będzie prywatyzacji, ale rząd i tak położył rękę na waszym budżecie.
- Rząd zobaczył pieniądze w naszej kasie, ale nie dostrzegł, że te pieniądze biorą się z bardzo dobrej koniunktury na drewno. Dzięki tej koniunkturze pojawiły się wreszcie w lasach inwestycje, na które czekaliśmy od lat. Mamy sprawny system informatyczny, ale przede wszystkim remontowane są drogi leśne, które były dramatycznie niedofinansowane. Ta koniunktura może jednak załamać się z roku na rok. Jesteśmy mocno uzależnieni od sytuacji na rynkach niemieckim, brytyjskim, francuskim czy skandynawskim, na które eksportujemy.

- Do Skandynawii?! Wozimy drewno do lasu?
- Oczywiście, bo tam nie ma np. buka czy dębu. Zapaść na tych rynkach przed kilku laty odczuliśmy bardzo boleśnie. Ale efektem ubocznym tamtego kryzysu była restrukturyzacja. Gdy zaczynałem pracę w lasach, miałem za zadanie pozyskać 3 tys. metrów sześć. Drewna rocznie. Po optymalizacji leśniczowie pozyskują około 10 tys. metrów. To jest ogrom pracy. Obecnie znowu wzrasta zatrudnienie, co w dłuższej perspektywie może być problemem. Przyjdzie tąpnięcie i może nie być na pensje.

- 3 miliardy na koncie lasów - robi wrażenie. Zwłaszcza, gdy trzeba łatać dziurę budżetową.
- Znam te liczby tylko z prasy, mogę przypuszczać, że chodzi nie o rezerwy, ale o fundusz obrotowy. Rzeczywiście, podatki w naszym budżecie to nie jest poważna suma. Ale z tych 3 miliardów płacimy na przykład na zakłady usług leśnych. To są gigantyczne kwoty.

- Ale po ogłoszeniu rządowego "planu drenowania Lasów" podobno leśnicy odetchnęli.
- Trochę tak, bo mogło być gorzej. Musimy przeżyć dwa trudne lata z nadzieją, że na rynku nie będzie zapaści. Później mamy płacić 2 procent od przychodów. To jest rozsądne rozwiązanie, znacznie lepsze niż podatek od zysków, który zwaliłby nam na głowę dziesiątki kontroli. Zgadzam się jednak z dziennikarzami, że dziwne jest przeznaczenie tych pieniędzy. Dlaczego akurat na remonty schetynówek?

- No właśnie, dlaczego?
- Mogę tylko powtórzyć opinię, która najczęściej się pojawia wśród moich kolegów - że za tą decyzją stoi PSL, które przebiera nogami przed wyborami samorządowymi. Nagle okaże się, że Stronnictwo wywalczyło remonty setek wiejskich dróg.

- Na ile silny jest PSL w lasach?
- PSL zawsze sprzyjało Lasom, ale od jakiegoś czasu już tak nie jest postrzegane. Podobno ludzie Stronnictwa obrazili się na nowy zarząd.

- Jeśli nie na drogi, to na co powinny zostać przeznaczone zyski Lasów Państwowych?
- Na ochronę przyrody. Nie chodzi tu o jakieś ekologiczne widzimisię. Trzeba wiedzieć, że kończą się plany zadań ochronnych dla obszarów Natura 2000. Nowe zadania, wymagane przez Unię, będą kosztować miliardy złotych. Sporo pieniędzy dostaniemy na to z Brukseli, ale resztę będziemy musieli wyłożyć. Skąd? Lasy znalazły się w klinczu prawnym - z ustawy o lasach wynika, że nie możemy tych pieniędzy wyłożyć ze swoich pieniędzy, bo jest to zadanie budżetu państwa. Tymczasem rząd nie daje na te zadania od 6 lat ani złotówki, uznając że mamy dość swoich pieniędzy. Nikt nie pomyślał, żeby ten problem prawny wyprostować. Uważam, że nie jest złym pomysłem, że musimy dołożyć się do budżetu, ale spożytkujmy te pieniądze na ochronę przyrody.

Zobacz również: "Leśna" droga

- Przyrodnicy mówią o tym, że "ekonomizacja" lasów prowadzi do rabunkowej gospodarki. Od kilku lat wycinki trwają nawet latem.
- To prawda, bo musimy dostosować się do harmonogramu, który narzuca nam przemysł. Kiedyś rzeczywiście nie do pomyślenia było, żeby latem wycinać zwłaszcza drzewa liściaste. W tej chwili są już takie technologie, że nie ma z tym problemu. Z punktu widzenia ekologii najgorszym okresem jest kwiecień-maj-czerwiec. W tym czasie staramy się unikać wycinki, głównie ze względu na ptaki. To prawda, że ekonomia staje się coraz ważniejsza, ale absolutnie nie można powiedzieć, że odbywa się to kosztem ekologii. Mamy dziś dwa restrykcyjne systemy certyfikacji i czasami wymogi ekologiczne sprawiają, że jesteśmy pod ścianą. Coraz więcej jest obszarów chronionych i wyłączonych drzewostanów. I stąd może bierze się wrażenie, o którym pan mówi oraz społeczny opór. Jeśli ogranicza się cięcie w coraz większych powierzchniach, koncentracja cięć następuje w tych miejscach, które nie są objęte ochroną. Maksymalne pułapy wycinki są bardzo restrykcyjnie przestrzegane.

- Ile możecie wyciąć?
- Wycinamy około 70 proc. przyrostów. Na Łotwie, w Estonii czy Finlandii ten współczynnik dochodzi do 90 proc. Co to w praktyce oznacza? To, że coraz więcej jest starych lasów. Spodziewany się jednak, że w przyszłości będzie się od nas oczekiwało pozyskiwania coraz większej ilości drewna. Natomiast szok nastąpi za około 10 lat.

- ????
- Do wieku rębności dojdą wówczas lasy za sadzone po wojnie. W Polsce jest prawie 7 milionów hektarów lasu. W ciągu 20-30 lat trzeba będzie wyciąć i odnowić około miliona hektarów. Dla ludzi to może być wstrząs, bo zobaczą naprawdę ogromne połacie lasu... bez lasu. Efekt psychologiczny będzie tym boleśniejszy, że powojenne zalesienia były skoncentrowane w określonych miejscach. Nagle zabraknie więc setek hektarów lasów na Mazurach, Pomorzu czy Ziemiach Odzyskanych. Nie mamy wyjścia - te lasy trzeba będzie wycinać, bo nasadzenia porolne są wyjątkowo słabej jakości i już zaczynają się z nimi problemy. Każda kolejna władza w Lasach ten problem jakoś odsuwa, bo zostało jeszcze 10-20 lat. Tymczasem już dziś należałoby przygotowywać do tego społeczeństwo i zastanawiać się jak zmieścić na rynku te ogromne ilości marnego jakościowo drewna.

- Do tego czasu zmieni się jeszcze kilka ekip rządzących.
- Mam nadzieję, że Lasy Państwowe pozostaną państwowe, bo - pomimo wszelkich patologii - jest to nadal bardzo sprawnie działająca firma.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska