Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez błędną diagnozę nie żyje? Prokurator już w akcji. Mówi się o bezczynności lekarzy i łapówce

Michał LESZCZYŃSKI
Według rodziny, lekarz ze szpitala w Opatowie postawił błędną diagnozę w wyniku, której 46-letni pacjent zmarł. Żona mężczyzny mówi o bezczynności lekarzy i łapówce. Prokuratura zabezpieczyła dokumentację.

Tak było w 2012 roku

Tak było w 2012 roku

W sierpniu 2012 roku opisywaliśmy sprawę, w której za śmierć 72-letniego Henryka Fulary z gminy Tarłów (powiat opatowski) rodzina winiła szpital w Opatowie. Pan Henryk cieszył się świetnym zdrowiem. Nagle w sobotę zaczął boleć go brzuch. Trafił do szpitala w Opatowie. Według rodziny, lekarz zdiagnozował kolkę nerkową. Rodzina nie mogła doprosić się prostego badania ultrasonograficznego. W końcu w niedzielę przeprowadzono badanie, które wykryło tętniaka aorty brzusznej. Potwierdził to tomograf. W niedzielę późnym popołudniem 72-latek trafił na blok operacyjny. Nocą z soboty na niedzielę zmarł. Po wszystkim rodzina 72-latka pytała szpital, dlaczego operację zrobiono dopiero po 22 godzinach od przyjęcia, skoro było wiadomo, że z tętniaka leje się krew, a schorzenie wymagało pilnej interwencji na stole operacyjnym. Sprawa trafiła do prokuratury, która umorzyła sprawę. Rodzina odwołała się do sądu.

- Tata nigdy nie chorował, był okazem zdrowia, nie chodził po lekarzach - mówi syn Dariusz Gadowski. Rodzina zmarłego w poniedziałkowy poranek Krzysztofa Gadowskiego, mieszkańca powiatu opatowskiego oskarża ordynatora szpitala w Opatowie o doprowadzenie do śmierci.

W miniony piątek 46-letni Krzysztof Gadowski poszedł do pracy. W Ekologicznym Związku Gmin Dorzecza Koprzywianki w Janczycach, w gminie Baćkowice w powiecie opatowskim jeździł samochodem. Czuł się znakomicie.

- W piątek około godziny 22 tak bardzo go zabolało w brzuchu, że zemdlał, chyba z bólu - przypuszcza żona Zofia Gadowska. - Po odzyskaniu przytomności ledwo doszedł do domu. Oznajmił o przeszywającym bólu brzucha.

CHYBA TO DROGI MOCZOWE

Kobieta wezwała karetkę. O godzinie 23 mężczyzna zwijający się z bólu czekał już na izbie przyjęć.
- Lekarz poinformował mnie o badaniu ultrasonograficznym, które zdaniem lekarza nic złego nie wykazało. Usłyszałam od medyka: Najgorsze wykluczyliśmy, czyli tętniaka. Do szpitala dotarł drugi syn. Został wysłany po panią laborantkę, bo akurat była u siebie w domu - mówi nam kobieta.

Podczas wykonywania prześwietlenia promieniami Rentgena mężczyzna stracił przytomność i wymiotował. W sobotę rano żona i syn na nowo przyjechali do szpitala. Pacjent miał podłączoną kroplówkę, do której dodano leki przeciwbólowe. Mimo tego, ból nie ustępował.

- Poszłam do ordynatora chirurgii. Nie interesowała go rozmowa ze mną. Był nieuprzejmy, o zdrowiu męża mówił ogólnie - twierdzi Zofia Gadowska. - Powiedział, że choroba męża może mieć związek z drogami moczowymi i nie jest to nic poważnego.

Kobieta zdenerwowała się. Mąż nigdy nie chorował. Sytuacja w jakiej się znalazła była dla niej zupełnie obca. Jak mówi, po lekarzu nie spodziewała się takiego zachowania.

- Do końca nie wiedziałam co robię. W rozmowie z ordynatorem wyczułam, że gdybym dała mu jakieś pieniądze, to on bardziej zainteresowałby się chorobą męża - mówi Zofia Gadowska. - Zajrzałam do torebki i wśród dokumentów znalazłam niezapisaną kopertę, do której wsadziłam stuzłotowy banknot. Kopertę położyłam na biurku ordynatora. Wychodząc, widziałam jak ręką sięga po kopertę - relacjonuje kobieta.

Stanisław Dyl, ordynator oddziału chirurgii szpitala powiatowego w Opatowie zapytany, czy przyjął korzyść majątkową od żony chorego, kategorycznie zaprzeczył. - Żadnych pieniędzy nie wziąłem - stwierdził.

Pogrzeb

Pogrzeb

W środę przeprowadzono sekcję zwłok z udziałem policyjnego technika i prokuratora. Msza pogrzebowa świętej pamięci Krzysztofa Gadowskiego odbędzie się w piątek, 7 lutego o godzinie 13 w kościele parafialnym w Baćkowicach. Doczesne szczątki zostaną złożone na cmentarzu parafialnym w Baćkowicach, powiat opatowskim.

SZUKAŁA SZEFA ODDZIAŁU

Zofia Gadowska odwiedziła męża w szpitalu po raz drugi w sobotę około godziny 16.30.
- Wciąż leżał podłączony do kroplówki. Dowiedziałam się od niego, że kroplówka to jedyna rzecz, którą mu podali. Tak miały zdecydować pielęgniarki, bowiem lekarz nie interesował się stanem zdrowia męża i nie pojawił się u niego ani razu - dodaje.

Kobieta nie odpuszczała. Po półtorej godzinie poszła szukać ordynatora. Około godziny 18.30 - jak twierdzi - lekarz rozpoczął obchód.

- Ordynator oznajmił mężowi, iż nie wie co mu jest. Na izbie przyjęć znalazłam ordynatora, który powiedział mi: Na razie nie wiem co dolega, podejrzewam wyrostek robaczkowy. Otworzymy brzuch i zobaczymy, czy to się sprawdzi - mówi żona 46-letniego mężczyzny.

Po tej informacji spokojna pojechała do domu. Za chwilę zadzwonił mąż, do którego przyszedł lekarz dając do podpisu zgodę na operację. Podpisał.
Nocą z soboty na niedzielę kobieta otrzymała telefon od ordynatora chirurgii ze szpitala w Opatowie o tym, że Krzysztofa Gadowskiego transportują karetką do szpitala w Końskich.

Kobieta załamała się. Z ordynatorem rozmawiał już syn 46-latka, Dariusz. - Ordynator powiedział: Otworzyłem brzuch pacjenta i stwierdziłem, że na tylnej jamie brzucha zbiera się krew. Bałem się podejmować dalszych czynności, więc odesłałem pacjenta do szpitala w Końskich - opisuje rozmowę Dariusz Gadowski.

POJECHALI NA KONIEC WOJEWÓDZTWA

Mimo nocy, rodzina zdecydowała się na podróż do Końskich. Udało się nawet dodzwonić do lekarza z karetki, którą jechał pan Krzysztof. Syn dowiedział się od lekarza, że stan ojca jest ciężki i nie wiadomo, czy żywy dojedzie do szpitala. Rodzina dotarła do Końskich na godzinę 4 rano w niedzielę. Akurat mężczyźnie operowali rozlanego tętniaka aorty brzusznej.

- W Końskich pielęgniarka dziwiła się, jak można było w Opatowie doprowadzić pacjenta do tak krytycznego stanu. W niedzielę o 10 rozmawiałam jeszcze z ordynatorem chirurgii naczyniowej w Końskich. Przekazał druzgocącą wiadomość. Stan męża był krytyczny. Szanse na przeżycie żadne - dodała kobieta.

Według żony, powodem tego był zbyt długi czas bezczynności lekarzy z Opatowa i postawienie błędnej diagnozy. - O godzinie 13 w niedzielę ordynator oiomu w Końskich wciąż informował o tragicznym stanie i o zerowych szansach na przeżycie i o śmierci, która wkrótce przyjdzie - relacjonuje załamana kobieta. - Mąż wykrwawił się w karetce. Krew przez uszkodzoną aortę wypływała do brzucha. Pozostała w organizmie ilość krwi, nie pozwalała na przeżycie - uważa żona.

W poniedziałek o godzinie 7 rano zadzwonił telefon. 46-letni Krzysztof Gadowski zmarł o 5 nad ranem w szpitalu w Końskich.

Stanisław Dyl, ordynator oddziału chirurgii w Opatowie odmówił komentarza do opisanej sprawy. - Prokuratura prowadzi czynności. Cokolwiek powiem teraz, będzie wykorzystane przeciwko mnie - stwierdził. - W sprawie wypowiedzą się biegli - dodał.

"DLA DOBRA PACJENTÓW DOKŁADAMY WSZELKICH STARAŃ"

Dzisiaj Zofia Gadowska pyta: - Dlaczego po badaniu ultrasonograficznym i rentgenowskim w szpitalu w Opatowie lekarze wykluczyli tętniaka aorty brzusznej? Dlaczego nie przeprowadzono innego badania, na przykład tomografu? Dlaczego ordynator nic nie robił w sprawie mojego męża? Dlaczego żaden inny lekarz nie ocenił stanu zdrowia przez 17 godzin, pomimo silnych bólów brzucha, aż do utraty przytomności? Dlaczego lekarz operował wyrostek, nie będąc pewnym swojej diagnozy?

Na te pytania na razie nie ma odpowiedzi. Prokuratura Rejonowa w Opatowie zabezpieczyła dokumentację medyczną. Renata Orłowska, prokurator rejonowy powiedziała, że rodzina złożyła zawiadomienie o przestępstwie. Śledczy dodatkowo sprawdzą, czy lekarz rzeczywiście wziął łapówkę i czy nie są to tylko pomówienia z zemsty. Korupcyjne zarzuty rodzina sprecyzowała w piśmie do prokuratury.

Co na to opatowski szpital, prowadzony przez katowicką spółkę Twoje Zdrowie Lekarze Specjaliści? "Informuję, że w szpitalu "Twoje Zdrowie" w Opatowie dokładało się i dokłada wszelkich starań dla dobra pacjentów, a prowadzone w naszym szpitalu leczenie było i jest zgodne z prawem i zasadami sztuki medycznej. Z treści pańskiego pisma do nas wynika, że w przedmiotowej sprawie zostało złożone zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Mając na uwadze tę okoliczność, do czasu uzyskania przez szpital "Twoje Zdrowie" w Opatowie oficjalnej informacji w tym zakresie ze strony stosownych organów, szpital wstrzyma się z udzieleniem dalej idących odpowiedzi na pańskie pytania do chwili ustalenia w odpowiednich organach, czy postępowanie w tej sprawie jest prowadzone, oraz czy szpital może udzielać innym podmiotom informacji w niniejszej sprawie" - pisze Barbara Jakubowska z opatowskiego szpitala.

Marek Basiak, zastępca dyrektora szpitala imienia świętego Łukasza w Końskich powiedział, że z lekarzami, którzy przeprowadzali operację kontaktowała się już opatowska prokuratura. Jak ustaliliśmy, przy operacji obecny był Janusz Stępień, ordynator oddziału chirurgii naczyniowej. Telefonicznie nie chciał udzielić jakichkolwiek informacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie