Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rekordzista zalega 360 tysięcy złotych za alimenty!

Katarzyna Piojda
Tata na dzieci nie płaci,a tymczasem urząd traci
Tata na dzieci nie płaci,a tymczasem urząd traci INFO MOW
Jeśli rodzic nie płaci alimentów, pieniądze przekazuje ratusz, który potem ściga dłużnika. W regionie rekordzista zalega ponad 200 tysięcy złotych. A dług ciągle rośnie.

Mam do wyboru: albo dawać pieniądze na leki mojej schorowanej mamie, albo płacić alimenty na dzieci. Wybieram to pierwsze, bo tyle się mówi, żeby starszym ludziom pomagać. Moje dzieciaki to nastolatki. Zdrowe, sprawne, to zawsze sobie poradzą - tak mówił jeden z dłużników alimentacyjnych, który zjawił się na chwiejnych nogach w urzędzie.

Mężczyzna oficjalnie jest bezrobotny, chociaż prawdopodobnie dorabia sobie na czarno. Mieszka z ponad osiemdziesięcioletnią mamą na jednym pokoju.
Podobnych przypadków są w regionie tysiące.

Jeśli rodzic nie przekazuje zasądzonych przez sąd alimentów na dziecko, drugi rodzic (wierzyciel) podaje go do sądu. Potem, już z wyrokiem sądu, wierzyciel idzie do urzędu miasta. Musi jednocześnie dostarczyć zaświadczenie od komornika o bezskuteczności egzekucji, czyli nieściągalności alimentów od dłużnika.

Bez pracy, bez dochodu

Dłużnicy to najczęściej długotrwale bezrobotni, którzy nie chcą pracować. Często są bez stałego miejsca zamieszkania. Często też - delikatnie mówiąc - są problemowi.

Czasem to więźniowie, czasem ci, którzy uciekli za granicę. Można nakazać im iść do pracy, ale nikt przecież nie będzie prowadził ich za rękę do firmy.

Dłużnicy nie płacą, a jeszcze do ośrodków pomocy społecznej chodzą, żeby im pomóc.
Gmina bierze sprawę w swoje ręce. To znaczy: wypłaca alimenty, od których uchyla się rodzic-dłużnik.

- Maksymalna kwota alimentów na jedno dziecko wynosi 500 złotych nawet wtedy, gdy sąd zasądził wyższe alimenty - zaznacza Regina Politowicz, dyrektor Wydziału Zdrowia, Świadczeń i Polityki Społecznej w bydgoskim urzędzie miasta.

To są pieniądze wypłacane przez ratusz, ale pochodzące z budżetu państwa, czyli z naszych kieszeni. Pieniądze to spore. - Podliczyliśmy, jakie kwoty przekazaliśmy od początku funkcjonowania systemu w takiej formie, czyli od 2005 roku. Okazuje się, że to już 112 milionów złotych - dodaje Politowicz.
W samej Bydgoszczy mieszka ponad 2,7 tysięcy dłużników alimentacyjnych. 99 procent to mężczyźni. Alimenty, zamiast nich, przekazuje miasto - w sumie na 3,6 tysięcy dzieci.

Niechlubne rekordy

Co miasto, to rekordzista. W Bydgoszczy pewien pan zalega miastu już 170 tysięcy złotych. Bydgoszczanin ma w sumie siedmioro dzieci z dwiema kobietami.
Tylko na jego dzieci miasto wypłaca co miesiąc około 3 tysięcy.
- I, chociaż mężczyzna się nie ukrywa, raczej nie da rady ściągnąć od niego zasądzonych kwot - wzdychają urzędnicy.

- U nas jeden z mieszkańców nie płaci alimentów od tak dawna, że kwota przekazana przez miasto wynosi już 205 tysięcy złotych - informuje Kinga Maślanka, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie we Włocławku.

To niechlubny rekord regionu. Dla porównania: w kraju rekord to 360 tysięcy.

W Toruniu nie jest tak źle. Rekordzista jest "tylko" 130 tysięcy na minusie.

Przeczytaj także: Houdini z Bydgoszczy uciekał przed alimentami. Schował się w kanapie

Dłużnik na celowniku

Co się odwlecze, to nie uciecze. A przynajmniej: nie powinno.
- Zgodnie z ustawą o pomocy osobom uprawnionym do alimentów, wypłacona kwota świadczeń podlega zwrotowi od dłużników alimentacyjnych - wyjaśnia szefowa wydziału świadczeń w bydgoskim urzędzie.
Jeśli dłużnik zacznie pracować na umowę albo ma dochody z innych źródeł, od razu jest na celowniku. To urzędnicy go ścigają, żeby oddał to, co za niego przekazali na jego dzieci. Dochodzą mu jeszcze wysokie ustawowe odsetki.

Jazda zabroniona

Dłużnik może też obawiać się utraty prawa jazdy. To następny od niedawna stosowany bat na uchylających się od płacenia. Bo często oficjalnie bezrobotni jeżdżą - tak samo oficjalnie - całkiem fajnymi samochodami.

- Skierowaliśmy już 290 wniosków o odebranie tych uprawnień dłużnikom alimentacyjnym - kontynuuje Kinga Maślanka.
Osoby zalegające z alimentami dłużej niż pół roku mogą stracić prawo jazdy. Nie będzie ono jednak odebrane, gdy dłużnik spłaci przynajmniej połowę zasądzonej kwoty.

Kolejny straszak na alimenciarza to wpisanie jego nazwiska do rejestru dłużników.
W ostateczności dłużnik alimentacyjny może trafić za kratki.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska